Lubię gotować.
Tak, dzisiaj zaczynam od sensacji na miarę stwierdzenia „po niedzieli będzie poniedziałek”;)
Przygotujcie się, teraz będzie jeszcze bardziej zaskakująco.
Lubię jeść.
I bardzo lubię, gdy ktoś gotuje dla mnie. Ale z jedzeniem właśnie tak jest, że kanapka przygotowana przez kogoś zawsze lepiej smakuje.
No dobra, z kanapkami to akurat bywa różnie, bo mam bardzo dokładnie określone wymagania dotyczące kanapki idealnej, ale przecież chodzi o zasadę.
Ale zaraz, zaraz…, jak zwykle odbiegam od tematu, a miało być o czym innym.
Gdybyście mnie zapytali o kucharza, który jest najlepszy i marzę, by zjeść przygotowany przez niego posiłek, to nie wahałabym się nawet przez moment: Gary Rhodes.
Ten człowiek to prawdziwy geniusz kulinarny. Z najprostszych składników wyczarowuje prawdziwe cuda na talerzu. A jak je podaje! To mistrz detalu, szczegółów, które sprawiają, że ze zwykłej ryby czy warzyw powstaje arcydzieło. Nie ukrywam, że jego zamiłowanie do masła też odgrywa tu jakąś rolę...
Przede wszystkim jednak podoba mi się jego podejście do jedzenia. Na okładce książki kucharskiej „Keeping it simple” widnieje następujące zdanie "In my opinion, the most delicious food is created when you get the very best ingredients you can find and do as little to them as possible". W skrócie znaczy to tyle, że najlepsze jedzenie powstaje wtedy, gdy weźmie się najwyższej jakości składniki i zrobi się z nimi jak najmniej.
Tym razem, korzystając z przepisu z tej właśnie książki (rozdział „keeping vegetables simple”), zrobiłam z kalafiorem trochę więcej niż zwykle i podałam go z curry. Polecam!
Składniki:
1 średni kalafior
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka curry
¾ szklanki jogurtu
sok z połowy limonki
sól, pieprz
2-3 łyżki świeżej natki pietruszki lub kolendry, posiekanej
oliwa i masło do smażenia
[Listonic]
Sposób przygotowania:
Kalafior dzielę na różyczki i gotuję w lekko osolonej wodzie przez kilka minut. Ma być lekko twardawy. Odcedzam.
Cebulę kroję w talarki, czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża i dość drobno siekam.
Na dużej patelni rozgrzewam oliwę. Wrzucam cebulę, dodaję sól, pieprz i curry, smażę pięć minut, dodaję czosnek i smażę jeszcze minutę lub dwie.
Dodaję około łyżeczki masła (czubatej) i wreszcie na patelnię wędruje kalafior. Smażę jeszcze kilka minut delikatnie mieszając, aż kalafior przejdzie aromatem curry i nabierze pięknego żółtego koloru.
Mieszam jogurt z sokiem z limonki, solą i pieprzem (można dodać szczyptę cukru dla przełamania kwaśnego smaku).
Gotowego kalafiora wykładam na talerz, polewam jogurtem i posypuję posiekaną natką lub kolendrą. Kolendra byłaby tu zdecydowanie lepsza i tę wersję polecam, ale nie chciało mi się specjalnie jeździć do sklepu w poszukiwaniu świeżych ziół, więc wzięłam co było pod ręką.
niedziela, 8 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
to już chyba mam jutrzejszy obiad
OdpowiedzUsuńGarego Rhodesa kiedyś już próbowałam - robiłam doskonałą jagnięcinę wg jego przepisu: http://ninawkuchni.blogspot.com/2009/10/jagniecina-marynowana-w-czerwonym-winie_30.html
Uwielbiam curry! Chetnie bym się na taki obiadek wprosiła :-)
OdpowiedzUsuńKalafior plus curry - to musi być pyszne!
OdpowiedzUsuńHa! Zrobię sobie dziś, bo i tak miał być kalafior na obiad. Poza tym - ja też lubię gotować z niewielu składników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Również dla nas curry to jedna z ulubionych przypraw, więc jesteśmy jak najbardziej na tak;-)
OdpowiedzUsuńoj...ja tez takie lubie......ale juz dawno kalafiora nie jadlam.... bedzie w tym tygodniu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wspaniały jest taki kalafior curry :) Często robię na ostro z tajską pastą curry. Uwielbiam z ryżem :)
OdpowiedzUsuńjaki ma świetny kolor! mniam!
OdpowiedzUsuńo, ale fajny pomysł na kalafiora! chyba go wykorzystam, hihi ;]
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej kanapki idealnej z początku notki ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
allegra walker
Mniammmmmm, kalafior pysznościowy - dzisiaj zrobiłam i następnym razem muszę kupić większy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńzrobiłam, potwierdzam, że danie jest super!!! u mnie na kolację, bez niczego
OdpowiedzUsuńP.S. Różyczki kalafiora ważyły 700 gram, podałam z kolendrą.
zrobilam dzis ten kalafior skoro wszyscy tak zachwalali, reakcja mojego meza po sprobowaniu
OdpowiedzUsuńA dlaczego on jest taki dobry?