Brzydki i niepozorny. W dodatku, co tu dużo kryć, po prostu
burak.
A jednak pożądany przez kobiety.
„Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli”
Tym razem cebula nie zostanie odrzucona. Zostanie
pełnoprawną partnerką buraka, co nie wyjdzie jej zresztą na dobre, bo wnet zginie w
zupie, a raczej: w tarcie.
To było tak: najpierw kupiłam kilogram buraków. Nie ma w tym
nic dziwnego, dopiero co skończyłam kawałek obłędnego czekoladowego ciasta z
dodatkiem tych warzyw (niedługo przepis), a zupy i sałatki z dodatkiem buraczków są w moim domu na porządku dziennym. Zdałam sobie jednak sprawę, że przecież nie
było jeszcze Królowej Tarty (tak przy okazji obliczyłam skrzętnie, że włączając tarteletki
z łososiem, dzisiaj umieszczam na Chochelkach przepis na dwudziestą tartę).
O mojej miłości do tart pisałam już nie raz i jest to
uczucie odwzajemnione, bo prawie nigdy mnie nie zawiodły. No dobrze, raz, w
dodatku wtedy, gdy zabierałam ciasto na imprezę, ale w przygotowywaniu
jedzenia, które ma olśnić znajomych, zawsze kryje się mnóstwo pułapek.
Ale do rzeczy, bo wcale nie od razu pomyślałam o tarcie.
Najpierw były buraki, a zaraz potem czerwona cebula. W
ustach już niemal czułam słodki smak lekko skarmelizowanej cebulki z delikatną
nutką tymianku i wiedziałam, że jakoś to muszę połączyć.
A że kupując buraki automatycznie kupiłam kawałeczek koziego
sera, to i cała koncepcja potrawy stała się tak oczywista, że natychmiast
zabrałam się do pracy.
Dziś, z prawdziwą dumą, przedstawiam tartę z buraczkami,
która oferuje wszystko to co najlepsze. Słodkie buraczki i cebula na cienkim,
kruchym spodzie z delikatną nutą tymianku i dodatkiem dodatek koziego sera.
Bardzo polecam.
I przy okazji biorę udział w konkursie :)
Anka
Składniki:
ciasto:
- 250 g mąki (wzięłam krupczatkę)
- szczypta soli
- 125 g zimnego masła
- 1 żółtko
- 1-2 łyżki zimnej wody
farsz:
- 3 średnie buraczki
- 3 czerwone cebule
- 1 łyżka brązowego cukru
- 1 łyżeczka octu z czerwonego wina
- kilka gałązek tymianku
- 50 g koziego sera (np. Chevrette)
- 2 duże jajka
- 150 ml śmietanki30 %
- sól, pieprz
- masło z łyżką oleju do smażenia
Sposób przygotowania:
Tym razem zacznę od buraków, bo ich przygotowanie zajmuje
najwięcej czasu. Buraczki można przygotować dużo, dużo wcześniej. Należy je
ugotować lub upiec, ja wolę pieczone i rzadko kiedy na blasze ląduje mniej niż
półtora kilograma buraków. Zużyję je na pewno, najczęściej zjadając bez żadnych
dodatków.
Piekę nieobrane buraczki w temperaturze 200 stopni przez co
najmniej godzinę (czas zależy od wielkości), wykałaczką lub czubkiem noża
sprawdzam czy są już miękkie. Większość źródeł podaje, żeby każdy burak owijać
oddzielnie folią aluminiową i ja też tak kiedyś robiłam, ale po pierwsze w
instrukcji użytkowania mojego piekarnika jest wyraźnie napisane, że srebrne
materiały wydłużają czas pieczenia, a po drugie dużo szybciej i wygodniej
wrzucić wszystkie buraki razem do rękawa foliowego. W ten sposób też nie
wysychają, trzeba tylko pamiętać o kilku dziurach zrobionych od góry w folii.
Zakładam więc, że buraczki są już upieczone, ostudzone i
obrane, więc można zabrać się do pracy. Czas na ciasto.
Mąkę mieszam z solą i pokrojonym w kostkę masłem. Nożem lub
czubkami palców siekam na małe kawałeczki. Jeśli macie robot kuchenny, który
wykona za Was tę pracę, to jeszcze lepiej.
Dodaję żółtko i wodę, bardzo krótko zagniatam ciasto. Owijam
w folię i chowam do lodówki na co najmniej godzinę.
Po schłodzeniu rozwałkowuję ciasto (może się przydać folia
spożywcza, żeby ciasto się nie kleiło) i wykładam nim formę na tartę (ok. 24 cm
średnicy). Wyrównuje brzegi i znowu razem z formą wstawiam do lodówki na co
najmniej kwadrans.
Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni. Ciasto wykładam papierem
do pieczenia i wysypuję fasolą lub ryżem (lub specjalnymi ceramicznymi kulkami
do pieczenia ciast kruchych, których oczywiście nie mam). Obciążone w ten
sposób ciasto wstawiam do piekarnika na 10 minut. Zdejmuję papier, fasolę lub ryż
przesypuję do pudełka, bo użyję ich jeszcze w tym samym celu następnych kilka
razy, po czym ciasto wędruje do piekarnika na następnych pięć minut.
Teraz pora na farsz, który przygotowałam, kiedy ciasto się
chłodziło.
Cebulę obieram, kroję na cienkie ćwierćtalaraki, czyli
mówiąc po ludzku: każda cebula na pół i jeszcze raz na pół i wtedy w paseczki).
Rozgrzewam na patelni masło z dodatkiem oleju i smażę cebulę na średnim ogniu,
aż się zeszkli. Posypuję solą i odrobiną pieprzu. Dodaję oberwane listki
tymianku. Po około 10 minutach jeszcze zmniejszam ogień, posypuję cebulę
brązowym cukrem, wlewam ocet i znowu smażę (lub duszę pod przykryciem), aż
zrobi się mięciutka. Cukier i ocet można pominąć, ale mi wtedy bardziej
smakuje.
Buraczki ścieram na grubej tarce, mieszam z porządnie
przestudzoną cebulą, dodaję starty kozi ser, doprawiam solą i pieprzem. Jajka
roztrzepuję ze śmietanką (zastanawiam się czy aby nie trzeba ich jeszcze
posolić, zazwyczaj trzeba). Mieszam wszystkie składniki.
Na podpieczony spód wykładam masę, wyrównuję wierzch.
Piekę jeszcze 30-35 minut w 200 stopniach.
Smacznego!
Ciekawa propozycja:) Może przekona mnie do buraków, bo wygląda apetycznie:)
OdpowiedzUsuńPatrząc na zdjęcie pomyślalam, że będzie to nowa tarta pomidorowa :) nie potrafie wyobrazić sobie smaku takiej tarty, ale na pewno przepis wypróbuje, w końcu tydzień bez tarty jest tygodniem straconym :) ( wczoraj byla tarta z bakłażanem PYCHA!!!)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
wow! ta tarta jest taka, że muszę ją zweganizować... może z weekend...? hmm...
OdpowiedzUsuńSmakowicie wygląda! Lubię buraczka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A ja właśnie upiekłam buraki, tak bez planu zupełnie... To już jest plan :-)
OdpowiedzUsuńBuraki...jakoś o nich zapomniałam ostatnio...a tak je lubię! Lubię wytrawne tarty - ta wygląda bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuńGRATULACJE ANIU!!!! :)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, bardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuń