To dość pracochłonne
ciasto, biorąc pod uwagę moje usposobienie. Trzeba upiec dwa blaty ciasta, w
tym jeden ze specjalnie przygotowanymi orzechami, zrobić krem, a potem wszystko
porządnie poskładać.
Po czym ciasto należy
odstawić nie odkrawając ani kawałka.
Dla mnie,
zadeklarowanej miłośniczki gorących ciast (wiem, że niezdrowe, ale przecież
zjadam tylko jeden kawałek taki gorący, przy drugim ciasto jest już wyraźnie
chłodniejsze ;)) to naprawdę ciężka sprawa. Z drugiej jednak strony, gdy sobie
pomyślę o tym, jak smakuje za dwa dni, wiem, że warto poczekać.
Długo zastanawiałam
się nad tym miodownikiem. Wyobraźcie sobie, że w żadnej z przewertowanych
książek nie znalazłam niczego, co by mi idealnie pasowało. Wiedziałam, że na
wierzchu muszą być chrupiące orzechy w miodowym karmelu, a ciasto musi być duże
;)
Najdłużej
zastanawiałam się nad kremem i wreszcie postawiłam na krem z kaszy manny. To
był strzał w dziesiątkę! Co prawda roztarcie kaszy zajęło mi trochę czasu i
posiłkowałam się blenderem z nakładką do miksowania zup, ale warto było. Ma
konsystencję i smak idealnie pasujący do miodowego ciasta.
Natomiast same blaty
oparłam na bardzo jajecznym przepisie Marka Łebkowskiego, ale nie chciało mi
się robić karmelu (i byłoby wtedy za słodkie), ujęłam miodu, za to dodałam masła. Wyszły bardzo smaczne, ale przy tej
ilości miodu dość twarde. Dlatego najlepiej byłoby upiec ciasto, dokładnie
zawinąć w pergamin lub ściereczkę i odstawić na dwa dni w suche, chłodne miejsce, a dopiero potem zrobić
krem, przełożyć i odstawić na jeden lub dwa dni. A jeśli macie mało czasu, to
zmniejszcie ilość miodu, na przykład do 100 g.
Anka
Składniki:
ciasto:
- 500 g mąki (ok. 3 szklanki)
- 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 łyżeczki przyprawy do pierników
- 6 jajek
- 2/3 szklanki cukru
- 100 g masła
- 150 g miodu (ok. ½ szklanki)
- 3-4 łyżki rumu
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
orzechy:
- 200 g orzechów
- 30 g masła
- 3 łyżki miodu
- 1-2 łyżki cukru pudru
krem:
- ½ szklanki kaszy manny
- 2 szklanki mleka + odrobina do rozmieszania kaszki
- ½ szklanki cukru
- 1-2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 2 żółtka
- 200 g miękkiego masła
Sposób przygotowania:
ciasto:
Roztapiam masło, mieszam razem z miodem, odstawiam do
wystudzenia.
Mąkę przesiewam, mieszam z proszkiem do pieczenia i
przyprawą do pierników.
Oddzielam białka od żółtek.
W dużej misce miksuję żółtka z cukrem na białą masę. Cały
czas ucierając wlewam stopniowo miód z masłem, dodaję rum i ekstrakt waniliowy.
Ubijam pianę z białek.
Do żółtkowej masy dodaję stopniowo mąkę i miksuję. Na koniec
dodaję jedną trzecią piany z białek i ucieram mikserem, a resztę piany staram
się już wmieszać tylko łopatką. Problem z tym ciastem polega na tym, że po
dodaniu całej mąki masa robi się naprawdę gęsta, mój mikser ledwie sobie
radził. Można dolać 1-2 łyżki mleka.
Do ciasta można też wmieszać kandyzowaną skórkę pomarańczową lub cytrynową.
Ciasto dzielę na połowy. Wykładam dwie prostokątne blachy o
wymiarach ok. 32x23 cm papierem do pieczenia i nakładam do każdej cienką
warstwę ciasta starannie wyrównując powierzchnię.
Wstawiam pierwszą blachę do piekarnika nagrzanego do 170-180
stopni na 20 minut. Wyjmuję, studzę.
orzechy:
W czasie, gdy piecze się pierwszy blat przygotowuję orzechy.
