Trudno stać na patelnią, gdy na dworze trzydzieści stopni w cieniu, a włączanie piekarnika przy takich temperaturach to zwykły sadyzm. Rodzinie też apetyt dopisuje średnio, chętniej pije niż je, więc na obiad przyrządzam, nazwijmy rzecz po imieniu, kompot z makaronem, zwany dalej zupą wiśniową. Co ciekawe, osobiście nie przepadam za zupami owocowymi, a tę zjadłam ze smakiem. Polecam, nie tylko na gorące dni.
Składniki:
800 g wiśni
6-8 łyżek cukru
goździki, cynamon
1-2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
Sposób przygotowania:
Wiśnie myję i dryluję (tu wyznam w sekrecie, że z niewydrylowanych też wychodzi dobra i wcale nie ma obowiązku babrania się z pestkami, ale niech będzie, że jestem w zgodzie ze sztuką kulinarną).
A więc wydrylowane (lub nie) wiśnie wrzucam do garnka, dolewam około 1,5 litra wody i zagotowuję. Wsypuję cukier, wrzucam 2-3 goździki, szczyptę cynamonu (akurat nie miałam w domu cynamonu w laskach, ale jeśli ktoś ma, to pewnie będzie lepiej) i gotuję około kwadransa.
Mieszam mąkę z odrobiną zimnej wody i zagęszczam zupę.
Studzę i podaję z makaronem, bo zupa wiśniowa najlepiej smakuje na zimno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam zupę wiśniową:) Moze być z makaronem albo z zacierkami. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
U mnie była wczoraj :)
OdpowiedzUsuńA u mnie dziś, tylko jeszcze ze śmietaną :) Dzięki za pomysł z goździkami i cynamonem!
OdpowiedzUsuń