O tej porze roku wystarczy kilka warzyw, sprawny piekarnik i na talerzu lądują prawdziwe pyszności. Szczególnie dotyczy to papryki, wystarczy ją opiec (niektórzy robią to nad gazem, ale ja niestety mam tylko elektryczną kuchenkę), zdjąć skórkę i, jeśli uda mi się nie zjeść jej od razu, co wymaga maksimum silnej woli, zmiksować z kilkoma dodatkami. Pyszny sos!
Zresztą wszystkie warzywa nabierają fantastycznego smaku w piekarniku.
A u mnie dzisiaj pada deszcz. Pewnie znowu sobie coś upiekę.
Składniki:
2 czerwone papryki
1 papryczka chili
2 ząbki czosnku
2 małe cebule (u mnie czerwona i biała)
sól, pieprz,
około 3 łyżek oliwy (można dodać więcej)
po 1 garści liści mięty i bazylii
[Listonic]
Sposób przygotowania:
Rozgrzewam piekarnik (grill z termoobiegiem) do 200 stopni.
Paprykę myję, przekrawam na pół i wyjmuję gniazda nasienne. Kładę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia skórką do góry. Wstawiam do piekarnika na co najmniej 20 minut – skórka musi już lekko sczernieć i będą pod nią widoczne pęcherzyki powietrza.
Razem z papryką piekę resztę warzyw. Chili i czosnek kładę w całości, cebule przekrawam na ćwiartki i skrapiam oliwą. Zostawiam je kilka minut dłużej, tylko chili wyjmuję razem z papryką.
Przekładam upieczoną paprykę do miski i dokładnie przykrywam folią. Kiedy już przestygną tak, że jestem w stanie wziąć je w ręce – zdejmuję skórkę.
Zdejmuję skórkę z papryczki chili (była w misce razem z papryką), przekrawam na pół i wyjmuję pestki. Oczywiście to oznacza bardzo łagodną wersję, ale presja rodziny jest zbyt silna ;) Osobiście wolę ostrzejszy smak. Wtedy zostawiam pestki albo biorę dwie papryczki.
Czosnek wyciskam z łupinki.
Obrane papryki, chili, czosnek i cebulę wrzucam do blendera. Doprawiam solą i pieprzem, dodaję liście bazylii i mięty, polewam oliwą. Wszystko dokładnie miksuję.
Oczywiście można dip przetrzeć przez sito, ale mi nie przeszkadza lekko grudkowata konsystencja, nawet taką wolę.
Tym razem zjadłam z grillowaną cukinią, Szymon zażądał zmieszania dipu z ryżem, a potem obydwoje z upodobaniem smarowaliśmy nim sobie wędlinę na kanapkach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
u mnie też deszcz. a paprykę to jakoś najbardziej lubię surową..
OdpowiedzUsuń->asieja: A ja w occie :)
OdpowiedzUsuńma piękny kolor! lubię zapach papryki
OdpowiedzUsuńBardzo efektownie podany dip. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńpiękny kolor, ciekawa konsystencja ;]
OdpowiedzUsuńi jak ładnie podane. mniam, mniam!
Próbowałaś go może zamknąć w słoiczku i dłużej przechowywać? Bo ja bym bardzo chętnie otworzyła sobie taki słoiczek w środku zimy :)
OdpowiedzUsuńten dip brzmi rewelacyjnie koniecznie zapisuje przepis ;) pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda!:)
OdpowiedzUsuńLubię paprykę chyba w każdej wersji:)
Ostatnio zajadalam się pieczoną i faszerowaną:)
Pozdrawiam.
To jest coś a'la ajvar? Wygląda przepięknie.
OdpowiedzUsuńmi też się kojarzy z ajvarem :) tylko tam jeszcze bakłażany na dodatek.. jestem wielką fanką oszczędzania energii więc warzyw upiekłam więcej ( dodałam cukinie, pomidorki koktajlowe, więcej papryki, cebuli i całą główkę czosnku) i z tego co zostało po zrobieniu dipu, stworzyłam zupę-krem z pieczonych warzyw, polecam :)
OdpowiedzUsuń->Paula: Prawda, że jak na talerzu jest kolorowo, to od razu bardziej smakuje?
OdpowiedzUsuń->Ewa Smaczniutkie.pl: Bardzo dziękuję :)
->Karmel-itka: Znowu chciałam zrobić rustykalne danie :)
->solniczka: Smacznego zatem, pozdrawiam :)
->Adrijah: Nie próbowałam, bo nie mam gdzie trzymać słoików i żadnych przetworów nie robię, ale myślę, że bez problemu można to pasteryzować.
->majana: Pieczona papryka powinna dostać jakiś medal ;)
->mamarzynia: A rzeczywiście to trochę przypomina ajvar, chociaż bez bakłażana, to zupełnie inny sos :)
->Anoniomowy: Uwielbiam zupy z pieczonych warzyw! To jedne z moich ulubionych :)