Bardzo rzadko robię kremy. Po pierwsze z lenistwa, a po drugie dlatego, że krem jest dla mnie synonimem rozpasania kalorycznego, którego z wiadomych względów powinnam unikać.
Niemniej raz na jakiś czas należy sobie pozwolić na odrobinę luksusu i ta tarta będzie doskonała na taką okazję.
Zastanawiałam się ostatnio jakie są moje ulubione desery. I ze zdziwieniem stwierdziłam, że wcale nie czekoladowe, ale z owocami. Najlepiej takie, w których można znaleźć jakiś kontrast smaków. Zestawienie kruchego ciasta, kwaskowatych owoców i słodkiego kremu to po prostu ideał. Wszystko co najlepsze zawarte w jednym kęsie.
Przepis na krem podstawowy pochodzi z książki Michela Roux „Ciasta” – moim zdaniem wystarczy zrobić z połowy porcji, ale krem można przechowywać w lodówce do 3 dni. Owoców też raczej zostanie, więc zawsze można upiec następnego dnia taką samą tartę ;)
Krem jest bardzo słodki, więc owoce powinny być kwaskowate.
Ciasto kruche możecie jak zwykle zrobić z ulubionego przepisu.
Na zdjęciu: cudem ocalony ostatni kawałek.
Anka
Składniki:
ciasto:
- 250 g mąki
- szczypta soli
- 50 g cukru pudru
- 150 g zimnego masła
- 1 jajko
owoce:
- paczka mrożonych owoców (u mnie mieszanka)
- 3-4 łyżki cukru pudru (lub więcej, koniecznie trzeba spróbować)
- sok z połowy cytryny
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
krem:
(wystarczy zrobić z połowy porcji)
- ½ litra mleka
- 6 żółtek
- 125 g cukru pudru
- 40 g mąki
- 1 strąk wanilii, przecięty
Sposób przygotowania:
Tym razem zrobiłam ciasto z całym jajkiem. Wolę te z samymi żółtkami, ale mam już tyle białek w zamrażarce, że niechętnie patrzę na jakiekolwiek wypieki bez białek.
Mąkę i cukier puder przesiewam, mieszam z solą. Dodaję pokrojone w kostkę zimne masło i siekam nożem na małe kawałki lub rozcieram palcami (jeśli ktoś ma robot kuchenny, który to wszystko zrobi za niego, to jeszcze lepiej). Dodaję jajko, szybko zagniatam ciasto.
Owijam folią i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.
Wyjmuję ciasto, rozwałkowuję i wykładam formę do tarty. Na blachę o średnicy 23 cm było go trochę za dużo, więc zrobiłam jeszcze dwie małe babeczki.
Jeśli podczas wałkowania ciasto nazbyt się rozgrzało, wstawiam jeszcze do lodówki. Ogólna zasada jest taka, żeby wkładać zimne ciasto do gorącego piekarnika.
Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję obciążenie (specjalne kulki lub zwykła fasola czy ryż). Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Piekę z obciążeniem 10-15 minut, potem zdejmuję papier i piekę jeszcze około 20 minut. Tu uwaga techniczna: w moim piekarniku wszystko piekę raczej dłużej i w wyższej temperaturze, ogólnie kruche ciasto piecze się w 180-200 stopniach.
Wyjmuję ciasto i studzę.
Mrożone owoce wrzucam do garnka z grubym dnem lub na patelnię, dodaję sok z cytryny i cukier, gotuję kilka minut. Owoce puściły dużo soku, więc nie nadają się na tartę. Można je teoretycznie odparowywać, ale wtedy się rozpadną, więc lepiej rozmieszać mąkę ziemniaczaną z odrobiną zimnej wody i powoli wlać do garnka cały czas mieszając. Zagotować, natychmiast zestawić i ostudzić powstały kisiel.
Można też oczywiście gotować dłużej, żeby odparowały i zrobić z nich pyszny dżem.
Teraz krem.
Żółtka ucieram z jedną trzecią cukru na puszystą masę, dodaję mąkę.
Mleko podgrzewam z resztą cukru i laską wanilii. Gdy tylko się zagotuje, wyjmuję laskę wanilii i przelewam mleko do żółtek cały czas mieszając. Potem wlewam z powrotem do garnka i gotuję jeszcze około dwóch minut na średnim ogniu aż zgęstnieje. Cały czas mieszam, żeby się nie porobiły grudki, w razie czego można przecedzić przez gęste sitko.
Przekładam do miski i studzę. Krem ma tendencję do pokrywania się kożuchem, więc mieszam od czasu do czasu, można też przykryć folią.
A teraz najlepsza część. Na ciasto wykładam krem, a na to owoce.
Smacznego!
dla mnie wszystko co z kremem, to właśnie najlepsze.:)
OdpowiedzUsuńale kusisz... wyglada tak pyszniasto, ze az slinka cieknie:)
OdpowiedzUsuńCudowny placek. A te rozpływające się owoce, mm... Ja też mam problem, żeby coś sfotografować, gdy już zaczynamy konsumpcję.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię owocowe desery. Dziś zdałam sobie sprawę, ze brakuje mi kwaskowych owoców. Bardzo:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
o matko, ale mam teraz ochotę na tartę z owocami! pyszności! :)
OdpowiedzUsuńAleż pyszności! Choć (z wiadomych powodów ;]) za kremami nie przepadam, to ta tarta wygląda obłędnie smakowicie. Szczególnie w połączeniu z takimi owocami... Ach!
OdpowiedzUsuńto ja poproszę taki kawałek na drugie śniadanie... :)
OdpowiedzUsuńJa, jak mi się białek uzbiera, to robię naleśniki, one przyjmą każdą ilość :)
OdpowiedzUsuńZ białek piekę ciasto z dodatkiem kakao lub maku.
OdpowiedzUsuńAby ciasto na tartę nie nagrzewało się podczas rozwałkowywania - wcale go nie wałkuję. Ciasto formuję w kulę,którą po schłodzeniu kroję w plastry i układam w formie, lekko dociskając palcami i nakłuwając całą powierzchnię ciasta widelcem. Pozdrawiam Smakoszy wszelkich tart! :-D