Dziś przedstawiam Wam ciasteczka, które upiekłam z przepisu Kasi, mamy czerech przystojniaków, znanej w Sieci jako mat-ka. Aronki są absolutnie genialne: kruchutkie i chrupiące. A przy tym robi się je ekspresowo. Piotruś i Michaś, którzy natychmiast zjawili się przy mnie w kulinarnym rynsztunku (odziani w fartuszki, z łyżkami w dłoniach) byli rozczarowani, że tym razem nie będzie wycinania, ale mieszanie wynagrodziło im nieco straty moralne.
Trochę pozmieniałam: okazało się, że płatków mam tylko szklankę, więc dodałam pół szklanki otrąb pszennych. Dodałam też łyżeczkę cynamonu. Pomimo tych zmian efekt był identyczny jak ten, o którym pisała Kasia: zniknęły błyskawicznie.
Składniki:
1,5 szklanki płatków owsianych (u mnie: 1 szklanka płatków i 0,5 szklanki otrąb pszennych)
100 g masła (lub margaryny)
1 duże jajko
1/2 szklanki cukru
1 łyżka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kopiata łyżeczka cynamonu
Sposób przygotowania:
Masło rozpuszczam w rondelku i polewam nim płatki w misce. Mieszam.
W innym naczyniu ubijam jajko, dosypując powoli cukier (najbardziej ekologicznie jest wygrzebać z dna szuflady trzepaczkę do piany i skorzystać z siły mięśni jakiegoś małoletniego przystojniaka, choć oczywiście mikser tudzież blender też się nadaje), dodaję mąkę z proszkiem do pieczenia, ubijam nadal i wszystko razem wlewam do płatków. Dokładnie mieszam, albo powierzam tę czynność ukochanym dziateczkom.
Blachę smaruję tłuszczem lub wykładam papierem do pieczenia i nakładam na nią łyżeczką małe kopki masy owsianej. „Należy zostawić spore odległości między nimi, bo w piecu rozleją się na płaskie placki” – napisała Kasia. W tym miejscu co prawda zastosowałam się do zalecenia, ale jakoś nie mogłam uwierzyć, że stabilne kopczyki rozpłyną się na plaskato, więc lekko przyklepałam je łyżką. Tak, jestem kobietą małej wiary! Rozlały się w piękne, krągłe placuszki, jak obiecywała autorka.
Piekę w temp. 180 stopni (góra-dół) około 10 minut pilnując, żeby się nie przypaliły. Kasia zalecała 5 minut, ale ja wszystko piekę dłużej.
Zdejmuję z blachy po lekkim przestudzeniu. I tu wyjaśnijmy sobie znaczenie sformułowania „po lekkim przestudzeniu”: nie oznacza ono, że wyjmuję ciastka z pieca i nonszalancko oddalam się wieszać pranie, bo kiedy wróciłam do kuchni po zapełnieniu suszarki, ciastka były jak przyspawane do blachy. Odłupałam oczywiście, ale straciły zdecydowanie na wyglądzie. Drugą blachę przypilnowałam i przesuwałam na blasze podważając od dołu, kiedy jeszcze były miękkie. Opłaciło się, są pyszne i śliczne.
sobota, 6 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jak chrupiące i w dodatku z cynamonowym aromatem to ja już je lubię :-)
OdpowiedzUsuńZ cynamonem to muszą byc pyszne :)
OdpowiedzUsuńMnm chrupiące ciasteczka owsiane..muszę przyznać że takich cienitkich chrupiących nie jadłam wieki ;)
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio ciasteczka owsiane cieszą się ogromnym powodzeniem :) Z pewnością są pyszne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakowały. No i czuję się niezwykle doceniona, że mój przepis znalazł się w tak zacnym gronie!! :))))))
OdpowiedzUsuńPiekłam je dwa razy już i to na pewno nie koniec:) Są pyszne:)
OdpowiedzUsuńAga