Bardzo zazdroszczę ludziom, którzy zawsze wiedzą, co zrobić na obiad.
I, uprzedzając ewentualne pytania, nie należę do osób źle zorganizowanych, wręcz przeciwnie, ale jeśli chodzi o planowanie potraw, to długo nie mogę się zdecydować, potem mi czegoś brakuje, aż wreszcie decyduję się na spaghetti z sosem pomidorowym albo rosół.
Dzisiaj na przykład kupiłam szparagi i nawet już miałam koncepcję, że przygotuję do nich sos holenderski, ale potem, po długotrwałym namyśle doszłam do wniosku, że jako danie obiadowe, może się okazać niewystarczające.
Otworzyłam szafki kuchenne i popadłam w zadumę.
Pomysłów było kilka, ale wszystkie rozbijały się o brak jakiegoś istotnego składnika. Aż wreszcie machnęłam ręką, chwyciłam ostatnią paczkę makaronu (gdybym miała wybór, być może wzięłabym inny kształt), wyciągnęłam ratunkowe słoiczki oraz ocalałe resztki warzyw i zrobiłam błyskawiczny obiad.
Co prawda w tym przypadku zabrakło mi parmezanu (w przepisie podaję), a naprawdę by się przydał, ale za to całe przygotowania zajęły mi jakieś pół godziny.
Makarony to idealne dania dla ludzi, którzy nie mają czasu na stanie przy garach.
Anka
Składniki:
- ok. 300 g makaronu wstążki
- 1 pęczek szparagów
- 1 mała czerwona cebula
- 4-5 suszonych pomidorków
- 2 ząbki czosnku
- ½ papryczki chili lub jalapeno ze słoiczka – ilość wg uznania
- 1 bardzo duży pomidor
- sól, pieprz
- łyżka masła i łyżka oliwy
- dodatkowo: garść wiórek parmezanu
Sposób przygotowania:
Szparagi myję, odłamuję zdrewniałe końcówki i obieram dolne części. Kroję na około 3 cm kawałki, wrzucam do wrzącej osolonej wody z dodatkiem odrobiny cukru i gotuję kilka minut (być może było to 8 minut, ale ręki sobie nie dam uciąć). Najpierw wrzucam łodygi, główki szparagów dodaję tylko na ostatnie dwie minuty.
Odcedzam, przelewam zimną wodą.
Jednocześnie gotuję makaron według przepisu na opakowaniu. Odcedzam.
Jednocześnie (kto powiedział, że nie można robić kilku rzeczy naraz?) przygotowuję resztę składników, bo samo smażenie zajmie dosłownie kilka minut.
Czerwoną cebulę kroję w piórka, suszone pomidory w paski, czosnek i papryczkę bardzo drobno siekam.
Pomidor obieram ze skórki (ponieważ jestem leniwa, to wcale go nie sparzam, bo przy jednym pomidorze szkoda zachodu, tylko obieram ostrym nożem tak jak jabłko), wypestkowuję i kroję w kostkę.
Na dużej patelni rozgrzewam dużą łyżkę masła i łyżkę oliwy (może być ta od suszonych pomidorków), podsmażam na niej cebulę aż zmięknie. Posypuję solą i pieprzem.
Dodaję suszone pomidory, po minucie dorzucam jeszcze czosnek i paprykę, też tylko na minutkę. Na koniec wrzucam pokrojonego pomidora i wszystko smażę na dużym ogniu jakieś dwie minuty – pomidor nie mają się rozpadać.
Na patelnię wrzucam makaron, wszystko dokładnie mieszam, na koniec dodaję szparagi.
I tylko parmezanu brak!...
Chociaż po zastanowieniu stwierdzam, że wcale nie jest niezbędny ;)
Oj zgadzam się, makarony są genialne dla tych, którzy nie dysponują zbyt dużą ilością czasu ;-)
OdpowiedzUsuńA co do obiadu...ja zwykle się dowiaduję co zrobię, jak idę do sklepu. I od tego, co tam napotkam, zależy to, co będziemy jeść ;)
Jestem podobnie niezdecydowany w kwestii gotowania. Teoretycznie jest za dużo możliwości. Bardzo fajny, prosty przepis!
OdpowiedzUsuńno to nie ty jedna masz z tym problem.. u mnie nigdy nie wiadomo co ostatecznie wyladuje na talerzu:) ale rodzinie sie to wlasnie podoba.. zamówienia na konkretne danianp schabowy skladaja z duzym wyprzedzeniem:)
OdpowiedzUsuńmmm... taki wakacyjny już ten makaron ;]
OdpowiedzUsuńZnam problemy pt. i co ja mam dziś ugotować ;) A jak czasem wiem co chcę, to najczęściej się okazuje, że domownicy wcale nie chcą. I bądź tu cierpliwy ;)
OdpowiedzUsuńA makaron boski!
Pozdrawiam!
Też jestem wierna idei gotowania z tego, co mam w szafkach. Sztuka polega na tym, żeby wymyślić z tego coś ciekawego. Dlatego bardzo mi się ten post podoba :)
OdpowiedzUsuń->Arven: A to prawda, też zazwyczaj decyduję się w sklepie, bo przecież nigdy nie wiadomo, które warzywa będą najlepiej wyglądały
OdpowiedzUsuń->jadalnepijalne: A ile czasu zajmuje mi podjęcie decyzji w restauracji! :)
->Bernadeta: U mnie zamawiają prawie zawsze naleśniki albo spaghetti :) Takich dań nie muszę planować.
->Karmel-itka: Prawda? Bo i pogoda wakacyjna :)
->tu-tusia: Ja już się trochę przyzwyczaiłam, że nie chcą. I generalnie mam w nosie, mogą jeść suchy chleb jak wolą :)
->igłą, nitką i widelcem: I jedzenie się nie marnuje! Ale przyznam się, że i tak zawsze mi coś w ręce wpadnie na zakupach :)