Powiem Wam szczerze, że nie rozumiem, o co chodzi z tymi kaloriami. Mogę uwierzyć, że jest ich pełno w chrupiącym, lekko ociekającym tłuszczem kotlecie, ale żeby bita śmietana była kaloryczna?? Przecież to leciutka, rozpływająca się w ustach pianka!...
A może to jakiś spisek? Bo czy ktoś w ogóle kiedykolwiek widział kalorię?? Cóż, jeśli to międzygalaktyczna zmowa na szkodę tej części rodzaju ludzkiego, która kochanego ciałka ma więcej, niż chciałaby, to zdecydowanie jest to największy spisek w dziejach ludzkości! Wszyscy wszystko przeliczają na kalorie, wszyscy podają kalorie, wszyscy wiedzą, ile kto powinien ich pochłaniać. Nawet na opakowaniu niewinnego ciasteczka zbożowego, zdrowego przecież jak nie wiem co, wypisana kaloryczność i do razu człowiek w stresie!
W tej sytuacji nie będę nikomu wmawiać, że po moim torciku ubędzie mu nadmiarów. Mąż, który zjadł cztery porcje za jednym zamachem, westchnął z lubością, że oto nadrobi braki, gdyż wyraźnie jego zdaniem schudł. A wiadomo, że jak mąż chudnie, to wina żony, która nie dba! Wstyd i hańba! Strach pokazać się u teściowej! ;)
To pierwszy sezon od wielu lat, kiedy torty z galaretką i truskawkami będę podawać z innym kremem. Do tej pory co roku piekłam tort z klasyczną masą budyniową, ale bita śmietana z mascarpone zdecydowanie bardziej mi odpowiada, chociażby ze względu na nieporównywalnie krótszy czas przygotowania.
Składniki:
(na tortownicę o średnicy 23 cm)
biszkopt:
4 jaja
1 szklanka cukru
5 kopiatych łyżek mąki tortowej
krem:
250 g sera mascarpone
250 g lub ml śmietany kremówki (dałam 36%)
2 łyżki cukru pudru
2 galaretki truskawkowe
świeże truskawki
polewa czekoladowa do dekoracji (niekoniecznie)
Sposób przygotowania:
Najpierw piekę biszkopt. Białka oddzielam od żółtek, ubijam robotem na sztywną pianę, dodaję po łyżce cukier, ubijam razem. Dodaję żółtka nadal ubijając, ale na niższych obrotach silnika. Na końcu wsypuję mąkę i mieszam delikatnie.
Ciasto wylewam na tortownicę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni góra-dół i piekę ok. 40 minut. Po upływie tego czasu w środek ciasta wbijam wykałaczkę: jeśli ciasto nie przylepia się do niej, to znaczy, że jest gotowe.
Kiedy biszkopt stygnie, zabieram się za galaretkę. Zawartość dwóch opakowań wsypuję do garnka i zalewam trzema szklankami wrzącej wody. Odstawiam na bok i niech stygnie oraz tężeje powoli. Truskawki płuczę razem z szypułkami i osuszam na sicie.
Chłodny biszkopt przecinam na pół. Jedną część wkładam do tortownicy, drugą owijam papierem śniadaniowym i odkładam na następny raz. Na biszkopcie w tortownicy układam truskawki i zalewam je mocno tężejącą galaretką – rzadsza wsiąkłaby w biszkopt. Nie przejmujcie się, że nie wyjdzie równo, na wierzch idzie krem śmietankowy, który wszystko wyrówna :)
Torcik w tej postaci wstawiam do lodówki. Zostawiłam go na noc w lodówce i dopiero rano ubijałam krem, ale można oczywiście przygotować go tego samego dnia. Byle zjeść na świeżo, bo jest najlepszy.
W malakserze ubijam śmietanę na puch, dodaję po łyżce mascarpone, ubijam razem, pod koniec dosładzam do smaku (dwie łyżki cukru pudru dla nas były w sam raz, ale to kwestia własnych upodobań). Wykładam śmietankowo-serową masę na galaretkę, dekoruję, schładzam w lodówce.
Delektuję się przy kawie, czego i Państwu życzę :)
piątek, 4 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O wow! Jest cuuudny! :)))
OdpowiedzUsuńSądzac po Twoim nicku Kochana, Ty nie musisz liczyć kalorii ;)))
Pozdrawiam!:)
Jestem z Tobą, też nie "widziałam" kalorii...Tort wygląda mega pysznie.
OdpowiedzUsuńale wspaniały! lubię takie lekkie ciacha!
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej interesuje ilosc kalorii, ktora stracilam podczas cwiczen :) Te w ciastach i innych daniach zupelnie mnie nie interesuja. Udaje, ze ich nie ma :) Czestuje sie wiec Twoim torcikiem :)) Pysznosci!
OdpowiedzUsuńNooo, ten kremik wygląda przepysznie...
OdpowiedzUsuńJa się w ogóle nie przejmuję swoją wagą i stoi mniej więcej w miejscu. Oczywiście, że 20 lat temu miałam 12 kilo mniej, ale chyba byłam za chuda ;-)
Wygląda bardzo bardzo smakowicie !
OdpowiedzUsuńApetyczny, leciutki torcik. Bardzo ładnie wygląda.
OdpowiedzUsuńjedząc taki cudny torcik nie mam ochoty myślec o zawartych w nim kaloriach, co tam..
OdpowiedzUsuńTorcik pycha! Ale czy do biszkoptu nie trzeba dodać proszku do pieczenia?
OdpowiedzUsuńDo biszkoptu nie trzeba dawać proszku do pieczenia, dobrze ubita piana i rośnie bez chemicznych wspomagaczy :)
OdpowiedzUsuńI to jest to, czego szukalam :-) Nie wiem tylko, skad wezme kremowke :-( I piekarnik mam gazowy, grzeje tylko od dolu. Dam rade?
OdpowiedzUsuńTorcik przepyszny,krem idealnie komponuje się z truskawkami i nie przypuszczałam że biszkopt może tak pięknie wyrosnąć bez proszku do pieczenia,dziękuję za kolejny super przepis.
OdpowiedzUsuńLucyna, mam nadzieję, że dałaś radę :-)
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo się ciesze :-)
Zrobiłam wczoraj truskawkowy torcik i wyszedł fantastycznie. Aż nie chce się wierzyć że biszkopt bez proszku jest taki wyrośnięty. A krem... Mój mąż orzekł, że to najlepszy krem jaki jadł, znajomi też nie mogli się nachwalić. Nie jestem zbyt doświadczonym cukiernikiem, więc wiem co mówię - polecam to ciasto początkującym, wystarczy trzymać się przepisu, a na pewno wyjdzie. Dziękuję za wspaniałą inspirację, wkrótce wypróbuję koleje ciasta
OdpowiedzUsuńmadziarix, bardzo się cieszymy :-))
OdpowiedzUsuńO ironio losu, właśnie szukałam jakiegoś przepisu na tartę z galertką i bitą śmietaną i czwarty wynik to dwiechochelki.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie (oczywiście zamiast kruchego spodu, piekę Twój biszkopt).:)