Na dużej patelni rozpuszczam masło, dodaję miód i cukier, dokładnie mieszam, aż
składniki się połączą. Wsypuję orzechy i gotuję kilka minut. Tak przygotowane
orzechy rozkładam równomiernie na drugim blacie i od razu wstawiam do
piekarnika na 20 minut.
krem:
Wlewam mleko do garnka z grubym dnem, dodaję cukier (dodałam
mój cukier waniliowy) i stawiam na ogniu. Kaszkę (raczej odrobinę mniej niż pół
szklanki niż więcej) mieszam z odrobina mleka, od razu dodaję do mleka i
mieszam. Gotuję na wolnym ogniu cały czas mieszając, aż kaszka zgęstnieje. I
kiedy piszę „cały czas mieszając” literalnie mam na myśli to, że stoję nad
garnkiem i macham non stop łyżką. Na początku użyłam nawet rózgi, żeby się mi
nie porobiły kluchy.
Zdejmuję kaszkę z ognia, dodaję żółtka oraz ekstrakt
waniliowy (nie dodawałam już ekstraktu) i ucieram, mikserem było mi najwygodniej. Oczywiście, jeśli w garnku
był już cukier waniliowy, to nie trzeba ekstraktu i na odwrót.
Wycinam kółko z folii aluminiowej i kładę na powierzchni
kaszki, żeby się nie zrobił kożuch. Można też wziąć papier do pieczenia, co
komu wygodniej. Odstawiam do całkowitego wystygnięcia.
Ucieram masło na puch. Dodaję po
łyżce kaszkę do masła i dokładnie miksuję na gładką masę. Można wcześniej utrzeć kaszkę, żeby była gładsza.
Przekładam blaty ciasta kremem. Odstawiam co najmniej na
jeden dzień, żeby zmiękło.
I teraz uwaga: najlepiej byłoby mieć suchą, chłodną
spiżarnię do przechowywania miodownika. Niestety, nijak nie znajdę podobnego
miejsca w moim mieszkaniu w bloku, dlatego trzymam w lodówce. Zdecydowanie
lepiej przechowują się same blaty, więc, jak już pisałam, można je upiec kilka
dni wcześniej, a dzień przed podaniem zrobić tylko krem. Chociaż cały myk
polega na tym, żeby ciasto porządnie nasiąkło kremem...
Piękny miodownik. To takie ciasto,które kojarzy mi się z zimą i świętami.
OdpowiedzUsuńMniam:)
Pozdrowienia.,
Po prostu cudo! Strasznie podoba mi się ten wierzch. :)
OdpowiedzUsuńMoja tesciowa robi takie blaty miodowe ,ale bez warstwy z orzechami w karmelu i juz ze 2 tg przed swiętami,potem przekłada je gotowanym sernikiem.
OdpowiedzUsuńpysznie wygląda
OdpowiedzUsuńOj to zdecydowanie nalezy do czołówki w kategorii "na co mam teraz chrapkę"
OdpowiedzUsuńPo prostu pyszulka!!!
OdpowiedzUsuńHm, ja piekłam miodownik z kremem budyniowym i wydaje mi się, że był bardzo smakowity. Przy czym ostatnio spotykam się coraz częściej z dodatkiem kaszy manny do różnych wypieków, więc na pewno warto taką wersję wypróbować :D Wygląda w każdym razie pięknie :]
OdpowiedzUsuńach, żeby mi ktoś zrobił takie ciasto.. :C
OdpowiedzUsuńTak jak Ty nie lubię oczekiwania na zdatność do spożycia w tym cieście. A gdy tak masło wymieszać z ciepłym kremem, wylać na blaty i przykryć folią aluminiową? W wersji z masą budyniową działa...
OdpowiedzUsuńFaktycznie pracochłonny, ale za to jaki efekt!:)
OdpowiedzUsuńTo ciasto świetnie wpisuje się w ideę mojego "ulubionego ciasta na specjalne okazje". W dodatku ta orzechowa skorupka na wierzchu... Czyż w wyjątkowe dni można od kuchni pragnąć czegoś więcej? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
te żółtka do ciepłej masy?nie ścinają się?
OdpowiedzUsuń->Strega: Też się tego bałam, ale nie, nic się nie stało. Zresztą żółtka nie są obowiązkowe, można z nich zrezygnować. Sposób robienia tego kremu wzięłam ze starej Kuchni Polskiej.
OdpowiedzUsuńto jedno z ukochanych ciast mojego mężczyzny, choć sama nigdy nie odważyłam się zrobić... może najwyższa pora? :)
OdpowiedzUsuń