To cud, że udało mi się w ogóle zrobić tę potrawę tak, jak zamierzałam, bo córka stała obok i metodycznie wyżerała mango. Dzisiaj odkryła wielką miłość do tego owocu.
Nie, żebym się jej dziwiła, bo uwielbiam mango, ale obiad też ma swoje prawa.
Wyszło przepysznie. Bardzo lubię łączyć mięso z owocami, najlepiej jeszcze, jeśli doda się do tego ostrą nutę – sprawę załatwiła niewielka ilość sosu chili. Niewielka, bo dzieci też miały jeść (z naciskiem na "miały"), gdy robię dla siebie, jestem znacznie hojniejsza z ostrymi dodatkami.
Od razu się przyznaję, że tak naprawdę nie mam pojęcia ile było sosu sojowego czy soku z cytryny, bo przecież nie będę się bawiła w odmierzanie łyżkami. Wlewam, próbuję i jeśli trzeba, to doprawiam. Ale naprawdę starałam się oszacować ilości!
I właśnie postanowiłam, że w tym roku zamierzam hodować kolendrę na każdym parapecie. Jutro jadę po nasiona. Bo bazylia już zaczyna wschodzić.
Ciekawe, czy w tym roku też zaliczę spektakularną klęskę, jeśli chodzi o domową uprawę ziół? Trzymajcie kciuki :)
Anka
Składniki:
- 1 pierś z kurczaka
- 2 czerwone cebule
- 2-3 ząbki czosnku
- kawałek imbiru wielkości kciuka
- 2 mango
- sól, pieprz
- 1 łyżeczka czerwonej pasty chili (lub papryczka chili, drobno posiekana)
- 1 łyżeczka miodu
- 3-4 łyżki sosu sojowego
- 1-2 łyżki soku z cytryny
- pęczek świeżej kolendry
- olej do smażenia (użyłam arachidowego)
Sposób przygotowania:
Mięso myję, osuszam, kroję na małe kawałki (najładniej wyglądają paseczki, ale nie zawsze mi wychodzą).
Cebulę kroję w półplasterki, mango obieram, kroję na zapałkę (dość grubą).
Na dużej patelni rozgrzewam olej. Wrzucam kurczaka, obsmażam krótko z obydwu stron, posypuję solą i pieprzem. Dodaję cebulę, smażę aż cebula zmięknie. Ścieram wprost na patelnię imbir i czosnek – oczywiście można je drobniutko posiekać.
Smażę wszystko jeszcze minutę lub dwie często mieszając. Dodaję sos sojowy, pastę chili, miód i sok z cytryny. Potem wrzucam na kilka minut pokrojone mango – nie na długo, mango nie może się rozpadać.
Posypuję obficie kolendrą i podaję z ryżem.
Lubię połączenie mięsa i owoców, więc takie danie jak najbardziej mi odpowiada:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie nie przepadam za połączeniem mięs i owoców, chociaż wcinam jabłka, mango i kokosy z chili - na takiego kurczaka też pewnie się skuszę w weekend :)
OdpowiedzUsuńDodalabym jeszcze odrobine kardamonu i gwiazdke anyzu.
OdpowiedzUsuńMieso z mango i ryba z mango z orientalna nuta to jest to za czym przepadam.
OdpowiedzUsuńPo prostu danie idealne.
z tym zielskiem to ja jestem na wielkie tak :)
OdpowiedzUsuń->aga: Bardzo mnie to cieszy :)
OdpowiedzUsuń->martynok: Słodkie i ostre zawsze fajnie smakuje, może być nawet bez mięsa, w sałatkach też się nieźle sprawdza. Pozdrawiam :)
->Lucyna: Anyż jest na moim indeksie przypraw zakazanych razem z kminkiem - używam tylko w wyjątkowych przypadkach :) Ale fajny pomysł, żeby inaczej doprawić, od razu powstaje nowe danie, pewnie spróbuję kardamonu następnym razem :)
->thiessa: Dla mnie też :)
->Paula: Ooo... Widzę bratnią duszę! :) Poproszę o łąkę z kolendrą :)
Osobiscie nie lubie anyzu, ale w niektorych potrawach po prostu musi byc, bo bez niego jakos tak nijako...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
->Lucyna: Co prawda, to prawda. Dlatego w wyjątkowych przypadkach jednak używam :)
OdpowiedzUsuńoo ja tez mam liste zakazanych przypraw na ktorej jest anyz i kminek! :D i jeszcze mieta. co do kardamonu to po co dodawac go do tej potrawy skoro jest w niej imbir? no a ja zaraz ide robic tego kurczaczka :)
OdpowiedzUsuń