Wiedziałam, że muszę je mieć. Odkąd tylko spojrzałam na zdjęcie w książce. Kruche ciasto, mieniące się odcieniami rubinu nadzienie, gwiazdka wieńcząca dzieło, a wszystko oprószone białym puchem cukru pudru.
Kilka sztuk spokojnie przebywa w zamrażalniku. Czekają na swoją wielką chwilę, gdy ozdobią wigilijny stół.
Reszta dawno zniknęła.
Pozostało jedynie wspomnienie i unoszący się w powietrzu zapach świąt.
Pomysł na babeczki pochodzi z książki „Nigella świątecznie”, podaję wersję zmodyfikowaną.
Składniki:
(na około 25 babeczek)
ciasto:
250 g mąki
100 g cukru pudru
100 g masła
szczypta soli
2 jajka
nadzienie:
(przy założeniu, że nie żałujemy babeczkom nadzienia; można trochę ograniczyć suszone owoce, ale ja się zawsze boję, że mi zabraknie)
50 ml wody
60 g brązowego cukru
1 jabłko (szara reneta) obrane i starte na tarce
150 g rodzynek
150 g suszonej żurawiny
½ łyżeczki mielonego cynamonu, imbiru i goździków
sok z jednej pomarańczy lub cytryny
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (niekoniecznie)
2 łyżki likieru pomarańczowego (niekoniecznie)
2 łyżeczki miodu
Sposób wykonania:
To ciasto kruche jest dość wymagające. Masło schłodziłam więc w zamrażarce. Posiekałam na drobne kawałeczki, roztarłam z przesianą mąką zmieszaną z solą i cukrem pudrem. Dodałam jajka i szybko zagniotłam ciasto. Ciasto natychmiast zaczęło przylepiać mi się do rąk, więc czym prędzej uformowałam płaski placek (jeszcze lepiej zróbcie 2 placki), zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki. Godzina może tu nie wystarczyć na schłodzenie, jeśli macie mało czasu, proponuję zamrażalnik.
Nadzienie do tych babeczek to niezwykle przyjemna rzecz do wykonania, bo wymaga tak naprawdę jedynie wrzucenia wszystkich składników do garnka i gotowania pod przykryciem na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Trzymam się tu jednak jakiejś kolejności, czyli najpierw wlewam wodę, wsypuję cukier i podgrzewam, potem dorzucam suszone owoce i jabłko oraz przyprawy, sok z pomarańczy, ekstrakt i likier.
Po pewnym czasie (i tu wszyscy chcą mnie powiesić na przydrożnym drzewie, powiedzmy, że minęło nie mniej niż 20 minut, ale nie więcej niż pół godziny, nie wiem, bo bawiłam się z dziećmi w piratów), gdy owoce już nasiąkną, cała masa będzie przyjemnie sprężysta, a dom napełni się pięknym aromatem, próbuję i w miarę potrzeby dodaję miód.
Tym razem zaproponowałam słodzone ciasto kruche, więc nie przesadzałabym z tym miodem. Można jednak sięgnąć do naszych przepisów na tarty i zrobić zwykłe kruche ciasto (które zresztą jest prostsze w obsłudze) dodając na przykład sok pomarańczowy lub mleko zamiast wody i wtedy rzeczywiście istnieją przesłanki, by nadzienie dosładzać miodem.
Studzę masę.
Przygotowuję foremki. Odkrywam, że gwiazdka, którą posiadam jest zdecydowanie za duża i cała koncepcja pada.
Dzwonię do Ulubionej Sąsiadki (nasze sąsiedztwo dotyczy osiedla, a nie bloku) i biegnę nie zważając na deszcz i zawieruchę, by pożyczyć foremkę odpowiednich rozmiarów.
Wykrawam krążki foremkami do ciastek. Część wkładam do blachy na muffinki, część do foremek na babeczeki. Napełniam nadzieniem, na wierzch kładę wycięte foremką gwiazdki.
Piekę najwyżej 15 minut w temperaturze 200-220 stopni (piekłam w 200 przy dolnej grzałce z termoobiegiem, ale to wyjątek, bo zazwyczaj piekę kruche w 200 stopniach góra-dół).
Gdy tylko blachy przestaną tak strasznie parzyć, wyjmuję babeczki. Posypuję cukrem pudrem, chociaż to raczej po wystygnięciu.
Najpiękniejsze w tych babeczkach jest to, że można je zamrozić. Wystarczy delikatnie włożyć do szczelnego i sztywnego pojemnika, a warstwy poprzedzielać pergaminem.
Rozmrażanie wygląda tak: po nocy spędzonej w lodówce należy je przez kilka minut odgrzewać w piekarniku i obsypać pudrem dopiero przed podaniem.
czwartek, 10 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne zdjęcia, aż chce się je upiec!
OdpowiedzUsuńJesli ekstrakt i likier niekoniecznie to trzeba dolozyc cos w zamian?
OdpowiedzUsuńNie trzeba. Będą po prostu odrobinę inaczej smakowały. Zamiast ekstraktu można oczywiście dodać cukier waniliowy.
OdpowiedzUsuńMożna też dodać więcej soku z pomarańczy w miejsce wody.
Udało sie upiec. Śliczne są i smaczne. 1/3 nadzienia zjadłam przed nadziewaniem ale przewidziałam to i od razu zrobiłam więcej :) Pycha! A jutro pewnie jeszcze lepsze będą. Wesołych Świąt życzę 2 Chochelkom. MWK
OdpowiedzUsuńwyszly pyszne tylko mialam straszne problemy z ciastem, bardzo sie lepilo
OdpowiedzUsuń