“Piernik jest dobry na wszystko, piernik na chmury zbyt nisko, piernik na ospę zbyt bliiiisko, piernik osłodzi ci ją.” - pośpiewywałam sobie w trakcie pieczenia, trawestując niezapomniany hit Kabaretu Starszych Panów.
Bo co prawda to prawda, piernik to porządnie ciasto i nie ma to jak kawałek pachnącego korzennie wypieku do popołudniowej herbatki. Nim sezon na owoce wybuchnie z całą siłą, a słońce zdecyduje się częściej świecić, niż chować za chmurami, można się pokusić o taki aromaterapeutyczny smakołyk.
Bardzo ważne w pierniku są dla mnie orzechy, jeśli nie w środku, to przynajmniej na wierzchu, no i lukier, bo uwielbiam pierniki oblane lukrem. Przepis jest tradycyjny, domowy, przywieziony przez Mamę od pani Jasi z Czchowa. Składniki są podane na szklanki, zatem bezwagowcy powinni być usatysfakcjonowani :)
Składniki:
(na dwie foremki o wymiarach dna 37x6 cm)
2,5 szklanki mąki
1 szklanka cukru pudru
3 łyżki miodu
125 g masła
4 jaja
2 łyżki kakao
2 kopiate łyżki kawy
1 łyżeczka sody
przyprawa do piernika
lukier:
1 szklanka cukru pudru + kilka łyżek
1 białko
pół łyżeczki miękkiego masła
orzechy do posypania
Sposób przygotowania:
Masło ucieram z cukrem w malakserze, dodaję żółtka. Kawę zalewam połową szklanki wrzątku, kiedy się zaparzy cedzę przez sito, fusy wyrzucam (kto umie, może sobie z nich powróżyć), a do lekko przestudzonego napoju dodaję miód, kakao i przyprawę. Studzę, aż będzie letnia.
Do masy w malakserze wsypuję po łyżce mąkę z sodą i wlewam kawę z dodatkami, a malakser uciera.
Białka ubijam na sztywno, na końcu delikatnie mieszam z ciastem. Ciasto ma być z gatunku lejących się – gdyby wyszło za twarde, można dodać 2-3 łyżki śmietany. Piekę w temp. 170 stopni góra-dół na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Lukier wytwarzam ręcznie: do miski wsypuję cukier ze szklanki, wrzucam białko i ucieram drewnianą pałką vel tłuczkiem na dość gęstą ale płynną i gładką masę. Jeśli jajko było duże, to prawdopodobnie trzeba będzie dosypać cukru. Na końcu dodaję masło i rozcieram je dokładnie – dzięki niemu lukier nie powinien się kruszyć przy krojeniu ciasta.
Smaruję ciasto lukrem przy użyciu szerokiego noża, posypuję orzechami i odpędzam dzieci, żeby nie wydłubywały orzechów. Co – należy uczciwie dodać - rzadko się udaje... Ale kto z nas nie ma tego przewinienia na własnym, dziecięcym sumieniu? :)
sobota, 29 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię piernik.
OdpowiedzUsuńOstatnio Ciocia prosiła mnie nawet o jego upieczenie...
Niesezonowo.
Smacznie.
Pozdrawiam!
Oj, robię chyba błąd, bo piernik piekę tylko w czasie świątecznym. Narobiłaś mi smaka :)
OdpowiedzUsuńwierzch wygląda maksymalnie kusząco!
OdpowiedzUsuńOch, piernik! Chętnie bym teraz właśnie taki zjadła!:)
OdpowiedzUsuńCiagle szukam fajnych przepisow na piernik. Może tego spróbuje. Do Świąt chyba się wyrobię z testowaniem ;)
OdpowiedzUsuńpiernik jest dobry na wszystko.. jak z lukrem to oczywiście. na dzisiejszy brak nastroju pewnie też byłby dobry.
OdpowiedzUsuńNo to teraz możecie konkurować z Toruniem, jeśli chodzi o pierniki :)
OdpowiedzUsuń