wtorek, 4 maja 2010

Pyszne paszteciki z atrakcyjnym wnętrzem

Pomysł na paszteciki, takie niby zwyczajne pasztety z gotowanego mięsa, ale w wersji mini, chodził mi po głowie od dłuższego czasu. W tym celu każdy kawałek drobiu z rosołu zamrażałam, a kiedy zebrało się ich już kilka sztuk (tu kurze skrzydło z kawałkiem piersi, tam kacza noga, ówdzie koguci grzbiet) wyjęłam, rozmroziłam, przy pomocy rwących się do tego synków przepuściłam przez maszynkę do mięsa, doprawiłam, nadziałam, upiekłam i voila!

Niestety życie tak się ułożyło, że nie miałam okazji spróbować własnego wyrobu, ale skoro Mąż chwali, to na pewno powtórzę.

Składniki:
(na 12 pasztecików wielkości muffinki każdy)

6-7 kawałków ugotowanego drobiu
2 czerstwe bułki
2 jajka
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka imbiru
1 łyżeczka przyprawy ziołowej (używam „Zbójnickiej” Farmony)
3 ząbki czosnku
sól, pieprz

do środka:
marynowane pieczarki
pikantne papryczki

Sposób przygotowania:

Na początku przygotowań bułki zalewam wodą, niech miękną. Następne zakasuję rękawy i obieram mięso z kości. Precyzyjna i żmudna robota, niestety.

Następnie mięso mielę w maszynce do mięsa w dość nerwowej atmosferze, bo muszę chronić maszynkę, pożyczoną od sąsiadki, oraz zdrowie własnych dzieci, dla których pomoc przy mieleniu mieści się w czołówce plebiscytu na Największą Atrakcję Świata!! I ten guzik chcą nacisnąć, i jeszcze ten, i przepychają się, stojąc na krzesełkach, a ja siwieję, zębami zgrzytam i mięso tu i ówdzie mi upadnie.

Na koniec mielenia (maszynka działa, a wszystkie palce są na swoich miejscach, ufffffffff) wrzucam odciśniętą bułkę. Zdejmuję chłopców z krzeseł przy wtórze protestów w duecie, wyłączam ich przy użyciu guzika na pilocie od DVD i mogę spokojnie podjąć działania.

Podejmuję. Dodaję czosnek przeciśnięty przez praskę, jajka, przyprawy, solę – ok. 1 kopiatej łyżeczki. Pieprz sypię prosto z młynka, nie żałując, bo lubimy pikantne pasztety.

Imbir i gałka muszkatołowa też zaostrzają smak, więc jeśli wolicie łagodne smaki, ostrożnie z nimi.

Biorę silikonowe foremki do muffinek, nie natłuszczam ich. Gdybym miała teflonowe, wzięłabym teflonowe i też nie natłuszczała, bo pasztet przesadnie chudy nie jest. Biorę porcję masy mięsnej wielkości mandarynki, toczę kulkę, rozpłaszczam na placek i wykładam nim dno i boki foremki, dokładnie dociskając do dna, które będzie górą paszteciku. Na to wykładam nadzienie: układam trzy małe pieczarki kapeluszami do dołu albo pikantne papryczki. Odrywam porcję masy mięsnej wielkości sporego orzecha włoskiego, toczę kulkę, rozpłaszczam na placek, przykrywam nadzienie, mocno dociskam przy brzegach, żeby obie części dobrze się skleiły. I tak jeszcze jedenaście razy.

Wstawiam paszteciki do zimnego piekarnika, nagrzewam go do 180 stopni góra-dół. Piekę 25 minut, aż z wierzchu wyglądają na upieczone. Zostawiam w piekarniku, wyjmuję z foremek zimne.

Serwuję do chleba, ozdobnie przybrane, jako przekąskę.

Ps. Widelczyk do zdjęcia układał Mąż ;)

7 komentarzy:

  1. Sam przepis jest fajny do czytania. Paszteciki wyglądają smakowicie, pełen profeszional :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajniutkie, chętnie bym taki pasztecik spałaszowała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pyszny pomysł na wykorzystanie tych rosołowych kawałków. chociaż.. ja akurat lubię zjadac z rosołu kurczaka :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. rzodkiewki majstersztyk !
    a co do całej fotki to widać męską dłoń

    zmorka

    OdpowiedzUsuń
  5. Super pomysł :) Przepysznie się prezentują :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pyszniutko się prezentują!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mąż wykazuje szczególny talent w dekoracjach ;) Pysznie wyglądają, na pewno spróbuję :)
    Pozdrawiam, Anula.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */