Ciastka ciastkami, ale na obiad też coś trzeba ugotować. A
przecież nie od dzisiaj wiadomo, że kuchnia polska mielonym stoi.
I tu od razu przyznaję, że już nie pamiętam, kiedy ostatnio
smażyłam schabowego, ale za to dość często mam ochotę na mielone, ziemniaki i
buraczki.
Prawda jest jednak taka, że mój niegdyś niewzruszony żołądek
coraz gorzej toleruje niektóre potrawy. Smażone (szczególnie w panierce) mięso
zdecydowanie powinnam sobie wybić z głowy, a raczej wyrzucić z menu. Co prawda
i tak rzadko je robię, bo wyjątkowo nie lubię samego smażenia, ale przecież raz
na kilka miesięcy można zjeść porządnego kotleta.
Skoro nie smażone, to może pieczone? Pomysł jest doskonały,
zwyczajowo przerabiam kilogram mielonego mięsa i nie muszę potem myć kratek
okapu, ani wietrzyć godzinami mieszkania. A zamiast stać nad patelnią, mogę
poczytać – same plusy.
Anka
Składniki:
- ¾ kg mielonej wieprzowiny
- ¼ kg mielonej wołowiny
- 1 jajko
- 1 nieduża cebula
- 1 czerstwa bułka
- mleko (lub woda) do namoczenia bułki
- 1-2 łyżki bułki tartej (niekoniecznie)
- sól, pieprz
- drobno posiekana natka pietruszki
- majeranek lub inna ulubiona i pasująca do reszty składników przyprawa
- tłuszcz do smażenia
dla urozmaicenia można dodać na przykład:
- starty parmezan lub żółty ser
- płatki owsiane
- sos Worcestershire
- 1-2 ząbki czosnku
- drobno pokrojone suszone pomidory
Sposób przygotowania:
Bułkę namaczam w mleku.
Cebulkę obieram, drobno kroję i podsmażam na oleju lub
maśle, aż się zeszkli. Podsmażanie nie jest niezbędne, ale dzięki temu cebulka
nabierze słodkiego smaku i kotlety będą smaczniejsze. Jeśli dodaję czosnek, to
na sam koniec smażenia dorzucam drobniutko pokrojony lub starty na tarce
czosnek na patelnię.
W dużej misce mieszam obydwa rodzaje mięsa, dokładnie
odciśniętą bułkę i całą resztę składników. I tu znowu uwaga: jeśli nie mam
akurat czerstwej bułki, dodaję tylko tartą, ale wtedy często dolewam jeszcze
łyżkę lub dwie wody.
Rękami bardzo dokładnie wyrabiam masę. Formuję kotlety, ale
nieco większe niż tradycyjne mielone i raczej podłużne. Układam na blasze
wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200
stopni na około godzinę – zależy od wielkości kotletów.
Do klopsów bardzo często podaję buraczki. Opiekane ziemniaki
też są niezłe.
Tak przyrządzone mięso jest rewelacyjne na zimno do kanapek.
Smakowicie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę jeść panierowanych, jak robię schabowe chłopakom, to sobie smażę na patelni grillowej .
Pyszne. :)
OdpowiedzUsuńKlopsiki lubimy :)
fajny pomysł, spróbuję zrobić takie pieczone klopsiki następnym razem zamiast tradycyjnych mielonych
OdpowiedzUsuńPycha obiadek...mielone, ziemniaki i buraczki to moje ulubione niedzielne polaczenie...no rosolek na pierwszym miejscu stoi..
OdpowiedzUsuńpyszności :) klopsiki i takie ziemniaczki, mniam!
OdpowiedzUsuń