Ten wpis jest bardzo pechowy. Bowiem, gdy złożona chorobą wzięłam się jak ostatni baran za porządki na dysku, skasowałam cały katalog z moimi dokonaniami kulinarnymi.
Nie ma obawy, mam kopię, ale chyba z listopada. W ten sposób zginęła pracowicie spisana notka o sajgonkach, długa i dokładna. Zrozumiecie więc, że nabrałam do nich trochę niechęci.
Dzisiejszy wpis to tak naprawdę dwie potrawy. I powiem szczerze, że chociaż sajgonki wyglądają ciekawiej, ale osobiście wolę to danie przed zawinięciem w papier ryżowy. Może kiedy mróz ściśnie, znowu zechcę smażyć w głębokim tłuszczu, nie przeczę. Na razie jednak w Gdańsku nadal odwilż, więc polecam ten prosty i pyszny sposób na przygotowanie makaronu z fasoli mung – jest przepyszny! Uwielbiam strukturę tego dania, makaron jest miękki, a reszta lekko chrupie.
Bardzo, bardzo polecam.
A grzyby mun to w ogóle ciekawostka. Tak naprawdę zdecydowanie wolę borowiki i maślaki. Te przypominają mi nieco skórę, ale idealnie pasują w tym zestawieniu. Lepiej nie przesadzać z ich ilością, trzeba też pamiętać, że po namoczeniu robią się o wiele większe.
Składniki:
(na około 15 sztuk)
- 100 g makaronu z fasoli mung
- 6-8 grzybów mun
- 1 mała puszka pędów bambusa
- 2 ząbki czosnku
- kawałek imbiru (mniej więcej wielkości sporego ząbka czosnku)
- 2 dymki ze szczypiorkiem
- 1 por (tylko biała część)
- 2 małe marchewki
- 2 łyżki sosu sojowego
- sól, pieprz, płatki chili, cukier
- olej do smażenia (użyłam arachidowego do makaronu z warzywami, ale do sajgonek wzięłam olej z pestek winogron)
- płaty papieru ryżowego
- ewentualnie: sos sojowy do podania sajgonek
Sposób przygotowania:
Grzyby namaczam w ciepłej wodzie na około 20 minut. Odcedzam. Kroję w paski.
Pędy bambusa odsączam. Jeśli są z puszki, to koniecznie przelewam je zimną wodą.
Makaron przygotowuję według przepisu na opakowaniu. Zazwyczaj wystarczy zalać go wrzątkiem i zostawić na jakieś 5 minut. Odsączam.
Marchew i por kroję na zapałkę. Czosnek i dymkę drobno siekam, imbir ścieram na tarce (lub siekam). Kroję szczypiorek.
Na dużej patelni rozgrzewam olej. Wrzucam dymkę i por, smażę jakieś dwie minuty. Dodaję grzyby mun, smażę chwilę, potem pędy bambusa, imbir, czosnek i marchewkę. Doprawiam solą (odrobinkę, możliwe, że wystarczy tylko sos sojowy), pieprzem i chili. Wszystko smażę krótko na dużym ogniu cały czas mieszając. Naturalnie można użyć świeżej papryczki chili drobno pokrojonej, ale nie miałam.
Nie upieram się tu przy kolejności dodawanych składników. Ale na pewno ostatni dodaję makaron, dolewam sos sojowy, doprawiam cukrem i jeśli trzeba jeszcze pieprzem i solą.
Smażę kolejną minutę lub dwie. Zdejmuję z ognia, przed podaniem posypuję szczypiorkiem.
I teraz, jeśli tylko zdołam się opanować i natychmiast nie zjem wszystkiego prosto z patelni, mogę zacząć robić sajgonki.
Wlewam wrzątek do dużego płaskiego naczynia (u mnie naczynie żaroodporne okazało się w sam raz). Pojedynczo (inaczej się posklejają) namaczam płaty papieru ryżowego aż zmiękną. Nakładam makaronowe nadzienie na brzeg każdego płatu, robię zakładkę, a potem składam boki i zwijam rulonik.
Zwijanie sajgonek okazało się zajęciem prostym jak budowa cepa, papier pięknie się klei i nie sprawia problemów. Mam wrażenie, że pierogi są trudniejsze. Ale że opis może być niejasny, to odsyłam Was do tego krótkiego filmu.
Rozgrzewam na patelni sporo oleju. Smażę sajgonki na złoty kolor. Układam na papierowym ręczniku.
Podaję ciepłe. Można moczyć w sosie sojowym.
a właśnie za mną sajgonki chodziły..... DZIĘKI!!!
OdpowiedzUsuńwspaniały obiad :)
OdpowiedzUsuńPyszności ! Szukam papieru ryżowego i zrobię :)
OdpowiedzUsuńZa mną też chodzą sajgonki! Jak tylko znajdę godzinkę wolną, to będą sajgonki!
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu i zazdroszczę wykonania :) MWK
OdpowiedzUsuńWow, świetne! Jadłam tylko raz w zyciu, bardzo mi smakowały. Nie pokuszę się o ich wykonanie,ale chętnie popatrzę na Twoje:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
A jutro wybieram się właśnie na chiński buffet :)
OdpowiedzUsuńSzukam koniecznie przepisu na makaron z ciemnym sosem sojowym....rewelacja!
Ale pyszny zestaw;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe komentarze :)
OdpowiedzUsuńI wiecie, że nawet mój mąż zjadł ze smakiem, a on ucieka na sam zapach pędów bambusa i imbiru :)
Super. Kobiety, ja ze wsi jestem, nie ma tu czegoś takiego jak makaron z fasoli!!!
OdpowiedzUsuńZa to jest mleko. Prosto od krowy. I mogę sobie na ten przykład zamiast sajgonek racuchy strzelić... Postuluję o przepis na coś z kwaśnego mleka w ramach wspierania polskiej wsi.
A gdzie sprzedają makaron z fasoli mung? Jakoś dotąd nie zwróciłam uwagi. Specjalistyczne jakieś, czy market? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń->Anonimowy: O porządnym kwaśnym mleku to ja mogę sobie najwyżej pomarzyć :)
OdpowiedzUsuń->Beem: Kupiłam w zwykłym markecie, nie pamiętam którym, nazywa się makaron chiński i jest biały.
Zrobiłam -pyszne
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo je polubiłam , szczególnie te akurat bez mięsa. Jakoś staram się samemu całkowicie z niego zrezygnować. Super mi pasuje dodatki z pietruszką, marchwią, mogą być grzyby i super też pasuje dobrze ugotowany ryż. Także warto spróbować z dobrym pieczonym jabłkiem. Warto z tym eksperymentować od siebie dodam też takie nietypowe pomysły http://www.open-youweb.com/jak-zrobic-sajgonki/ tego ostatniego nie polecam bo jest dziwny.
OdpowiedzUsuń