niedziela, 29 listopada 2009

Bigos

Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”
Księga IV Dyplomatyka i łowy.

„W kociołkach bigos grzano; w słowach wydać trudno
Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną;
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,
Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.
Aby cenić litewskie pieśni i potrawy,
Trzeba mieć zdrowie, na wsi żyć, wracać z obławy.

Przecież i bez tych przypraw potrawą nie lada
Jest bigos, bo się z jarzyn dobrych sztucznie składa.
Bierze się doń siekana, kwaszona kapusta,
Która, wedle przysłowia, sama idzie w usta;
Zamknięta w kotle, łonem wilgotnym okrywa
Wyszukanego cząstki najlepsze mięsiwa;
I praży się, aż ogień wszystkie z niej wyciśnie
Soki żywne, aż z brzegów naczynia war pryśnie
I powietrze dokoła zionie aromatem.

Bigos już gotów. Strzelcy z trzykrotnym wiwatem,
Zbrojni łyżkami, biegną i bodą naczynie,
Miedź grzmi, dym bucha, bigos jak kamfora ginie,
Zniknął, uleciał; tylko w czeluściach saganów
Wre para, jak w kraterze zagasłych wulkanów.”

Mickiewicz co prawda pisze o bigosie litewskim, czyli takim z dodatkiem kwaśnych jabłek, ale ja polecam Wam mój przepis, bardzo zbliżony do klasycznego polskiego bigosu, którego nie może zabraknąć na żadnym świątecznym stole jak Polska długa i szeroka.
Zresztą bigos jest dobry na każdą okazję. Szkoda tylko, że podczas jego gotowania faktycznie „powietrze dokoła zionie aromatem”.


Anka

 


Składniki:

1,5 kg kiszonej kapusty
1 kg słodkiej kapusty
1-1,5 kg mieszanego, dość chudego mięsa (np. wołowiny, cielęciny, wieprzowiny, indyka)
20 dag kiełbasy
30 dag wędzonego boczku
ok. 1 litra bulionu lub wody
ok.10 suszonych śliwek
kilka suszonych grzybów
4 duże cebule
¾ szklanki czerwonego wytrawnego wina
1 duża łyżka koncentratu pomidorowego
4 liście laurowe
6-8 ziaren jałowca
pieprz i sól
smalec, ewentualnie olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Przygotowywanie bigosu zaczynam wieczorem dnia poprzedniego od namoczenia grzybów w niewielkiej ilości wody. Potem tylko lekko je obgotuję i dodam do garnka razem z wodą, w której się gotowały.

Teraz kapusta. Pewnie, że najlepiej, jeśli ta kiszona nie jest zbyt kwaśna, ale nie zawsze można spróbować przed zakupem. Dlatego w skrajnych przypadkach płucze się ją wodą. Tym razem jednak jest idealna, ani zbyt kwaśna, ani zbyt słona. Kroję ją na mniejsze kawałki, zalewam bulionem lub wodą (w moim przypadku prawie zawsze wodą), dodaję liście laurowe i jałowiec, przykrywam i gotuję na małym ogniu. Biorę do tego największy gar jaki mam w domu, a i tak zazwyczaj okazuje się, że ledwie daję radę w nim mieszać.

W drugim garnku (rozsądniejszych rozmiarów) zalewam wodą poszatkowaną słodką kapustę i również gotuję.
Mieszam od czasu do czasu, żeby się nie przypaliło.

Gdy kapusta się gotuje przesmażam partiami na dużym ogniu pokrojone na małe kawałki mięsa, boczek i kiełbasę, a następnie kroję cebulę w półplasterki i rumienię na patelni.
Pewnie spora część z Was wzdraga się ze wstrętem na widok samego słowa „smalec” podanego w przepisie. Niesłusznie! Prawdziwy bigos to nie delikatne polędwiczki smażone na maśle, ani też warzywa podsmażane na oliwie. Prawdziwy bigos wymaga odpowiedniego tłuszczu i jest to właśnie smalec i basta!

Niektórzy twierdzą też, że boczek i kiełbasę należy dodać zdecydowanie później niż surowe mięsa, ale nie zawracam sobie tym głowy.

Wreszcie przechodzę do meritum. Przekładam wszystko do tego największego gara jaki mam w domu, dodaję śliwki, koncentrat, grzyby wraz z wodą, w której się gotowały (można je pokroić w paseczki, ale moim zdaniem nie ma takiej potrzeby), wlewam wino oraz wsypuję bardzo oszczędnie sól, za to bardzo hojnie pieprz.

Przykrywam i wszystko gotuję na małym ogniu kilka godzin, pamiętam wszakże o regularnym mieszaniu, bo przypalona kapusta smakuje naprawdę okropnie. Gdyby bigos w którymkolwiek momencie wykazywał inklinacje do przywierania, dolewam trochę wody lub bulionu.

Wreszcie zestawiam gar z kuchenki i próbuję. Jest bardzo dobrze, ale jeszcze nie idealnie. Schładzam lub nawet przemrażam bigos (jeśli mam taką możliwość, bo na balkonie akurat jest mróz) i gotuję jakąś godzinę następnego dnia.

Jest prawie idealnie.

Stan idealny bowiem bigos osiągnie po kilku seansach chłodzenia i podgrzewania, ale rzadko kiedy udaje mu się tak długo wytrwać, bo u mnie w domu też „jak kamfora ginie”, jak pisał wieszcz.

Ciasteczka korzenne

Wspaniałe, pachnące, kruche ciasteczka na choinkę lub do herbaty. Ostatnia deska ratunku dla tych, którzy nie zdążyli zagnieść ciasta piernikowego w listopadzie i tuż przed Bożym Narodzeniem odkryli, że nie mają pierniczków na choinkę! Jednak nie należy ich piec zbyt wcześnie, bo jest duże ryzyko, że do świąt wyparują bez śladu.


Składniki:

  • 250 g mąki (pszennej lub żytniej)
  • 125 g masła lub margaryny Palmy
  • 100 g cukru - najlepiej pudru, wówczas ciastka będą miały gładką powierzchnię
  • proszek do pieczenia – na koniec łyżeczki
  • cukier waniliowy
  • 1 jajko
  • 1 opakowanie przyprawy do piernika (20 g)
  • 1 łyżka imbiru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • otarta skórka z cytryny

Sposób przygotowania:

Mąkę i imbir przesiewam przez sito do miski, mieszam z proszkiem, z cukrem, cukrem waniliowym i przyprawami. Dodaję miękką margarynę i dokładnie siekam plastikową łopatką. Margaryna ma przybrać postać maleńkich kawałeczków dokładnie obsypanych mąką. Wtedy wbijam jajko, siekam jeszcze przez chwilę, a potem szybko zagniatam ciasto. Powinno być dość twarde, ale sprężyste.

Kulę ciasta wkładam do lodówki. Kiedy się chłodzi, natłuszczam brytfannę do pieczenia, przygotowuję foremki, wałek i słomkę do napojów do wycinania dziurek (jeśli ciasteczka mają być na choinkę). Ciasto rozwałkowuję na grubość 0,5 cm, wycinam ciasteczka, dziurkuję, układam na blasze w niewielkich odstępach.

Piekę ok. 20 minut w piekarniku o temperaturze 180 stopni.

sobota, 28 listopada 2009

Czekoladowa chmura

Jest przepiękne.
Wszystko mi się w nim podoba. Począwszy od nazwy, poprzez proces przygotowania, aż po efekt końcowy. Idealne ciasto na szczególne okazje. Proste i efektowne. Już należy do moich ulubionych.
Przepis Nigelli Lawson z książki „Nigella gryzie”.


Anka



Składniki:
(tortownica o średnicy 20 lub 22 centymetrów)

250 g gorzkiej czekolady
125 g miękkiego masła
6 jajek
150 g cukru

300 g śmietany kremówki
2 łyżeczki cukru waniliowego
kakao lub starta czekolada do posypania

Sposób przygotowania:

Czekoladę i masło rozpuszczam w kuchence mikrofalowej i mieszam na gładką masę. Odstawiam do przestudzenia.

Biorę 4 jajka, oddzielam żółtka od białek. Pozostałe 2 jajka dodaję do żółtek i ubijam je z połową cukru. Potem dodaję czekoladę z masłem i delikatnie mieszam.
Cztery białka ubijam, a gdy piana będzie sztywna dodaję stopniowo resztę cukru dalej ubijając.

Bardzo delikatnie łączę pianę z masą czekoladową. Najpierw dodaję kilka łyżek piany do masy, mieszam, a potem całość przekładam do piany.

Ciasto wlewam do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i piekę około 40 minut w 180 stopniach. Ciasto ma być wyrośnięte i popękane na wierzchu.

Gdy ciasto wystygnie ubijam śmietankę dodając na koniec cukier waniliowy. Powstały w cieście krater uzupełniam bitą śmietaną, a na koniec posypuję wszystko kakao lub startą gorzką czekoladą.
Warte grzechu.

Barszcz czerwony

Bardzo łatwo ukisić w domu barszcz czerwony, który jest pyszny i bardzo zdrowy. Można go pić, można podać z uszkami, można zabielić i serwować z ziemniakami. Jest idealny na Wigilię, na rozgrzewkę, na niedobory żelaza. A kiedy już raz przekonasz się, jaki jest pyszny, to nigdy więcej nie sięgniesz po barszcze instant.



Składniki:

8 lub 10 buraków czerwonych
główka czosnku
woda
3 kostki rosołowe
sól, pieprz do smaku

Sposób przygotowania:

Przygotowuję dwa słoiki lub weki o pojemności jednego litra każdy: myję je dokładnie i wyparzam wrzącą wodą.

Połowę buraków odkładam, będą potrzebe za kilka dni, pozostałe myję, obieram cienko (koniecznie w rękawiczkach!), płuczę na durszlaku, kroję na plastry o grubości ok. 0,5 cm. 6 ząbków czosnku obieram i kroję na pół. Na dno każdego słoika wrzucam jeden ząbek, układam ciasno plastry buraków, w środek jeden ząbek, znowu buraki i blisko wierzchu kolejny ząbek czosnku.

Przegotowuję i studzę wodę, chłodną zalewam buraki. Do każdego słoika wkładam na wierzch skórkę z jednej kromki chleba, najlepiej razowego. Wciskam ją pod brzegi słoika. Przykrywam słoik papierem śniadaniowym, przymocowuję go gumką-recepturką. Stawiam w cieple. Barszcz należy kisić 5-7 dni.

Po tych kilku dniach zlewam barszcz do czystego, wyparzonego słoika. Biorę buraki pozostałe od kiszenia, myję je, obieram cienko, płuczę. Kroję na niewielkie cząstki. W garnku zagotowuję 2 l wody, rozpuszczam w niej kostki rosołowe, wkładam pokrojone buraczki. Gotuję na niewielkim ogniu przez godzinę. Po godzinie wyławiam buraczki, a do barszczu dolewam gorącej wody, jeśli dużo wyparowało. Kiedy się dobrze zagrzeje, ale jeszcze nie zagotuje, wlewam kiszony barszcz i na niewielkim ogniu podgrzewam przez chwilę. Ma być gorący, ale nie może się zagotować, bo wtedy straciłby kolor. Doprawiam solą, pieprzem i roztartym ząbkiem (lub dwoma) czosnku do smaku. Podaję z uszkami lub do krokietów.

Polędwiczki wieprzowe w sosie śmietanowo-musztardowym

Jedno z moich ulubionych dań: szybkie, proste i trudno zepsuć. Może trochę ciężkie przez ten śmietanowy sos, ale można przecież wrzucić zamiast śmietany jogurt i to niedużo. Tylko po co…



Składniki:
(na 3 porcje)

½ kilograma polędwiczek wieprzowych
2-3 ząbki czosnku
200 g śmietany
100 g jogurtu naturalnego
musztarda francuska (u mnie przynajmniej pół słoiczka)
sól, pieprz
masło i olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Polędwiczki myję, kroję na plastry i delikatnie rozgniatam dłonią. Posypuję solą i pieprzem. Kładę na rozgrzany tłuszcz i szybko obsmażam z dwóch stron. Pod koniec smażenia wrzucam pokrojony w plastry czosnek. Celowo nie przeciskam go przez praskę, tylko kroję, w potrawie ma być czuć jedynie lekki aromat czosnku.

Zmniejszam ogień, podlewam mięso odrobiną wody, przykrywam i duszę aż polędwiczki będą miękkie.

Śmietanę mieszam z jogurtem i musztardą. Mieszankę wlewam na patelnię i zagotowuję.
Sosu wyjdzie bardzo dużo, więc spokojnie można ograniczyć ilość składników.
Jeśli ktoś lubi gęstsze sosy, można całość oprószyć delikatnie mąką i dokładnie rozmieszać, albo dodać mąkę do śmietany.

Podaję z ryżem i prostą sałatą z winegretem.

Muffinki piernikowe

Zdarza się, że nie mamy czasu lub chęci i nie pozostaje nam nic innego jak drobne oszustwo. Zdarza się, że chcemy, żeby w domu pachniało piernikowo-świątecznie, ale myśl o długo dojrzewającym cieście nie wzbudza naszego entuzjazmu. Wystarczy wtedy kupić paczkę zwykłych pierników i w pół godziny upiec piernikowe muffinki. Nie dość, że ich aromat jeszcze długo będzie się unosił w powietrzu, to smakują przewybornie. Przepis, trochę zmodyfikowany, pochodzi z książki "Muffinki".



Składniki:
(12 muffinek)

140 g pierników (bez czekolady, bez nadzienia)
125 g miękkiego masła
100 g cukru
3 jajka
100 ml mleka
180 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody
skórka otarta z 1 cytryny
1-2 łyżeczki cynamonu (użyłam jednej)
szczypta soli

(lukier)
około 150 g cukru pudru
1-2 łyżki ciepłej wody

ewentualnie: płatki migdałów do dekoracji

Sposób przygotowania:

Dobrze, jeśli pierniki nie są zbyt miękkie, bo pierwsze zadanie to rozgniecenie ich wałkiem na drobne kawałeczki. Zazwyczaj biorę do tego woreczek foliowy do mrożonek (a raczej dwa woreczki), wsypuję do niego pierniki i walczę tłuczkiem do mięsa.
Okruchy piernika mieszam z mąką, proszkiem do pieczenia, solą, cynamonem i skórką cytrynową.

W drugiej misce ucieram masło z cukrem, potem dodaję jajka i mleko.

Łączę składniki mokre i suche. Tym razem postąpiłam wbrew swojemu zwyczajowi mieszania wszystkiego wyłącznie łyżką, bo chciałam trochę zmniejszyć niektóre olbrzymie piernikowe okruchy i chyba wyszło to muffinkom na dobre.

Wykładam blachę do muffinek papilotkami, nakładam ciasto do ¾ wysokości.
Wstawiam do nagrzanego piekarnika i piekę około 25 minut w 200 stopniach.

Po upieczeniu muffinek i wyłożeniu na kratkę do ostudzenia zostaje tylko zrobienie lukru.
Cukier puder ucieram z wodą. Nakładam powstały lukier na muffinki i jeśli mam coś do dekoracji, to posypuję dla lepszego efektu wizualnego. Bo o doznania smakowe absolutnie się nie martwię.

piątek, 27 listopada 2009

Biała Pavlova

Oto królowa! Najpiękniejszy z tortów, najsmaczniejszy z deserów. Stworzona przez australijskiego cukiernika na cześć Anny Pawłowej, rosyjskiej primabaleriny, polskiego zresztą pochodzenia. Tort miał oddać lekkość i zwiewność jej ruchów i trzeba przyznać, że żaden inny nie zrobiłby tego tak dobrze.
Trwają co prawda targi, czy ten fakt rzeczywiście zdarzył się w Australii, czy też raczej w Nowej Zelandii, ale dla nas najważniejsze jest to, że znamy przepis i też możemy cieszyć się niezwykłym smakiem tego bezowego deseru.
Bardzo polecam.


 


Składniki:

5 białek
250 g drobnego cukru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka octu winnego
300-500 ml śmietany kremówki
owoce do dekoracji

Sposób przygotowania:

Właściwie jedyne co trzeba zrobić przy Pavlovej, to ubić pianę z białek. Cała sztuka polega na tym, by zrobić to dobrze. Białka schładzam, wkładam do szklanej miski, a do ubijania używam miksera. Jestem zbyt leniwa by używać trzepaczek. Pod koniec ubijania dodaję ocet winny, i stopniowo, łyżka po łyżce wsypuję cukier cały czas ucierając. Na koniec dodaję mąkę ziemniaczaną.

Nagrzewam piekarnik do temperatury 180 stopni.

Blachę wykładam papierem do pieczenia i rysuję okrąg o średnicy około 20 centymetrów. Nakładam pianę z białek formując koło i wstawiam do piekarnika, po czym od razu zmniejszam temperaturę do 150 stopni. Piekę około godziny i dwudziestu minut do półtorej godziny. Beza powinna być krucha z wierzchu, a miękka i ciągnąca się w środku. Studzę przy otwartym piekarniku.

Ubijam śmietankę, wykładam na bezę i dekoruję owocami. Najpiękniej wyglądają maliny i jagody, ale zimną dobrze sprawdzają się też kiwi i brzoskwinie z puszki. Zresztą czegokolwiek nie wrzucicie, powinno być doskonale.

Placki z cukinią

Placki mają w sobie coś takiego, że ręka sama wyciąga się po następny. Jednak placki opisane poniżej nie mają nic wspólnego z tuczącymi słodkościami, ale niemal całkowicie składają się z warzyw. To doskonały pomysł na lekki posiłek nawet dla tych, którzy do cukinii nie są przekonani. Ale zaraz, zaraz, jak można nie lubić cukinii?

 


Składniki:
(na około 20 sporych placków)

4 nieduże cukinie (ok. 800 g)
1 spora marchewka
1 por (tylko biała część)
pęczek natki pietruszki
3 jajka
3-4 łyżki mąki
sól, pieprz
olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Cukinii nie obieram, tylko myję i ścieram na grubej tarce, ale też staram się kupować te mniejsze, młode sztuki. Marchewkę obieram i też ścieram, por kroję na małe kawałki, siekam natkę.

Najistotniejsze w przygotowaniu tych placków jest porządne odciśnięcie cukinii. Można użyć do tego celu sitka, jednak moim zdaniem to nie wystarczy i proponuję rozłożenie startej cukinii na ścierce.
(Właściwie to najlepiej byłoby to robić tak jak kiedyś robiono twaróg, czyli zawijano w lnianą ściereczkę i odciskano, najlepiej wieszając na haku na kilka godzin.)

Nie będę jednak czekała godzinami na cukinię, bo przecież trzeba ją wymieszać z marchewką, porem, natką, jajkami, mąką i doprawić solą i pieprzem.

Rozgrzewam na patelni olej, nakładam łyżką masę formując placki i smażę z obu stron aż się porządnie zrumienią.

Natkę pietruszki można zastąpić oregano, ale, zwłaszcza jeśli używa się suszonego, trzeba bardzo uważać z ilością.
Czasami jem placki z keczupem, ale bez dodatków też są wspaniałe.

Jajka w koszulkach

Jajka w koszulkach to moja nowa miłość. I nie przesadzam tu ani trochę. Łączą w sobie delikatność jajka na miękko ze sposobem podania jajek sadzonych. A jajka sadzone, ze względu na wskazania wagi, powinnam omijać szerokim łukiem. Szkoda tylko, że najbardziej smakują mi na grzankach…

 


Składniki:

woda
jajko
ocet

dodatki:

grzanka z chleba pszennego
łyżka startego parmezanu
2 plastry pomidora
2 czarne oliwki
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Do szerokiego rondelka wlewam wodę na wysokość kilku centymetrów (nie żałuję) i mieszam z kilkoma łyżkami octu. Wybijam jajko do miseczki tak, by nie uszkodzić żółtka i gdy zagotuje się woda delikatnie wkładam jajko. Chwytam przezornie położoną obok łyżkę i staram się zebrać jajko w estetycznie wyglądającą całość. Niektórzy wprawiają wodę w garnku w powolny ruch wirowy i wrzucają jajko w środek tego wiru. Gotuję chwilę (około półtorej minuty). Wyjmuję łyżką cedzakową.
Jeżeli białko nie jest idealne (a u mnie rzadko jest, by nie powiedzieć, nigdy), obcinam nożem, by uzyskać ładny owalny kształt.

Białko powinno się ściąć i otaczać płynne żółtko, które potem smakowicie rozleje się na … No właśnie, na czym? A tu już naprawdę nic Was nie ogranicza. Grzanki, chleb biały, chleb razowy, wędlina, ser, warzywa, nawet niektóre owoce. Najlepiej po prostu sprawdzić co akurat jest w lodówce (u mnie przynajmniej tak wygląda komponowanie dodatków).

Jajko w koszulce można wyjąć i gdy wystygnie ponownie podgrzać wrzucając na chwilę do wrzącej wody.

czwartek, 26 listopada 2009

Cytrynowe babeczki z polewą

Wszystko zaczęło się od herbaty. Osobiście jestem miłośniczką czarnej herbaty bez żadnych dodatków. Nie toleruję w tym boskim napoju ani cukru, ani cytryny, a o mleku bardzo proszę nawet nie wspominać.
Tymczasem mój mąż zrobił sobie herbatę z cytryną.
Przekroił owoc i kuchnię wypełnił orzeźwiający aromat, a moje ślinianki zaczęły intensywnie pracować. Musiałam zrobić coś cytrynowego. I to szybko
A jeśli szybko to oczywiście babeczki. Przepis na nie wzięłam z blogu Moje wypieki.


 


Składniki:
(na 12 sztuk)

1 szklanka mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
3/4 szklanki drobnego cukru
60 g miękkiego masła
2 jajka
90 ml jogurtu naturalnego
sok z 1 cytryny
otarta skórka z 2 cytryn

Sposób przygotowania:

Najpierw przesiewam mąkę, mieszam z proszkiem do pieczenia i solą.
Potem miksuję masło z cukrem i dodaję kolejno jajka. Mieszając dorzucam na przemian mąkę i jogurt i na koniec dodaję skórkę i sok z cytryny.

Następnie, w ramach opędzania się od asystującej mi rodziny, zatrudniam starsze dziecko do wykładania blachy na muffinki papilotkami, młodszemu dziecku daję jedną papilotkę do pomemłania, a mężowi każę sprawdzić czy piekarnik już się nagrzał do 200 stopni.
Nakładam ciasto do foremek i uzbrajam się w cierpliwość na około 20 minut.

Babeczki rosły w piekarniku, a mi wciąż było mało. Co dalej? Oczywiście polewa cytrynowa!

Składniki:

1 cytryna
25 g masła
80 g cukru
1 jajko

Sposób przygotowania:

Do rondelka wrzuciłam masło, cukier i ubite jajko. Dodałam otartą skórkę i sok z cytryny i cierpliwie podgrzewałam na wolnym ogniu często mieszając. Wreszcie polewa zgęstniała, więc wystawiłam ją na balkon, żeby szybko ostygła, bo babeczki już studziły się na kratce. I to nie był najlepszy pomysł, bo przykryłam ją tylko częściowo ściereczką, a zaczął padać śnieg. Kilka śnieżynek jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziło?

Jeśli podczas mieszania i polewania babeczek nie wyjecie połowy polewy łyżką, to prawdopodobnie sporo zostanie. I bardzo dobrze, następnym razem może zastąpi lukier do jakiejś babki. Wystarczy wlać do wyparzonego słoiczka i wstawić do lodówki, a postoi tam nawet 3 tygodnie.

Czekoladowe serduszka

Jest! Nareszcie przyszła!
Rozpakowałam paczkę, a w niej same cuda. Cukrowe kwiatki, gwiazdki, kurczaczki, cukrowy niedźwiadek i złote kuleczki – wszystko czego dusza zapragnie do dekoracji.
I na końcu rzecz najważniejsza: nowa blacha do moich ukochanych muffinek. Trzeba wypróbować.
Zabijcie mnie, ale nie pamiętam skąd wzięłam ten przepis :)


 


Składniki:
(12 sztuk)

muffiny:
120 ml mleka
120 g masła
80 g gorzkiej czekolady
120 g mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
100 g cukru
½ opakowania cukru waniliowego
szczypta soli
1 jajko, roztrzepane

polewa:
100 g gorzkiej czekolady
100 g masła

Sposób przygotowania:

Najpierw roztapiam czekoladę z masłem. Jak zwykle nie chce mi się bawić w kąpiele wodne i używam kuchenki mikrofalowej. Ma to dodatkowy plus, bo czekolada wcale nie jest wtedy zbyt gorąca i nie trzeba długo czekać na jej wystudzenie.

Przesiewam mąkę i mieszam z cukrem, cukrem waniliowym, proszkiem do pieczenia, sodą i szczyptą soli.

Wlewam mleko do czekolady i masła, a potem mieszam z sypkimi składnikami. Na końcu dodaję jajko i mieszam wszystko łyżką.

Nakładam do wysmarowanej masłem formy na muffinki w kształcie serc (nie do pełna, bo urosną) i wstawiam do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Piekę około 25 minut.

Gdy serduszka się studzą, zabieram się za polewę. Roztapiam gorzką czekoladę i masło (znowu w mikrofali, lenistwo jest moją immanentną cecha) i dokładnie mieszam. Polewam wystudzone babeczki i dekoruję tym, co mi akurat w ręce wpadnie.
Wołam męża i żądam wyrazów uznania.

środa, 25 listopada 2009

Sałatka z papryki i granatów

Są rzeczy, których nie sposób nie pokochać od pierwszego wejrzenia. Dla mnie jedną z nich są granaty, przede wszystkim za ich wygląd. Podczas ciemnych jesiennych miesięcy dodają naszemu życiu barw. Bo nawet przy zachmurzonym niebie jedzenie może być kolorowe.
Przepis z książki „Nigella świątecznie”.


 


Składniki:
(dla 1 osoby)

sałatka:
2-3 czerwone papryki
1 owoc granatu
garść kaparów

dressing:
1 łyżka soku z granatów
1 łyżeczka soku z cytryny lub limonki
3 łyżki oliwy
sól morska

Sposób przygotowania:

Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni.
Paprykę myję, osuszam, przekrawam na pół, wyjmuję pestki i gniazda nasienne. Wkładam do piekarnika skórą do góry i piekę około 20 minut, aż skórka miejscami poczernieje i będzie pod nią widać pęcherzyki powietrza. Wyjmuję, przekładam do miski i przykrywam szczelnie folią aluminiową. Czekam, aż papryki przestygną na tyle, by można było ich dotykać i obieram ze skóry.

Gdy papryka stygnie wyjmuję pestki z granatu i przygotowuję dressing, czyli mieszam wszystkie składniki trzepaczką lub widelcem.

Obraną ze skóry paprykę rwę na odrobinę mniejsze kawałki, albo wręcz zostawiam połówki i rozkładam na talerzu lub płaskim półmisku. Posypuję obficie pestkami granatu i polewam dressingiem. Posypuję kaparami.

Nie wiem jak Was, ale mnie zachwyciła.

Trifle z pestkami granatu

Idea kolacji we dwoje zazwyczaj opiera się na smacznych przekąskach i drinkach.
A gdyby tak połączyć jedno z drugim, w dodatku z minimalnym nakładem pracy?
Poniżej przedstawiam pomysł na to jak w dziesięć minut zrobić coś, czym olśni się swoją drugą połowę. W końcu nazwa tego deseru oznacza błahostkę.

Resztę czasu można poświęcić na inne przygotowania. I na relaks, rzecz jasna.


 


Składniki:
(4 porcje, bo przecież może coś zostać na następny dzień w lodówce)

200 g biszkoptów
250 g mascarpone
250 g śmietany kremówki
2 łyżki cukru pudru
pół słoiczka konfitury z czarnej porzeczki
2 owoce granatu
50 ml likieru pomarańczowego

Sposób przygotowania:

Ten deser koniecznie trzeba zrobić w przezroczystym naczyniu, żeby było widać wszystkie warstwy. Można zrobić w kilku pucharkach, można w jednym, wszystko zależy jak i komu chce się go podać.

Mascarpone ubijam z cukrem pudrem. Śmietankę ubijam, mieszam z mascarpone.

Dno naczynia wykładam biszkoptami, zalewam likierem. Zdecydowanie można wlać go więcej niż podałam w przepisie.

Na biszkopty nakładam konfiturę, na to ubity krem z mascarpone i śmietany, wszystko obficie posypuję pestkami granatu.

Polecam dostosowanie proporcji do własnych upodobań. Więcej dżemu, mniej dżemu, w ogóle bez dżemu, mnóstwo likieru, czy też raczej herbatka z niewielkim dodatkiem alkoholu do nasączenia – pozostawiam Wam tę decyzję. Jedno jest pewne: to będzie doskonały deser.

Sałatka z marynowanej kukurydzy

Kolejna z moich ulubionych sałatek, które wymagają minimum wysiłku. Doskonała jako przekąska, świetnie nadaje się na drugie śniadanie. Wystarczy zapakować do torby pudełko z warzywną zawartością, a wszyscy współpracownicy będą patrzyli z zazdrością znad swoich kanapek z szynką lub serem.

 


Składniki:

1 słoiczek marynowanej kukurydzy
1 duży por (tylko biała część)
250 g pomidorków koktajlowych
duża garść orzechów nerkowca
1 łyżka majonezu
1 łyżka jogurtu
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Orzechy nerkowca prażę na suchej patelni aż zbrązowieją i odstawiam do ostygnięcia.

Kukurydzę odcedzam, kroję na niewielkie kawałki. Pory kroję w paseczki, pomidorki na połówki. Wszystko wrzucam do miski, posypuję solą i pieprzem. Delikatnie mieszam.

Łączę majonez z jogurtem, polewam sałatkę, mieszam. Posypuję orzechami.

Kruche pierożki z nadzieniem marchewkowo-imbirowym

Ten przepis jest najlepszym przykładem na to, jak zrobić coś z niczego. Jedynym składnikiem, którego nie mam standardowo w domu jest świeży imbir, ale czasami o nim pamiętam i wtedy właśnie wymyślam kolejną potrawę z bardzo lubianym przeze mnie połączeniem marchewki, imbiru, cebuli i czosnku. Robiłam już makaron z tak przyrządzoną marchewką, sakiewki z ciasta filo z nadzieniem marchewkowym, podaję to jako dodatek do mięs i wreszcie dzisiaj zrobiłam kruche pierożki.
Co tu dużo kryć, wyszły przepyszne.




Składniki:
(na 20-25 pierożków)

ciasto:
250 g mąki
szczypta soli
125 g zimnego masła
1 jajko
zimna woda

farsz:
400 g marchewki (3-4 sztuki)
1 cebula
kawałek imbiru wielkości kciuka
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
oliwa do smażenia

Sposób przygotowania:

Mąkę przesiewam i mieszam z solą. Zazwyczaj używam mąki pszennej i mąki krupczatki (na przykład 200 g pszennej + 50 g krupczatki). Siekam masło i rozcieram w palcach z mąką, aż uzyskam drobne kawałeczki. Dodaję jajko, wlewam odrobinę wody i szybko zagniatam ciasto. Owijam w folię aluminiowa i wkładam do lodówki na około godzinę.

Ciasto spokojnie się chłodzi, a ja w tym czasie kroję cebulę na drobniutkie kawałeczki, odrobinę solę i podsmażam na oliwie. Gdy się zeszkli dorzucam posiekany drobno czosnek oraz imbir starty na drobnej tarce, przyprawiam solą oraz pieprzem i smażę wszystko jeszcze jakieś 2 minuty. Potem dodaję obraną i startą na grubej tarce marchewkę i smażę jeszcze kilka minut. Przykrywam i duszę na wolnym ogniu, aż marchewka trochę zmięknie.

Rozwałkowuję ciasto jak najcieniej się da (a przy moich umiejętnościach nie jest to zbyt cienko) i wycinam kółka. Nakładam łyżką wystudzony farsz marchewkowy i zlepiam pierożki.

Wkładam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę około pół godziny. Przed upieczeniem można posmarować rozmąconym żółtkiem, ale mi się zazwyczaj nie chce.

wtorek, 24 listopada 2009

Sałatka z awokado i cykorii

Bardzo pożywna, sycąca sałatka, jeśli podana w konkretnej ilości. Jeśli wyliczoną niżej porcję zaserwujemy większej liczbie gości, stanie się miłym akcentem na rozgrzanie kubków smakowych i pobudzenie soków trawiennych.


Składniki:
(na 2 osoby)
  • 1 awokado
  • 4 cykorie
  • puszka kukurydzy
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
sos winegret:
  • 3 części oliwy
  • 1 część octu balsamicznego
  • szczypta soli
  • szczypta pieprzu
  • 1 łyżeczka musztardy francuskiej

Sposób przygotowania:

Cykorie myję i kroję w plasterki, dodaję odsączoną kukurydzę i natkę, mieszam z winegretem.

Dodaję cienko obrane i pokrojone w kostkę awokado. Delikatnie mieszam, żeby avocado się nie rozpadło. Cykoria ma gorzkawy smak, więc lepiej wymieszać ją z sosem godzinę przed podaniem, by się przegryzła.

Czekoladowa Pavlova z malinami

Miłośniczką Pavlovej stałam się od pierwszego razu. To jedno z najbardziej dekoracyjnych ciast i zawsze wywołuje ślinotok oraz okrzyki zachwytu u gości (szczególnie gdy przyozdobione kolorowymi sezonowymi owocami).
Nic więc dziwnego, że wreszcie przyszła pora na czekoladową wersję. A jak wiadomo, czekolada i maliny to naprawdę dobrzy przyjaciele.
Przepis pochodzi z książki Nigelli „Lato w kuchni przez okrągły rok”.




Składniki:

białka z 5 dużych jaj
250 g drobnego cukru
2,5 łyżki przesianego kakao
1 łyżeczka octu balsamicznego albo winnego
50 g drobno posiekanej gorzkiej czekolady
300 ml śmietany kremówki
2-3 łyżki gorzkiej czekolady startej na tarce o dużych oczkach

Sposób przygotowania:

Ubijam pianę z białek i pod koniec stopniowo dodaję cukier oraz wlewam ocet cały czas miksując. Wsypuję kakao i czekoladę i delikatnie, ale dokładnie mieszam.

Blachę wykładam papierem do pieczenia, na którym rysuję okrąg o średnicy około 20 cm. Rozkładam masę i wyrównuję boki i górę bezy. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i od razu zmniejszam temperaturę do 150 stopni. Piekę trochę ponad godzinę (nawet półtorej).
Beza powinna być chrupka z wierzchu, a w środku miękka i ciągnąca. Studzę w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.

Ubijam śmietanę, rozkładam na bezie i posypuję malinami. Na wierzch dorzucam wiórki czekoladowe, ale tylko jeśli zdążę, bo sępy czekają.

Delicje

Jedne z najlepszych ciasteczek jakie w ogóle piekłam. Jeśli ktoś jest bardzo leniwy, to może pominąć nakładanie dżemu i polewy i zjeść bez dodatków. Też pyszne, ale osobiście polecam te ciężkie [dla mnie] prace manualne, bo efekt przechodzi wszelkie oczekiwania.
Przepis pochodzi z książki „183 nowe przepisy siostry Anastazji”.


 


Składniki:

ciastka:
300 g mąki
150 g masła
100 g cukru pudru
2 żółtka
1-2 łyżki śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia
dżem pomarańczowy, morelowy lub malinowy

polewa:
100 g czekolady
50 g śmietanki kremówki

Sposób przygotowania:

Mąkę przesiewam, mieszam z proszkiem do pieczenia, dodaję zimne masło pokrojone w kostkę i siekam na małe kawałeczki obtoczone w mące. Potem wrzucam cukier, żółtka, śmietanę i szybko zarabiam ciasto. Owijam w folię aluminiową i schładzam przez około godzinę w lodówce.

Ciasto rozwałkowuję dość cienko, wykrawam niewielkie kółka. Piekę w temperaturze 200 stopni aż się zezłocą.

Gdy stygną przygotowuję polewę. Stapiam w kuchence mikrofalowej (lub na parze) czekoladę, dodaję śmietankę i dokładnie mieszam, aż uzyskam gładką masę. Często robię polewę z masłem zamiast śmietanki.

Gdy ciastka nie są już gorące (bo nie sądzę, żebym wytrzymała, aż zupełnie wystygną, chociaż na pewno byłoby lepiej) nakładam na środek każdego trochę dżemu, a potem oblewam czekoladą.
Niebo w gębie!

Karpatka

Legendarne ciasto, ach! Jako dziecko najpierw zjadałam kruchą górę, a później łyżeczką wyjadałam krem. Lubię karpatkę, bo jest pyszna, ale też efektowna, co przy gościach przywiązanych do kuchni tradycyjnej jest nie do przecenienia.


Składniki
:

Ciasto:
1 szklanka wody
100-120 g masła
1 szklanka mąki
4 jajka

Krem:
2 szklanki wody
1,5 łyżki mąki pszennej
3 łyżki mąki ziemniaczanej
0,5 szklanki cukru
2 żółtka
200 g masła
spirytus

Sposób przygotowania:

Gotuję wodę z tłuszczem, mieszając wsypuję mąkę. Gdy ciasto stanie się szkliste, odstawiam na bok, studzę, wbijam po jednym jajku, mieszam dokładnie.

Blachę (dużą, płaską z piekarnika) smaruję tłuszczem, wykładam na nią ciasto od razu dzieląc go na dwie równe części. Ciasto bardzo się przykleja do łyżki, więc aby je dobrze rozprowadzić, moczę łyżkę w oleju i wówczas rozciagam je bez większych problemów. Piekę 30 minut w temp. 200 stopni C, aż nabierze złotego koloru.

Obie mąki i żółtka rozrabiam w 1/3 szklanki wody, resztę wody zagotowuję z cukrem, wlewam do niej rozrobiony budyń, gotuję przez chwilę, aż na powierzchni pojawią się pęcherzyki powietrza. Odstawiam, studzę.

Masło ucieram na puch, dodaję po łyżce ostudzony krem, dokładnie ucieram. Na końcu dodaję 1-2 łyżki spirytusu.

Masę wykładam na upieczone ciasto, przykrywam drugą częścią. Przed pokrojeniem posypuję cukrem pudrem. Kroję ostrym nożem.

Czekoladowy tort z bitą śmietaną

W moim rodzinnym domu torty jadło się wyłącznie od święta. Mówię tu jednak o klasycznym torcie porządnie nasączonym alkoholem, przełożonym ciężkimi kremami (może brzmi to nieciekawie dla niektórych, ale zapewniam, że tort mojej matki to było mistrzostwo świata).
Postanowiłam zerwać z ograniczającymi mnie przyzwyczajeniami i zrobiłam ten lekki, śmietanowy tort z wiśniami. Kosztował mnie niewiele pracy, za to efekt cieszył oko i podniebienie. Biszkopty górą!


 


Składniki na biszkopt:

6 jajek
¾ szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
¾ szklanki mąki
2-3 łyżeczki kakao

Sposób przygotowania:

Ubijam pianę. Pod koniec dodaję 1/3 szklanki cukru, a potem żółtka wymieszane z resztą cukru. Bardzo delikatnie mieszam z przesianą mąką wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakao.

Wylewam na wysmarowaną i wysypaną drobniutką tartą bułką tortownicę o średnicy 24 centymetrów.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 160 stopni, piekę około 15-20 minut, potem podgrzewam piekarnik do 200 stopni i piekę kolejne 20 minut i staram się w tym czasie wyeliminować skaczące dzieci z okolic piekarnika, bo cały czas mam w pamięci przestrogi dotyczące wpływu wstrząsów na biszkopty.
Delikatnie wyjmuję z piekarnika, studzę (nie wyjmuję z formy dopóki nie przestygnie!) i przekrajam na dwa plastry.

Składniki na poncz:

½ szklanki zimnej wody
sok z jednej cytryny
cukier
aromat rumowy (niekoniecznie)
alkohol (u mnie nie, bo to tort głównie dla dzieci)

Sposób przygotowania:

Wszystko dokładnie mieszam i nasączam biszkopt.

Składniki na masę:

500 ml śmietanki kremówki
50 g cukru pudru
1-2 łyżeczki żelatyny
konfitura wiśniowa lub wiśnie z kompotu

dodatkowo:
wiśnie kandyzowane, wiórki czekoladowe do ozdoby

Sposób przygotowania:

Żelatynę mieszam z niewielką ilością (najwyżej ¼ szklanki) gorącej wody. Przestudzam.

Ubijam śmietankę na sztywno, pod koniec dodaję cukier. Na końcu dodaję rozpuszczoną w wodzie żelatynę i ubijam.

Dolny placek smaruję około 1/3 bitej śmietany, wykładam na to wiśnie z kompotu. Przykrywam górnym plackiem, górę i boki tortu smaruję pozostałą śmietaną i dekoruję w dowolny sposób.
Schładzam w lodówce.

Najprostsze ciasto z owocami

Jeśli przynajmniej połowa rodziny chodzi i jęczy, że zjadłaby coś dobrego, a ja naprawdę nie mam ochoty na długie siedzenie w kuchni, to mam idealne ciasto na tę sytuację. Jedyne o czym trzeba pamiętać, to żeby w zamrażalniku leżała awaryjna paczka owoców. Reszta składników jest w domu prawie zawsze, a jeśli nie, to zawsze można pójść po szklankę mąki do sąsiada. Może przy okazji uda się zawrzeć jakąś interesującą znajomość.



Składniki:

4 jaja
¾ szklanki cukru
½ szklanki oleju
1 ½ szklanki maki
1 ½ lyzeczki proszku do pieczenia
owoce, około 800 g (mogą być mrożone)
ewentualnie aromat do ciasta

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę i mieszam z proszkiem do pieczenia.

Jajka ubijam z cukrem, dodaję olej, potem wsypuję przygotowaną mieszankę mąki z proszkiem i porządnie miksuję.
W takich chwilach z miłością patrzę na mój nowy nabytek czyli mikser z obrotową misą. Siedzę i patrzę, a ciasto się samo robi.

No dobrze, tak naprawdę wcale nie siedzę, tylko wysmarowałam w tym czasie okrągłą blaszkę (24 cm) masłem, wysypałam bułką tartą i włączyłam piekarnik.

Wylewam ciasto na blachę, a na wierzch wrzucam owoce. Moje ulubione to wiśnie lub śliwki, półkilogramowa mrożonka to jakby ciut za mało. Jeśli śliwki są świeże, przekrawam na pół i układam skórką do dołu.

Piekę około 50 minut w 180 stopniach.
Posypuję cukrem pudrem, można polukrować.

Sernik nowojorski

Powiedzieć, że polecam ten sernik to za mało. Jest absolutnie fantastyczny. Bardzo delikatny, kremowy z delikatną nutą cytryny. Nic dziwnego, że znikał z talerzy w wyjątkowo szybkim tempie.
Miarą sukcesu niech będzie pytanie mojej znajomej, która nie ma szczególnego zamiłowania do kucharzenia, ale po uporaniu się ze sporą porcją ciasta, zapytała z nadzieją „Może ja też bym potrafiła zrobić taki sernik?”. Odpowiedź oczywiście brzmi: tak! Najlepiej jeszcze dziś.
Przepis ze strony Moje wypieki.

Anka

 


Składniki:

spód i boki:
250 g ciastek digestive
125 g rozpuszczonego masła

masa serowa:
750 g kremowego sera
3 duże jaja
200 g cukru pudru
180 g gęstej kwaśnej śmietany
2 łyżeczki startej skórki z cytryny
60 ml soku z cytryny

Sposób przygotowania:

Podane składniki przewidziane są na formę o średnicy 22 cm. Niestety akurat takiej nie miałam, więc upiekłam w formie 28 cm. Po prostu wzięłam więcej ciasteczek Digestive i masła tak, żeby wyłożyć spód i boki, a sernik wyszedł nieco niższy. Minusem jest to, że górna warstwa śmietanki, która ma się oddzielić po schłodzeniu jest wtedy bardzo, bardzo cieniutka, ale przecież zawsze można wziąć więcej smietany.

Ponieważ używałam tortownicy, która nigdy nie jest szczelna, bardzo dokładnie wyłożyłam ją folią aluminiową. Przykryłam dno rozłożonej formy, zapięłam boki i dopiero wtedy owinęłam je folią. Serniki jednak tak bardzo lubią przeciekać, że w piekarniku stawiam je zawsze na blasze a nie na kratce.

Roztapiam masło i mieszam z pokruszonymi ciastkami. Wykładam spód i boki formy, wstawiam do lodówki i schładzam.

Mikserem ucieram jajka z cukrem, dodaję serek, śmietanę, skórkę i sok z cytryny i miksuję ciasto. Chociaż trudno tu mówić o cieście, bo bardziej przypomina to jakiś napój – jest wyjątkowo rzadkie, nawet jak na serniki.

Wylewam masę na formę z ciastkami i piekę w temperaturze 170 stopni około półtorej godziny (nie, nie pomyliłam się, tak długo).
Ten sernik, jak większość jego kompanów, nabiera charakteru dopiero po całonocnym pobycie w lodówce. Warto czekać!

Ciasteczka maślano-cytrynowe

Bardzo maślane i bardzo kruche. A dzięki temu, że wyciska się je przez szprycę, wyglądają zupełnie jak kupione w cukierni. Szybkie i proste.
Chociaż muszę przyznać, że posmak mąki ziemniaczanej nie do końca mi odpowiada. Za to nie ma w nich jajek, co dla niektórych jest nie do przecenienia.
Przepis pochodzi ze strony Moje wypieki.


 


Składniki:
(powinny się zmieścić na jednej dużej blaszce, ale trzeba je upchnąć, na szczęście nie rosną)

250 g miękkiego masła
starta skórka z 1 cytryny
40 g cukru pudru
225 g mąki pszennej
75 g mąki ziemniaczanej

Sposób przygotowania:

Przesiewam i mieszam oba rodzaje mąki.
Do miski wkładam masło, cukier i skórkę z cytryny, miksuję do białości. Dodaję przygotowane mąki i znowu miksuję.

Wyciskam na blachę przez szprycę z końcówką w kształcie gwiazdki.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekę około 15 minut. Są bardzo miękkie, więc zanim je zdejmę muszę poczekać kilka minut.
Do popołudniowej herbatki w sam raz.

Sałatka z selerem i kurczakiem

Recepturę tej sałatki opracowałam kiedyś przez przyjazdem moich Rodziców, desperacko chcąc odejść od imieninowej klasyki, ale zostawić Tacie jej namiastkę w postaci majonezu. Wyszło całkiem smacznie.

Składniki:
  • 1 słoik selera w zalewie łagodnej
  • 1 puszka kukurydzy
  • 1 świeża papryka czerwona
  • 3 jajka na twardo
  • 1 mała cebula
  • 1 duża pierś z kurczaka
  • sól, pieprz
  • majonez

Sposób przygotowania:

Najpierw gotuję jajka na twardo i studzę je w zimnej wodzie. Równocześnie gotuję pierś z kurczaka w osolonej wodzie.

Seler i kukurydzę odsączam na sicie. Paprykę kroję w kostkę o boku ok. 0,5 cm, cebulę siekam drobniutko.

Ostudzoną pierś z kurczaka kroję w kostkę o boku ok. 1 cm. Jajka trę na grubych oczkach tarki.

Delikatnie mieszam składniki sałatki, soląc ją i doprawiając pieprzem. Na końcu dodaję majonez i wstawiam do lodówki na dwie godziny.

Tarta ze śliwkami

Gdy myślę o tej tarcie, to pierwsze zdanie brzmi: jest pracochłonna. Ale zaraz potem przychodzi do głowy drugie określenie: imponująca. A potem trzecie: przepyszna.
Niestety tak to już w kuchni bywa, że nie zawsze uda się osiągnąć fantastyczny efekt przy minimalnym nakładzie pracy, ale zapewniam, że w przypadku tej tarty warto się potrudzić.

Przepis pochodzi z książki "Jamie Oliver w domu".


 



Składniki:


ciasto:
250 g mąki
50 g cukru pudru
szczypta soli
125 g zimnego masła
skórka starta z jednej cytryny
2 jajka
parę łyżek mleka lub wody

krem migdałowy:
280 g migdałów bez łupin lub płatków migdałowych
50 g mąki pszennej
1 laska wanilii
250 g miękkiego masła
250 g cukru do wypieków
3 jajka

śliwki:
1 kg śliwek
80 g drobnego cukru
2 paczki cukru waniliowego
½ łyżeczki przyprawy do pierników
1 łyżeczka mąki kukurydzianej
50 g płatków migdałowych
cukier puder


Sposób przygotowania:

Zaczynam od ciasta. Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Masło kroję w drobną kostkę, rozcieram z mąką na drobne kawałeczki. Dodaję skórkę z cytryny, mieszam. Dokładam jajka i mleko lub wodę, po czym szybko zagniatam ciasto.
Kruchego ciasta nie wyrabiam nigdy długo, tylko tyle by się połączyły składniki.
Owijam w folę i wkładam na godzinę do lodówki.

Po tym czasie wyjmuję, rozwałkowuję i wykładam formę do tarty (przynajmniej 28 cm) obcinając wystające brzegi. Staram się jak najmniej ugniatać ciasto rękoma, będzie wtedy bardziej kruche. Znowu wstawiam przynajmniej na godzinę do lodówki, a jeśli na krócej to do zamrażarki.
Zasada jest zawsze taka, by wstawiać zimne kruche ciasto do nagrzanego piekarnika.
Rozgrzewam więc piekarnik do 180 stopni i podpiekam około 10 minut z obciążeniem z ryżu lub fasoli wyłożonym na papierze do pieczenia, a potem zdejmuję papier i piekę jeszcze pięć minut.

