Kruche babeczki, chociaż niezwykle dekoracyjne, bardzo
rzadko pojawiają się na moim stole. Łatwo sobie wyobrazić dlaczego: paskudztwo
nie dość, że wymaga staranności w przygotowaniu, to jeszcze jest czasochłonne
jak kolejka po karpia przed świętami. Dlatego uznałam, że jeśli już robić, to z
rozmachem i składniki liczę jak dla pułku wojska. Będzie to wymagało dużo
czasu, szczególnie jeśli się ma tylko 12 foremek na babeczki.
Ostrzegam przy tym lojalnie, że kruche ciasto z poniższego
przepisu nie jest najłatwiejsze w obróbce, ale za to genialne w smaku. Można
ewentualnie trochę przyciąć ilość masła, często nie wrzucam całych 200 gramów
ujmując co najwyżej 20g. Cukru pudru natomiast można sypnąć hojniej, chociaż
osobiście nie polecam.
Za to ten krem! Odkryłam go chyba ze dwa lata temu na
którymś z blogów (blogerzy kulinarni pewnie pamiętają, bo krem robiło sporo
osób i mam nadzieję, że mi wybaczą, że nie chce mi się o tej porze szukać
źródła, ale jeśli ktoś bardzo chce, to poszukam). Kremu nie robię zbyt często, bo jest
wyjątkowo zgubny dla resztek mojej talii. Szczypta soli zmienia zwykłą słodką
masę w prawdziwe dzieł o sztuki, a gdy jeszcze pomyślę o kruchej babeczce, to pozostaje
tylko wziąć się za pieczenie.
Kremu karmelowego powinno trochę zostać, ale nie obawiajcie się – szanse
na to, że się zmarnuje są znikome.
Anka
Składniki:
(na 20-25 babeczek)
ciasto:
- 300 g mąki (najlepiej ze sporym dodatkiem krupczatki)
- 200 g zimnego masła
- 2 żółtka
- 30 g cukru pudru
- szczypta soli
krem karmelowy:
- 1/2 szklanki cukru (białego lub brązowego)
- 2 łyżki wody
- 500 g serka mascarpone
- szczypta soli
do dekoracji:
- czekoladowe gwiazdki, listki, itp.
- świeże owoce
- owoce z puszki (np. truskawki)
- uprażone płatki migdałów
- itp.
Sposób przygotowania:
babeczki:
Mąkę przesiewam, mieszam z solą i cukrem pudrem. Dodaję
pokrojone w kostkę masło, siekam nożem na małe kawałki. Dodaję żółtka i
ewentualnie 1-2 łyżki zimnej wody, szybko zagniatam ciasto.
Formuję placek (formowanie kuli uważam za bezsensowne, taki
placek o wiele łatwiej potem rozwałkować), owijam folią spożywczą i chowam do
lodówki na co najmniej godzinę. Ciasto można przygotować do 3 dni wcześniej.
Rozwałkowuję cienko ciasto, zazwyczaj robię to pomiędzy
warstwami folii spożywczej (wtedy nawet gdy ciasto się rozgrzeje, nie muszę
podsypywać mąką) i wykładam foremki do babeczek.
Metody są różne, stara (i mądra) książka kucharska podaje,
by ustawić foremki tuż obok siebie, rozłożyć na nich płat ciasta i przeciągnąć
wałkiem po cieście odcinając ładnie kształty foremek. Dla mnie niewykonalne, bo
na pewno foremki mi się porozsuwają, a ciasto porwie.
Można robić kulki z ciasta, bez wałkowania i wylepiać
ręcznie. To najprostsza metoda i też z niej korzystam, ale wtedy trudniej jest
uzyskać elegancki i równy wygląd babeczek.
Zazwyczaj wycinam kółka na stolnicy i dopiero wtedy wykładam
foremki (u mnie średnica kółka jest minimalnie większa niż górna średnica
foremki, ale trzeba to sobie dobrać eksperymentalnie).
Foremki wraz z ciastem wkładam do lodówki na co najmniej pół
godziny.
Nakłuwam spody babeczek widelcem. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180-200 stopni i czekam, aż się
zezłocą.
Wyjmuję z foremek, gdy są jeszcze lekko ciepłe i zostawiam
do ostygnięcia.
solony krem karmelowy:
W garnku z grubym dnem przygotowuję karmel: wsypuję cukier i
wlewam wodę. Stawiam na ogniu i zagotowuję. Zmniejszam ogień i staram się nie
przypalić. Gdy karmel ładnie zbrązowieje (przy brązowym cukrze trzeba po prostu
poczekać kilka minut, bo brązowy jest od razu) zestawiam z ognia. Zaczynam
energicznie mieszać i dodaję mascarpone. Możliwe, że cukier bezczelnie zechce
się krystalizować, więc stawiam znowu na ogień i cały czas mieszam, aż w garnku
powstanie gładka masa.
Zestawiam z ognia, przestudzam i dodaję sól do smaku.
Próbuję. I zawsze w tej kolejności: najpierw studzę, a potem próbuję, bo można
sobie paskudnie sparzyć język.
i wreszcie efekt końcowy:
Gdy krem całkiem wystygnie nakładam do szprycy do
dekoracji i napełniam kremem babeczki (można nałożyć łyżką, jeśli komuś wygodniej).
Dekoruję i podaję.
Jeśli chcę przygotować deser wcześniej (co nie jest głupim
pomysłem, biorąc pod uwagę, ile czasu to zajmuje), trzymam oddzielnie
babeczki (szczelny pojemnik) i krem (słoik w lodówce), żeby ciasto nie zmiękło.
Powiadam Wam: warto spróbować!
Apetyczne babeczki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne babeczki :)
OdpowiedzUsuńPrzepieknie wygladaja - faktycznie pracochlonne, ale jestem pewna, ze warto!
OdpowiedzUsuńte babeczki wyglądają cudnie!!!
OdpowiedzUsuńCudowny pomysł ale nie wiem jak wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńI takie pytanko, ile czasu Ci to zajęło? Bo muszę mniej więcej wiedzieć żeby się nie okazało że muszę pędzić a tu praca w połowie ;D
Przy tej ilości ciasta i tylko 12 formach na babeczki zajęło mi to nawet nie wiem ile, ale potwornie długo. Samo gniecenie i wałkowanie to chwila, ale chłodzenie jest czasochłonne. Jeśli jednak masz 24 foremki to w skrócie powinno wyglądać to tak:
Usuń- zagniecenie ciasta + 1 godzina na schłodzenie (najlepiej zrobić poprzedniego dnia)
- rozwałkowanie (na stolnicę kładę połowę ciasta, więc wałkowanie dwa razy), wyłożenie foremek i znowu schładzanie, co najmniej 20-30 minut
- pieczenie - w moim piekarniku 20-30 minut
W praktyce przy rozwałkowywaniu należy doliczyć dodatkowy czas na schłodzenie ciasta, które się zbytnio rozgrzało.
Najlepiej robić to z doskoku, gdzieś pomiędzy innymi zajęciami.
Pozdrawiam :)