Zebra wcale nie jest jednym z moich ulubionych ciast, jednak mam do niej pewien sentyment, bowiem przywodzi mi na
myśl popularny niegdyś napój „Ptyś”, sprzedawany w dużych, brązowych butelkach.
Dzisiaj oczywiście piekę ciasto bez „Ptysia”, ale lubię moment, gdy wlewam
musujący napój do masy (zazwyczaj wybieram coś o smaku pomarańczowym).
Wypieki tego typu zawsze wiążą się z pewnym ryzykiem
zakalca. A przynajmniej w mojej ocenie ciasta ucierane, zwłaszcza gdy piecze
się je w dużej okrągłej tortownicy, mają tendencje do "siadania".
Dlatego polecam to ciasto jako niezobowiązujący podwieczorek
dla rodziny, bo wykonanie „zebry” to dosłownie kilka minut – wszystko trzeba
zmiksować i przelać do formy. Żadna filozofia. Warto tylko pamiętać, by składniki
były w temperaturze pokojowej.
Dzieciom powinno się spodobać.
Przepis pochodzi ze starego zeszytu mojej mamy.
Anka
Składniki:
- 5 jajek
- 1 ½ szklanki cukru (dałam trochę mniej)
- 2 ½ szklanki mąki + 2 łyżki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 szklanka oleju
- 1 szklanka gazowanego napoju
- 2 łyżki kakao
Sposób przygotowania:
Przygotowuję tortownicę o średnicy 26 cm (można mniejszą,
ale to ciasto i tak jest dość wysokie). Wykładam formę papierem do pieczenia
lub smaruję masłem i wysypuję bułką tartą.
Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni (góra dół, jeśli pieczenie
z termoobiegiem ustawcie niższą temperaturę o 10 a nawet 20 stopni)
Przesiewam mąkę (2 ½ szklanki), mieszam z proszkiem do
pieczenia.
Oddzielam białka od żółtek. Białka ubijam na pianę, cały
czas ubijając wsypuję stopniowo cukier. Następnie dodaję kolejno żółtka.
Miksuję na wolnych obrotach i na przemian dodaję olej i
napój gazowany oraz mąkę.
Dzielę masę na połowy. Do jednej dodaję dwie łyżki mąki, do
drugiej 2 łyżki kakao. Miksuję każdą część.
Na środek blachy wylewam na przemian jasne i ciemne ciasto.
Wstawiam do rozgrzanego piekarnika na około godzinę.
Smacznego!
Sliczna zebra! CHętnie bym zjadła. Wieki tego ciasta nie jadłam. Muszę upiec, bo na blogu też jeszcze go nie mam.
OdpowiedzUsuńPozdrówki:)
piękna zeberka, taka rasowa zdecydowanie;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to ciasto :)
OdpowiedzUsuńIdealna zebra:) Gazowany napój - trzeba zapisać!
OdpowiedzUsuńRany, zebra przypomina mi dzieciństwo i wypieki Babci mojej koleżanki! :o)
OdpowiedzUsuńNajbardziej niewiarygodne jest dla mnie to, że wszystkie jego składniki zazwyczaj "ma się" po prostu pod ręką w domu.
Choć słyszałam, że "lane ciasta olejowe są trudne", to z chęcią podejmę się próby pieczenia.
:o)
wyszła Ci wspaniała zebra :) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo :)
OdpowiedzUsuńZebra wygląda rewelacyjnie, niestety na dwie próby obydwie skończyły się niepowodzeniem. Robię wszystko dokładnie tak jak w przepisie, z wyjątkiem, że piekę w formie 25x28 cm.Nie mam również piekarnika z możliwością ustawienia temperatury, chociaż grzeje mocno, bo za pierwszym razem po 40 min ciasto zaczęło się przypalać.
OdpowiedzUsuńPo wyłączeniu piekarnika ciasto zaczyna opadać i jest niewiele większe niż po wlaniu, oczywiście zakalec też jest.
Czy po wyłączeniu piekarnika powinnam zostawić je w środku z zamkniętymi drzwiczkami, wyciągnąć?
Poproszę o jakąś podpowiedz, bo taki typ ciasta niestety nigdy mi nie wychodził dobrze.
Pozdrawiam, Ania
Niestety, z ucieranymi ciastami, zwłaszcza gdy jest w nich sporo płynów, tak bywa i sama nie mam pojęcia dlaczego nie wychodzą. Powiem więcej, ostatnio nie wyszły mi babeczki, które były jak dotąd niezawodne i nie mam pojęcia dlaczego :(
UsuńAle faktycznie, po upieczeniu można studzić w formie przy uchylonych drzwiczkach piekarnika (uchylam dość mocno).
Ja robiłam tę zebrę jakieś 3 razy i dwa razy wyszła mi tak jak na zdjęciu, a za trzecim był lekki zakalec, co prawda niewielki, ale był i też nie wiem dlaczego.
Co prawda są ogólne wskazówki, na przykład ta dotycząca temperatury wszystkich składników (pokojowa), ale czasami nic nie działa.
Pozdrawiam
Robiłam ją kilkanaście razy i zawsze rośnie piękna, a potem pięknie opada;) Ale tylko kilka razy miała lekki zakalec:P Mojej Babci bardzo smakuje więc jej często piekę tak jak ona kiedyś piekła mi.
OdpowiedzUsuńTylko u mnie po 45 minutach już jest upieczona, przy 50 to już leci spalenizną:D