Teraz krem migdałowy.
Mielę migdały na proszek i mieszam z mąką. Przecinam laskę wanilii na pół, dodaję razem z cukrem do masła i miksuję na puszystą masę. Dodaję do masła migdały z mąką, rozmącone jajka i ucieram wszystko na gładki krem. Wstawiam do lodówki na około pół godziny.

Przygotowanie śliwek to już bułka z masłem. Wypestkowuję owoce, połowę z nich siekam, wkładam do garnka z grubym dnem, dodaję drobny cukier, cukier waniliowy i przyprawę do pierników, duszę na małym ogniu. Gdy w garnku mam już marmoladę, zagęszczam mąką kukurydzianą i znowu zagotowuję.
Resztę śliwek kroję na połówki lub ćwiartki (zależy od wielkości), posypuję cukrem pudrem na kilka minut przed wstawieniem ciasta do piekarnika, by puściły sok.

A teraz najlepsze, czyli składam wszystkie części.
Na podpieczony spód wykładam marmoladę śliwkową, na to schłodzony krem migdałowy, a na wierzchu rozkładam pokrojone śliwki wciskając je lekko w ciasto. Posypuję płatkami migdałów. Wreszcie wstawiam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i uzbrajam się w cierpliwość nawet na godzinę.

Przede mną piękna jesienna tarta. Smacznego!

poniedziałek, 23 listopada 2009

Kruche ciasteczka z cynamonem

Bardzo proste i szybkie ciasteczka, które można upiec na długo przed planowanym terminem konsumpcji, albo przechowywać w puszce na wypadek niespodziewanych gości. Może Wam się uda ta sztuka, bo mnie jeszcze nigdy. Wszystko, co ugotuję, upiekę czy usmażę wychodzi błyskawicznie, jakby nogi miało. Podejrzewam, że może to mieć pewien związek z trzema Facetami Mojego Życia.

Przepis z książki Philippe'a Delacourcelle'a “Kuchnia z bukietem przypraw”.



Składniki:

ciasto:
  • 250 g masła
  • 100 g cukru
  • 350 g mąki
  • 1 mała czubata łyżeczka cynamonu

do obtoczenia:
  • ok. 200 g cukru kryształu

Sposób przygotowania:

Do dużej miski przesiewam mąkę, wrzucam pokrojone na małe kawałki masło, wsypuję cukier i cynamon. Siekam łopatką, zagniatam ciasto. Z ciasta formuję wałek o średnicy 2 cm. Obtaczam wałek w cukrze, przecinam na pół i wkładam na 30 min. do lodówki.

Kiedy ciasto stwardnieje, kroję je na krążki grubości 1 cm. Nagrzewam piekarnik do 180 stopni.

Blachę smaruję masłem i oprószam mąką. Układam na niej krążki ciasta w odstępach (lekko urosną), wstawiam do gorącego piekarnika i piekę do lekkiego zrumienienia.

Ciasteczka zostawiam na blasze do przestygnięcia. Chłodne delikatnie zdejmuję z blachy i kiedy są już całkowicie wystudzone, przekładam do hermetycznego pudełka. Z którego znikają jak sen jaki złoty...

Ciasto z gruszkami, rumem, czekoladą i cynamonem

Czy nie dostaliście ślinotoku po przeczytaniu samego tytułu? Moje ślinianki dostają turbo przyspieszenia, gdy tylko pomyślę o tym cieście. Jest znakomite. Czaruje aromatem rumu i cynamonu, uwodzi miękką, rozpływającą się w ustach czekoladą.

Przepis autorstwa nutelli pochodzi z serwisu Wielkie Żarcie. Lekko go zmodyfikowałam.


Składniki:


2 duże gruszki
150 g masła
150 g cukru
300 g mąki
4 jajka
1 łyżka sody
0,5 szklanki mleka
100 g czekolady gorzkiej drobno pokrojonej
2 łyżki rumu
4 czubate łyżki płatków owsianych
1 łyżeczka cynamonu
0,5 łyżeczki zmielonej gałki muszkatołowej
cukier puder po posypania

Sposób przygotowania:

Masło ucieram z cukrem, dodaję po jednym jajku. Powoli wsypuję mąkę wymieszaną z sodą na przemian z mlekiem, a następnie dodaję cynamon, gałkę, płatki owsiane i na końcu rum. Mieszam dokładnie na najniższych obrotach miksera. Wyłączam mikser, wsypuję drobno pokrojoną czekoladę i mieszam łyżką.

Gruszki obieram, wykrawam gniazda nasienne, kroję na cienkie plasterki.

Dno tortownicy o średnicy 23 cm wykładam papierem do pieczenia, wlewam do niej 2/3 ciasta, układam plasterki gruszek wciskając je pionowo jeden obok drugiego i przykrywam resztą ciasta.

Piekę ponad godzinę w 180 stopniach z termoobiegiem lub 190 stopniach góra-dół. Przed wyjęciem wbijam wykałaczkę – jeśli nie oblepia się ciastem, jest gotowe. Oprószam cukrem pudrem i podaję na ciepło, dopóki czekolada jest jeszcze miękka.

Prosta zupa warzywna

Łosoś, awokado, pomidorki koktajlowe, rukola – wszystko pyszne, ale czasami tęskno do czegoś bardziej swojskiego. Do dania, które kojarzy się z kuchnią w domu na wsi, z ciepłym zapieckiem i szeroką pajdą chleba na zagryzkę. I gdy dopadnie mnie taka nostalgia, robię sobie właśnie prostą warzywną zupę.

 


Składniki:

ok. 2 litry wody
2 marchewki
1 pietruszka
¼ główki kapusty
3-4 ziemniaki
1 duża cebula
20 dkg boczku wędzonego
koperek
sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie
łyżka śmietany lub jogurtu naturalnego

Sposób przygotowania:

Wlewam wodę do garnka, stawiam na kuchenkę i zabieram się za niewdzięczną pracę przygotowania warzyw. Przynajmniej dla mnie jest niewdzięczna, bo mimo zdecydowanie wiejskiej proweniencji, skóra na moich rękach buntuje się przy wszelkich pracach domowych, a do rękawiczek nienawykłam. Ale cóż robić. Taki los kucharza bez pomocnika.

Obieram marchewkę, pietruszkę, ziemniaki, myję i kroję w kostkę. Ziemniaki odstawiam zalane zimną wodą, żeby nie ściemniały. Kapustę szatkuję na niewielkie kawałki, koperek dokładnie siekam.
Boczek kroję w słupki lub kostkę, a cebulę dość drobno ciacham.
W tym czasie zaczyna się już gotować woda.

To czy wrzucam warzywa do zimnej wody czy na wrzątek zależy od tego, co chcę osiągnąć. Jeśli chcę, by wyszedł mi jak najbardziej esencjonalny wywar – wrzucam do zimnej, tak jak na przykład mięso na rosół. Ale jeśli chcę, by moje warzywa zatrzymały jak najwięcej smaku – wkładam je do wrzątku.
Wrzucam więc kapustę, marchewkę i pietruszkę, dorzucam listek laurowy i dwa ziarenka ziela angielskiego. Gotuję kilka minut i dodaję ziemniaki.

Gdzieś w tak zwanym międzyczasie podsmażam boczek i cebulę (robię to rzecz jasna razem, jestem zbyt leniwa by rozdzielać smażenie na dwie tury) tak, by cebula ładnie się zeszkliła, a boczek przyrumienił. Dorzucam razem z wytopionym tłuszczem do gotującej się zupy i zostaje mi tylko czekać, aż ziemniaki będą miękkie.

Jeszcze tylko pod koniec gotowania dodaję posiekany koperek, pieprz i sól. Chociaż z tą ostatnią radzę uważać, bo zazwyczaj boczek jest już wystarczająco słony.

Zdejmuję zupę z kuchenki i zabielam tym, co akurat mam w lodówce. Nie wiem co prawda czy zupa ze smażonym boczkiem stanie się wyraźnie lżejsza jeśli zastosuję jogurt zamiast śmietany, ale przynajmniej mam wrażenie, że jem zdrowiej.
Smacznego!

Rogaliki krucho-drożdżowe

Zdecydowanie moje ulubione rogaliki. Zawsze wychodzą i obłędnie smakują. Ich jedyna wada polega na tym, że zbyt szybko znikają z talerza.
Może od razu zróbcie z podwójnej porcji?
Przepis pochodzi z tej strony.


 


Składniki:
(na około 25 sztuk)

1½ szklanki mąki tortowej + 1 łyżka
łyżka cukru
2 łyżeczki suchych drożdży
1 jajko (lub dwa jeśli chcemy smarować rogaliki przed pieczeniem)
czubata łyżka jogurtu naturalnego lub kwaśnej śmietany
100 g masła
dżem lub konfitura (oczywiście powidła śliwkowe!)
szczypta soli
cukier puder do posypania

Sposób przygotowania:

Ucieram drożdże, jogurt, łyżkę cukru i łyżkę mąki. Ostawiam w ciepłe miejsce na kwadrans.

Przesiewam mąkę, wsypuję sól i siekam razem z masłem, potem dodaję drożdże oraz jajko i wyrabiam ciasto. Owijam w folię aluminiową i schładzam co najmniej przez godzinę w lodówce.

Dzielę ciasto na części, rozwałkowuję na kształt koła i tnę na trójkąty. Nakładam powidła i zwijam rogaliki. Można posmarować rozbełtanym jajkiem, ale wyznam w tajemnicy, że wcale nie jest to konieczne, bo smak i tak będzie fantastyczny. Polecam za to posypanie cukrem pudrem po upieczeniu.

