Na początek coś łatwego.
Nie wymaga długich przygotowań, wielokrotnego wyrastania,
formowania ani żadnych sztuczek. Można wymieszać rano, przed wyjściem do pracy
(poprzedniego dnia dobrze jest odmierzyć wszystkie sypkie składniki) i upiec
wieczorem. Jeśli chodzi o dodatki, to u mnie najwięcej jest siemienia i pestek
słonecznika, bo najbardziej je lubię, ale Wy dobierzcie składniki według
własnych upodobań. Można na przykład dać sezam, a w oryginalnym przepisie były
też rodzynki lub żurawina.
Chleb jest wilgotny i trochę lepki, idealnie smakuje mi z żółtym serem
lub powidłami śliwkowymi. Mogę jeść na okrągło.
Przepis pochodzi z książki Barbary Jakimowicz-Klein „Upiecz
swój chleb”, zmodyfikowany.
Anka
Składniki:
- ½ kg mąki pszennej (wzięłam luksusową typ 550)
- ¼ kg mąki żytniej razowej typ 2000
- ½ szklanki pestek słonecznika
- ½ szklanki siemienia lnianego
- ¾ szklanki zmieszanych otrąb pszennych i płatków owsianych
- 1 płaska łyżka soli
- 1 płaska łyżka cukru (wsypuję brązowy)
- 3 szklanki lekko ciepłej wody
- 2 łyżki żytniego zakwasu
Sposób przygotowania:
W dużej misce mieszam wszystkie sypkie składniki. Dodaję wodę
i zakwas (zazwyczaj najpierw mieszam zakwas z wodą) i wszystko bardzo dokładnie
mieszam. Ciasto powinno być dość gęste i lepkie.
Jeśli mam akurat czas,
to odstawiam ciasto na kwadrans, żeby odpoczęło i ponownie mieszam.
Przekładam ciasto do porządnie natłuszczonej formy,
przykrywam folią spożywczą i odstawiam do wyrośnięcia na 10-12 godzin. Folię smaruję
oliwą, zanim przykryję chleb, dzięki temu łatwo ją zdejmę, gdy chleb urośnie.
Często smaruję też oliwą wierzch chleba.
Z podanych składników piekę chleb w dużej keksówce (mam taką
o wymiarach mniej więcej 30x12 cm). Dosłownie kilka dni temu kupiłam sobie w
sklepie Tchibo foremkę, która w sam raz nadaje się do pieczenia chleba, polecam
jeśli jeszcze jest.
Wstawiam chleb do piekarnika nagrzanego do 230 stopni (góra-dół),
spryskuję piekarnik wodą (ale uważam na
żarówkę!). Używam spryskiwacza do
kwiatków. Można też postawić na dnie piekarnika naczynie żaroodporne z około ½
szklanki gorącej wody na początku pieczenia, ale jeśli pary będzie zbyt dużo,
skóra zrobi się gruba i twarda (i ja często tak robię, bo uwielbiam żuć grubą i
pachnącą skórkę od chleba). Para wodna przydaje się w czasie pierwszych
dziesięciu minut pieczenia. potem wyjmuję naczynie.
Po 20-30 minutach zmniejszam temperaturę do 210 stopni i
piekę w sumie około godziny. Tak jak zawsze przestrzegam, że mój piekarnik nie
ma tendencji do przypalania, więc być może będziecie musieli skorygować
temperaturę i czas pieczenia.
Wyjmuję chleb z piekarnika i studzę na kratce. Gdy całkiem
wystygnie, trzymam zawinięty w ściereczkę.
Teraz uwaga techniczna:
ten chleb lubi przywierać do formy. Wszystko zależy oczywiście od
posiadanej keksówki, jeśli jesteście pewni, że ma nieprzywierającą powierzchnie
– tym lepiej. Jeśli jednak używacie wysłużonej foremki, do której wszystko się
lepi (tak jak ja), to najlepsza do smarowania będzie zwykła margaryna (kupiłam
za radą znajomej po raz pierwszy od wielu lat i, faktycznie, wyjęłam chleb bez
problemów, chociaż smaku margaryny nadal nie lubię) . Oliwa spłynie na pewno, a
masło też słabiej się trzyma. Sytuację trochę ratuje obsypanie wysmarowanej
blaszki otrębami (na przykład pszennymi).
Jako rodowita podlasianka, jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńA co do smarowania formy, to mama nauczyła mnie formę do pieczenia chleba smarować smalcem,a raczej "papierkiem po smalcu" (w chlebie smak smalcu jest oczywiście niewyczuwalny)
Masz rację, oczywiście, że smalec będzie doskonały :)
UsuńPozdrawiam :)
Smaruję blachę masłem i wysypuję bułką tartą :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam świeżo upieczony chleb na zakwasie, cieszę się, że też zaczęłyście go piec, może podpatrzę coś nowego
Bardzo ładny ten chlebuś:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten chleb! Piekę go zazwyczaj z rodzynkami.
OdpowiedzUsuńpiękny chlebek :)
OdpowiedzUsuńMusze spróbować zrobić, nie wiem czy mi się uda.
OdpowiedzUsuńBardzo smaczny chleb!
OdpowiedzUsuń