czwartek, 21 stycznia 2010

Wiatraczki z ciasta (u)topionego

Obiecałam dzieciom, że zrobimy zaczarowane ciasto, które wypływa jak oliwa: utoczyliśmy kulę, owinęłam ją w ścierkę i włożyłam na dwie godziny do garnka z zimną wodą. I oczywiście co 5 minut sprawdzaliśmy, czy już wypłynęło. Niestety, efekt nie należał do spektakularnych: ciasto nieco odbiło się od dna, ale o swobodnym dryfowaniu nie było mowy.

Za to ciastka wyszły rewelacyjne. Kruchutkie, puszyste i rozpływające się ustach. Mąż nawet nie zauważył, kiedy zjadł cały talerz.


A przepis pochodzi z Zeszytu Pani Urbańskiej, z naszej domowej Świętej Księgi Cukiernictwa. Pewnego razu, wiele lat temu, Mama zaprosiła w sobotnie popołudnie sędziwą kucharkę, aby nauczyła nas paru rzeczy. Pani Urbańska, która wtedy chodziła już tylko o kulach i mocno zgarbiona, z trudem weszła na pierwsze piętro. Ale w chwili, gdy przekroczyła próg kuchni, stało się coś niesamowitego: wyprostowała się, odłożyła kule, założyła fartuch i chustkę na głowę i zamieniła się w królową-czarodziejkę.


- Zrobimy to. To się robi tak. Podaj mi dziecko...

Przetak sam wskakiwał jej w dłoń, skorupki jajek pękały równo jak od kreski, w makutrze masło zamieniało się w puch. Przez pięć godzin pod komendą Pani Urbańskiej upiekłyśmy kilka rodzajów ciast i ciastek. Żaden kuchenny sprzęt nie ośmielił się zbuntować. Nawet w kapryśnym piekarniku mojej Mamy piernik wyrósł równo (a nie jak zwykle z brzuchem). To było niezapomniane popołudnie.

Kilka dni później Pani Urbańska spisała receptury na upieczone tego popołudnia przysmaki i przekazała je Mamie w niebieskim zeszycie oprawionym w papier śniadaniowy. Ten zeszyt, dziś już pożółkły i wytłuszczony, traktujemy jak relikwię.



Składniki:

  • 250 g mąki
  • 250 g margaryny
  • 2 dkg drożdży
  • 1 jajko
  • marmolada
  • cukier puder

Sposób przygotowania:

Do miski przesiewam mąkę, dodaję miękką margarynę w kawałkach, starte na drobnych oczkach tarki drożdże i całe jajko. Dokładnie siekam łopatką i szybko zagniatam ciasto. Posypuję je mąką i owijam w ścierkę.

Do dużego garnka nalewam zimnej wody i wkładam ciasto w ścierce na ok. 2 godziny. Musi być zanurzone w całości. Po dwóch godzinach, kiedy wypłynie (czy raczej: uniesie się nieco) wyjmuję, lekko odciskam z wody, chwilkę zagniatam na stolnicy podsypując mąką.

Rozwałkowuję na grubość ok. 3-4 mm, wycinam szklanką kółka, nacinam je dokoła w pięciu miejscach. Zawijam rogi do środka, jak w przypadku klasycznego wiatraczka z odpustu, na środek każdego ciasteczka nakładam marmoladę.


Piekę do zrumienienia – ok. 15 minut w temp. 175 stopni góra-dół. Gorące posypuję cukrem pudrem.

6 komentarzy:

  1. Jesli smakuja tak dobrze jak wygladaja to musze je miec :D Lubie takie stare przepisy, z nich wychodza najlepsze rzeczy :)
    http://wioseczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O jakie fajne:) Swietne musze wyprobowac!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne i ja zapisuję do zrobienia....:):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka Pani Urbańska, to skarb! A ciasteczka czasem podobne kupuje i bardzo mi smakują, musze więc spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. takie magiczne ciasteczka też zawsze chciałam upiec. :]
    a taki zeszyt to skarb.. I znajomość takiej Pani Urbańskiej.. :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie wypłynęło już po niecałej godzinie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */