Są genialne. Kruchutkie, wyraźnie maślane, przepyszne. Jak już zjecie wszystkie świąteczne pyszności, to spróbujcie koniecznie.

Składniki:
(na około 30 ciastek):
175 g miękkiego masła
70 g cukru pudru
kilka kropli aromatu pomarańczowego
230 g mąki
2 łyżki Nutelli
1 łyżka kakao
3 czubate łyżki drobno pokrojonej kandyzowanej skórki pomarańczowej
Sposób przygotowania:
Do malaksera wrzucam masło, rozcieram je dokładnie hakami do zagniatania ciasta, dodaję cukier puder i ucieram na puszystą masę. Dodaję olejek pomarańczowy, po łyżce wsypuję przesianą mąkę i dalej zagniatam. Następnie ciasto dzielę na dwie równe części, jedną przekładam do miski, drugą zostawiam w malakserze i dodaję do niej kakao oraz Nutellę. To będzie ciasto czekoladowe.
Kiedy malakser miesza ciasto czekoladowe, odsączam z syropu 4-5 kawałków kandyzowanej skórki pomarańczowej i kroję w drobniutką kosteczkę, a następnie wsypuję do miski z ciastem. Mieszam łopatką tworząc ciasto pomarańczowe.

Nie wiem, czy to zasługa malaksera, ale nie pamiętam, żeby któreś moje kruche ciasto było tak idealnie gładkie. Jakbym dotykała ciastoliny!
Każde ciasto rozwałkowuję osobno na prostokąt mniej więcej 15 x 20 cm, obficie podsypując mąką. Kładę jeden prostokąt na drugim, zwijam ciasno jak roladę. Rulon owijam folią aluminiową i wkładam do lodówki. Dorotus zaleca chłodzenie przez pół godziny, ja zamknęłam w lodówce i nie patrząc na zegarek zajęłam się innymi sprawami, więc na pewno tkwiło w niej dłużej niż 40 minut.
Po schłodzeniu odwijam z folii, kroję na plasterki grubości ok. 5 mm, układam je obok siebie na blaszce posmarowanej margaryną. Trzeba zostawić spore odstępy między nimi, bo nieco urosną na boki. Moje odstępy okazały się za małe i ciastka straciły kształt, bo zetknęły się ze sobą i zmieniły formę z okrągłych na lekko kwadratowe. Używałam największej blachy, zatem następnym razem muszę wziąć dwie.
Spiralki piekę około 20 minut w temperaturze 170ºC. Po wyjęciu z piekarnika zostawiam na blasze przez 3 minuty, a kiedy lekko stwardnieją, podważam widelcem i pozwalam im ostygnąć. A to trudne wyzwanie, bo pachną obłędnie. I tak samo smakują!
bardzo uroczo wyglądają takie spiralki
OdpowiedzUsuńi ja piekłam, ale cytrynowe
mnim śliczne ci wyszły:) ja robiłam czekoladowo -waniliowe, ale te też brzmią świetnie
OdpowiedzUsuńSpiralek jeszcze nie robiłam, widac najwyższy czas!
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wyszły :) Zachęciłaś mnie do ponownego ich zrobienia ;) Mniam!
OdpowiedzUsuńSlicznie Ci wyszły! Też je robiłam, tylko w wersji waniliowo-kakaowej:)
OdpowiedzUsuńPozdraiwam:)
Ooo ;) Te ciasteczka zawsze mnie tak kusiły! Są takie urocze ;) I jeszcze to ,że są pomarańczowo-czekoladowe kusi podwójnie.
OdpowiedzUsuńŚlicznie Ci wyszły!
och, wyglądają na przepyszne!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za wyrazy uznania dla spiralek :))
OdpowiedzUsuńDzisiaj było moje drugie podejście do tych ciasteczek i nie wiem co robię źle,ale (podobnie jak za pierwszym razem) ciasto przy rozwałkowywaniu się rwało,z położeniem jednej warstwy na drugiej był wielki kłopot,podobnie przy zwijaniu w roladę,a po wyjęciu z lodówki podczas cięcia strasznie się kruszyło:(w związku z czym ponad połowa została złączona razem i zamiast spiralek mam łaciatki:/ Ciasteczka są przepyszne i bardzo chciałabym wiedzieć dlaczego mi nie wychodzą takie jak powinny:(
OdpowiedzUsuń