Piekę w temperaturze 180 stopni aż nabiorą pięknego złotego koloru.
Koniecznie trzeba uważać przy próbowaniu, bo dżem jest zawsze o wiele bardziej gorący niż ciasto i łatwo o poparzenie języka :)

Kurczak z rosołu z warzywami

Nie lubię mięsa z rosołu. Nic na to nie poradzę, ale wygotowane kawałki kurczaka nie wzbudzają mojego entuzjazmu. W rosole toleruję wyłącznie makaron i natkę pietruszki, ewentualnie marchewkę.

Jeszcze bardziej natomiast nie lubię, gdy mi się jedzenie marnuje, a że rosół, znany ze swoich leczniczych właściwości, w sezonie jesienno-zimowym robię całkiem często, to musiałam wymyślić jakiś sposób na wykorzystanie zalegającego mięsiwa.

Przepis okazał się nie tylko prosty, ale i bardzo smaczny, a mój czteroletni syn, wielbiciel wszelkich mieszanek mięsno-warzywnych, zajada się tym z wielkim upodobaniem.


 


Składniki:
(2-4 porcje)

½ kg drobiowego mięsa z rosołu
1 cebula
2 ząbki czosnku
2-3 marchewki
1 papryka czerwona lub żółta
czerwona fasola w puszce
fasolka szparagowa w puszce
natka pietruszki
pieprz, sól
oliwa lub olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Myślę, że jak wszystkie smażone warzywa, danie byłoby dużo lepsze, gdyby robić je w woku. Niestety, moja kuchnia nie jest z gumy i następnego wielkiego naczynia już nie zmieszczę, więc musi mi wystarczyć duża patelnia.

Zaczynam od cebuli, ciacham dość drobno i wrzucam na rozgrzany tłuszcz, żeby się zezłociła.

Dodaję czosnek pokrojony na plasterki (jeśli ktoś woli bardziej aromatycznie to można przecisnąć przez praskę), marchewkę w słupkach i paprykę w kawałkach o dowolnym kształcie. Smażę wszystko na dość mocnym ogniu przez kilka minut. Potem dorzucam mięso pokrojone w kostkę i odsączone fasolki. Posypuję wszystko obficie natką pietruszki i duszę przez kilka minut. Pod koniec dodaję sól i pieprz, chociaż jeśli ktoś ma problem z nadciśnieniem, to akurat to danie doskonale obędzie się bez przyprawiania.

Najlepsze z ryżem.

Muffiny pomarańczowe

Ten przepis jest mi szczególnie bliski, bo mówi wyraźnie: „najważniejsze w cieście na muffiny jest to, by nie mieszać go zbyt długo”. Dla takiego lenia jak ja nie ma lepszej zachęty. No, może oprócz smaku, bo zaręczam, że skusi każdego. Szczególnie, gdy podawane jeszcze ciepłe z masłem i konfiturą. A jeśli jeszcze upiekę je w kształcie serduszek, to znikają jak sen złoty.

Przepis pochodzi z książki "Nigella gryzie".


 


Składniki:
(12 sztuk)

75 g masła
100 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
100 ml mleka
1 jajko
250 g mąki
25 g mielonych migdałów
½ łyżeczki sody
2 łyżeczki proszku do pieczenia
75 g cukru
skórka z jednej pomarańczy

Sposób przygotowania:

Rozpuszczam i studzę masło. Mieszam mleko, sok, jajko i dodaję masło. W drugiej misce mieszam suche składniki, czyli całą resztę, przy czym o migdałach zazwyczaj zapominam.
Mieszam zawartości obu naczyń widelcem.

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni. Formę do muffinek wykładam papilotkami lub smaruję masłem. Piekę około 20-25 minut. Studzę na metalowej kratce. A raczej, czekam aż przestaną parzyć, bo najlepsze są jeszcze ciepłe.

Pierogi z kapustą i grzybami

Przychodzi grudzień, a ja lepię pierogi. Pracowicie gniotę, wałkuję, sklejam, gotuję, a nadwyżkę obowiązkowo zamrażam.
Tak, tak, praca trwa dokładnie tak długo jak Wam się wydaje. Cóż jednak zrobić, skoro efekt nieodmiennie powala mnie na kolana? Więc klękajcie narody! Dziś na obiad pierogi z kapustą i grzybami!


Anka

 


Składniki:
(na około 50 sztuk)

ciasto:
½ kg mąki
szczypta soli
1 łyżka oleju
1 szklanka gorącej wody

farsz:
1 kg kiszonej kapusty
1 cebula
ok. 80 g suszonych grzybów
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Grzyby, namoczone poprzedniego dnia albo przynajmniej dwie godziny wcześniej, lekko obgotowuję.

Kapustę bardzo dokładnie odciskam, drobno siekam, dodaję grzyby wraz z wywarem i gotuję pod przykryciem na małym ogniu.

Cebulę drobniutko kroję i lekko podsmażam na oleju. Dodaję do kapusty. Doprawiam solą i pieprzem. Pieprzu może być sporo, nadzienie nie może być zbyt delikatne, bo ciasto pierogowe jest praktycznie bez smaku. Wtedy oczywiście zaczynam od podsmażenia cebuli i dopiero potem dodaję kapustę i grzyby.

Kapusta musi się teraz gotować na wolnym ogniu aż zmięknie. Uważam przy tym, żeby się nie przypaliła, często mieszam i w razie potrzeby dodaję trochę wody (ale z umiarem, żeby się nie okazało, że chcę nadziewać pierogi zupą, farsz musi być suchy, więc skupiam się raczej na mieszaniu).

Niektórzy sugerują zmielenie farszu, ale mi w zupełności wystarcza w miarę dokładne posiekanie kapusty. Kroję też grzyby, jeśli są bardzo duże, ale moim zdaniem znalezienie dużego kawałka grzyba w pierogu to sama przyjemność.
Nawiasem mówiąc pewnie trochę Wam tego farszu zostanie.

Gdy kapusta jest już prawie gotowa zabieram się za ciasto. Przesiewam mąkę, dodaję sól i robię w środku zagłębienie. Wlewam gorącą wodę i mieszam łyżką. Dodaję olej i, gdy już mogę włożyć ręce do miski bez obawy, że się poparzę, zagniatam ciasto.
To zdecydowanie najcięższy punkt programu, bo ciasto musi być naprawdę porządnie wygniecione. Czeka mnie więc przynajmniej 10 minut ciężkiej pracy.

Zagniecione ciasto przykrywam ściereczką i ostawiam na około 20-30 minut.

Ciasto dzielę na 2-3 części, cienko rozwałkowuję i wykrawam kółka. Kładę krążek na dłoni złożonej w łódeczkę, nakładam na środek nadzienie i dokładnie zalepiam brzegi (najpierw ręką, potem poprawiam widelcem). Odkładam na wysypaną mąką deskę (stolnicę, talerz, czy cokolwiek innego) i jeśli muszą chwilę zaczekać, bo woda jeszcze się nie zagotowała, to przykrywam ściereczką.

Wrzucam partiami pierogi na osolony wrzątek i gotuję około trzech minut od momentu wypłynięcia. Czas gotowania zależy od grubości ciasta.

Pierogi można, a nawet należy mrozić. Rozkładam je wtedy na plastikowej desce tak, by się nie dotykały i wkładam na kilka godzin do zamrażalnika, by się wstępnie zamroziły. Dzięki temu się nie zlepiają. Potem przekładam do woreczków do mrożonek.
Mrożone pierogi gotuję odrobinę dłużej niż świeże.

Muffinki z kawą

Zadebiutowałam nimi w muffinkowej krainie i wciąż mam do nich ogromny sentyment, a i Mąż, główny tester moich kulinarnych eksperymentów, ceni je nad wyraz. Przepis pochodzi z blogu Moje wypieki, ale nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie dodała.


Składniki:
(na 12 babeczek)

125 g miękkiego masła
125 g cukru
125 g mąki
2 duże jajka
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka kakao
1 łyżka kawy mielonej
50 g gorzkiej czekolady, roztopionej
1 - 2 łyżki mleka
skórka pomarańczowa kandyzowana

do dekoracji:
dowolna polewa lub lukier
kolorowa posypka

Sposób przygotowania:

Miksuję masło z cukrem, dodaję jajka, miksuję razem. Dosypuję mąkę wymieszaną z sodą i proszkiem do pieczenia, kakao i kawę, miksuję do uzyskania jednolitego ciasta. Na końcu dodaję roztopioną w kąpieli wodnej lub mikrofali czekoladę, miksuję razem. Dla rozcieńczenia masy dodaję 1 - 2 łyżki mleka i na końcu wrzucam pokrojoną w kosteczkę skórkę pomarańczową.

Ciasto nakładam do papilotek, piekę około 20 minut w temperaturze 200ºC do suchego patyczka. Dekoruję i ozdabiam, gdy lekko przestygną.

niedziela, 22 listopada 2009

Grillowana cukinia

W tym roku wykazuję szczególną aktywność w dziedzinie dyniowatych, pożerana gorliwością noefity. W ten sposób nadrabiam zaległości narosłe przez lata pogardy dla tych fantastycznych warzyw o przebogatych możliwościach.

Inspiracją był mi przepis z blogu aromatycznego.


Składniki:
(na 2 osoby)

2 młode cukinie średniej wielkości
0,5 szklanki oliwy
3 ząbki czosnku
sól
tymianek

Sposób przygotowania:

Cukinie kroję wzdłuż w plastry o grubości 0,5 cm. Układam na grillu (przyrządzam je w piekarniku) i piekę, aż będą miękkie i zarumienione, z wyraźnymi śladami po prętach grilla. Zajmuje to jakieś 45 minut.

W tym czasie przygotowuję marynatę: oliwę mieszam z solą, dodaję szczyptę tymianku i przeciśnięty przez praskę czosnek. Upieczone plastry cukinii zanurzam w marynacie. Czytałam, że tak przyrządzoną cukinię powinno się przetrzymać w marynacie dwa dni, ale nawet nie próbowałam!

Serwuję jeszcze ciepłe, najlepiej z pieczonymi ziemniaczkami, które można polać naszą marynatą, gdyby jej zbywało.

Tort Snickers

To jest ciasto, które zwala z nóg zarówno gospodynię jak i gości. Przygotowanie go zajmuje kilka godzin. Dwa ciasta, dwie masy i jeszcze dekoracja. Uffffffff. Ale za to jak smakuje!... Jakimi wielkimi oczami patrzą na nas goście: sama upiekłaś?? TAKI tort??... To niedowierzanie wolno przechodzące w zachwyt, ten budzący się podziw, te przymknięte oczy nad ustami, w których rozpuszcza się symfonia smaków – to, powiadam Wam, jest warte wysiłku. Piekę go w tortownicy o średnicy 23 cm.

Jednym z elementów tortu jest kajmak uzyskany z ugotowanego mleka skondensowanego w puszce. UWAGA! Taka puszka na ogniu to bomba, pozostawiona bez opieki na dłuższy czas wybucha! W żadnym wypadku w czasie gotowania nie wolno wychodzić z domu ani kłaść się spać! Mój Mąż popełnił ten błąd.

W sobotę po 22.00 puszka wolniutko pykała na małym ogniu, zostało jakieś 5 minut do końca gotowania, kiedy Mąż doszedł do wniosku, że on się te 5 minut przeleży.

I trzy godziny później obudził nas huk eksplozji.

Polecieliśmy do kuchni, która tonęła w przypalonym karmelu. Ściany, podłoga, sufit, lampa, meble, wszelkie utensylia kuchenne, wszystko, co było na wierzchu.

Byłam w takim szoku, że nie powiedziałam nic, nawet mnie szlag nie trafił, nawet mi powieka nie drgnęła, zamarłam ze zgrozy, a potem wzięłam szmatę i rzuciłam się w wir sprzątania. Od 1.00 do 3.00 w nocy usuwaliśmy z grubsza ślady. Jeszcze przez tydzień przyklejaliśmy się niespodziewanie do różnych elementów wnętrza, a smugi karmelu zza okapu wypływały przez kolejne tygodnie.

Mieliśmy dużo szczęścia, bo szkody były w zasadzie minimalne. Ściany i sufit nadawały się do malowania, ale puszka, która rozleciała się na kawałki, uderzyła w okap kuchenny lekko wgniatając filtr, a szczęśliwie omijając szklane elementy. Wybuch nawet nie zadrasnął robota kuchennego, który stał bardzo blisko kuchenki, aczkolwiek unurzał go w karmelu.

O 3.20 położyliśmy się do łóżka, po umyciu kuchni musieliśmy jeszcze zmyć z siebie przypalony karmel.

- Nie miałem pojęcia, że to może wybuchnąć – westchnął Mąż - To była straszna siła – dodał w zamyśleniu – gdyby ktoś wszedł do kuchni tuż przed eksplozją, to mogłoby go normalnie zabić! Jak to dobrze, że się położyłem!...


Składniki:


Ciasto czekoladowe:
6 jajek
1,5 szklanki cukru
6 łyżek mąki pszennej
2 łyżki kakao
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Ciasto orzechowe:
5 białek
250 g grubo posiekanych orzechów (połówka orzecha na 4-6 części)
niepełna szklanka cukru
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Masa kajmakowa:
puszka mleka skondensowanego słodzonego

Masa kawowa:
2 szklanki mleka
4 czubate łyżeczki mąki ziemniaczanej
4 czubate łyżki cukru
1 cukier waniliowy
4 żółtka
2 kostki masła
2 łyżki spirytusu
1 łyżka kawy rozpuszczalnej

Poncz:
1/3 szklanki gorącej wody
3 łyżki cukru
1 łyżka spirytusu
sok z 1 cytryny

Dekoracja:
polewa z torebki
100 g płatków migdałowych uprażonych na suchej patelni
albo co nam wyobraźnia podpowie (mi podpowiedziała plasterki mandarynki i połówki winogrona)

Sposób przygotowania:

Masa kajmakowa:
Puszkę mleka wstawiam do garnka, nalewam wody tyle, aby była przykryta i gotuję na małym ogniu 1,5 godziny od momentu zagotowania, tak aby lekko „pykała”.
Studzę w zimnej wodzie i otwieram dopiero chłodną puszkę.

Ciasto czekoladowe:
Białka oddzielam od żółtek. Do białek dodaję szczyptę soli i ubijam pianę. Kiedy będzie sztywna, dosypuję po łyżce cukier nadal ubijając. Wrzucam po jednym żółtku, ubijam.
Na końcu delikatnie mieszam pianę z mąką, proszkiem i kakao. Piekę ok. 40 minut w temp. 180 stopni C. na tortownicy, której dno wyłożyłam wcześniej papierem do pieczenia.

Ciasto orzechowe:
Białka ubijam na sztywną pianę, dosypuję po łyżce cukier. Delikatnie mieszam z mąką i miodem, na końcu wsypuję grubo posiekane orzechy.
Piekę do zrumienienia - ok. 30 minut w temp. 180 stopni C.

Masa kawowa:
Odlewam ok. ½ szklanki mleka, resztę zagotowuję z cukrem i cukrem waniliowym. W zimnym mleku mieszam mąkę i żółtka, wlewam do wrzącego mleka i gotuję budyń. Odstawiam do wystudzenia.
Łyżkę kawy rozpuszczalnej zalewam kilkoma kroplami wrzącej wody – tylko tyle, żeby stała się płynna.
Dwie kostki masła ucieram na pianę w malakserze, dodaję po łyżce zimny krem, ucieram. Na końcu dodaję rozpuszczoną kawę i spirytus do smaku.

Poncz:
W gorącej wodzie rozpuszczam cukier, studzę. Do zimnego ponczu dodaję sok z cytryny i spirytus.

Składanie warstw tortu:
Zimne ciasto czekoladowe przekrawam na pół ostrym długim nożem lub mocną nitką. Spodnią część zwilżam ponczem, szczególnie zwracając uwagę na brzegi.
Wykładam 2/3 masy kawowej.
Przykrywam ciastem orzechowym.
Nakładam zimny kajmak.
Przykrywam drugą częścią ciasta czekoladowego.
Boki smaruję pozostałą masą i obsypuję prażonymi płatkami migdałowymi.

Dekoracja:
Polewę z torebki rozpuszczam i wylewam na ciasto. Zanim zastygnie, posypuję wierzch tortu dookoła migdałami lub układam plasterki mandarynki i połówki winogrona i oblewam strużkami polewy.

Tort najlepiej przygotować dzień wcześniej, aby dobrze schłodził się w lodówce.

Zupa krem z dyni

Dynia nigdy nie będzie moim ulubionym warzywem. Jeśli na przykład miałabym upiec babeczki z dynią i byłoby przy nich napisane, że są podobne do marchewkowych, to na pewno upiekę marchewkowe.

Zupa dyniowa zaskoczyła mnie jednak bardzo pozytywnie i z pewnością będę do niej wracała. Z czystym sumieniem mogę więc ją polecić, bo skoro skusiła mnie, to z pewnością uwiedzie amatorów dyni.
Następnym razem jednak z pewnością poeksperymentuję z dodatkiem pomarańczy lub imbiru, o czym nie omieszkam Was poinformować.


 


Składniki:

400 g dyni
1 marchewka
1 nieduża cebula
½ litra bulionu
sól, pieprz, gałka muszkatołowa, cynamon
śmietana

Sposób przygotowania:

Cebulę drobno kroję, podsmażam na patelni aż się zeszkli. Dodaję pokrojoną w kostkę dynię i pokrojoną w plastry marchewkę. Na szczęście to nieważne jak pokroję warzywa, bo przyjdzie blender i wyrówna.
Wszystko smażę jeszcze kilka minut.

Zalewam bulionem, gotuję aż dynia i marchewka zmiękną. Dosypuję sól, pieprz, gałkę i cynamon, dokładnie miksuję. Próbuję i jeśli trzeba jeszcze doprawiam.

Przed podaniem ozdabiam śmietanowym kleksem.

Sałatka z kuskusu z rodzynkami i pestkami granatu

Jestem świąteczną tradycjonalistką i na deser 25 grudnia wybiorę raczej sernik lub makowiec niż pudding, ale właściwie dlaczego nie zaskoczyć rodziny i gości podając sałatkę, która smakowo nie ma nic wspólnego z polską kuchnią? Zwłaszcza, że czerwień to kolor Bożego Narodzenia, a mieniące się rubinowo pestki granatu z pewnością będą ozdobą każdego stołu.

Inspiracja do zrobienia tej sałatki pochodzi z książki "Nigella świątecznie".

 


Składniki:
(3 porcje)

200 g kuskusu
50 g rodzynek
100 g ugotowanej piersi z kurczaka
1 owoc granatu
pół pęczka natki pietruszki
cynamon, kmin rzymski, papryka
sól
3 łyżki oliwy
1 łyżka soku z cytryny

Sposób przygotowania:

Kuskus posypuję niewielką ilością soli, zalewam wrzątkiem jakieś pół centymetra wyżej niż warstwa kaszy, dokładnie przykrywam (na przykład folią aluminiową) i zostawiam na około piętnaście minut. Rodzynki również zalewam wodą i po kilku minutach odcedzam.

W czasie gdy kuskus dochodzi kroję pierś z kurczaka w kostkę, a owoc granatu wypestkowuję zachowując sok. Natkę drobno siekam. (Przyznam się, że pewnie bardziej pasowałaby tu świeża kolendra, ale ponieważ prawie nigdy nie mam jej w domu, w przeciwieństwie do natki, którą mam prawie zawsze, to nie będę udawała, że dodaję coś czego nie mam.)

Rozbijam ziarna kuskusu widelcem, dodaję mięso, rodzynki, natkę i połowę pestek granatu. Doprawiam solą i resztą przypraw. Cynamonu wsypuję dosłownie odrobinę, tyle co na końcu łyżeczki, kminu i papryki około ¼ łyżeczki. Wszystko lekko mieszam.

Sok z granatu mieszam z sokiem z cytryny, oliwą i solą, polewam sałatkę i znowu delikatnie mieszam. Posypuję pozostałymi pestkami granatu.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */