Kruche ciasto, maliny i czekolada.
Nie wydaje mi się, żeby potrzebna była dodatkowa zachęta.
Połączenie idealne.
Pomysł wzięłam częściowo od Michela Roux z książki „Ciasta”,
szczególnie spodobało mi się ubijanie mikserem czekoladowej masy. Zapewniam, że
warto.
Anka
Składniki:
ciasto:
- 220 g mąki pszennej
- 30 g cukru pudru
- szczypta soli
- 140 g masła
- 1 żółtko
- 1-2 łyżki zimnej wody
maliny:
wersja sezonowa (wg Roux):
- 300 g świeżych malin
- kilka drobno porwanych liści mięty
wersja całoroczna:
- 300 g mrożonych malin (lub nawet 400, kupiłam opakowanie jakie akurat było w sklepie)
- ok. 3 łyżek cukru (według uznania)
- ewentualnie: skórka starta z połowy cytryny
czekolada:
- 250 ml śmietanki 30%
- 200 g gorzkiej czekolady
- 2 czubate łyżki cukru pudru
- 1 łyżka miękkiego masła
Sposób przygotowania:
Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Dodaję
pokrojone w kostkę masło i siekam na drobne kawałki. Dodaję żółtko oraz wodę i
krótko zagniatam ciasto. Formuje placek, owijam w folię, wkładam do lodówki na co
najmniej godzinę.
Rozwałkowuję, wykładam formę do tarty, obcinam brzegi i
znowu schładzam przynajmniej pół godziny. Wykładam ciasto papierem do pieczenia
i wsypuję ryż lub fasolę, żeby obciążyć ciasto. Przed wyłożeniem papierem
nakłuwam spód ciasta widelcem.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 15
minut. Zdejmuję papier i wstawiam do piekarnika na następny kwadrans do
dwudziestu minut. Wyjmuję i studzę.
Jeśli akurat mamy szczęcie i w sklepach są pyszne, świeże
maliny, to nie wymagają one żadnej pracy. Wystarczy je delikatnie wymieszać z
porwanymi listkami mięty (a nawet można zrezygnować z mięty) i rozłożyć na
upieczonym spodzie tarty. Latem na pewno tak zrobię.
Natomiast wersja całoroczna zakłada wykorzystanie mrożonych
malin. Wkładam maliny do garnka lub rondla z grubym dnem, wsypuję cukier, dodaję
skórkę z cytryny (niekoniecznie) i chwilę gotuję na małym ogniu. Odcedzam
maliny (na sok natychmiast rzuca się reszta rodziny, więc nie ma szans, żeby
się zmarnował) i studzę. Rozsmarowuje na podpieczonym spodzie tarty.
Istnieje jeszcze możliwość zagęszczenia ugotowanych malin
mąką ziemniaczaną (1 raczej płaska łyżeczka rozmieszana w odrobinie zimnej
wody), powstanie wówczas kisiel malinowy, ale osobiście wolę wersję z
odcedzonym sokiem.
Została już tylko czekolada. Cały myk polega na użyciu
miksera, masa jest wtedy leciutka i puszysta, mimo że mocno czekoladowa. Roux
co prawda każe użyć płynnej glukozy, ale oczywiście nie mam takich ingrediencji
w domu, więc zadowoliłam się cukrem pudrem.
Śmietankę wlewam do dość wysokiego garnka lub rondelka z
grubym dnem. Zagotowuję i zestawiam z ognia. Wsypuję cukier puder, mieszam
mikserem. Dodaję połamaną w kostkę czekoladę i najpierw mieszam łopatką, a
potem wszystko dokładnie miksuję. Na koniec, cały czas ucierając, dodaję po
kawałeczku miękkie masło.
Przestudzoną masę wylewam na malinową warstwę aż do brzegów
kruchego ciasta. Schładzam w lodówce przynajmniej przez dwie godziny.
Na koniec uwaga odnośnie ilości użytego cukru. Jak zwykle
polecam stopniowe wsypywanie cukru, próbowanie i ewentualne dosładzanie. W
przypadku tej tarty warto, żeby warstwa malinowa była wyraźnie kwaskowata,
wtedy można sobie pozwolić na słodszą czekoladę.
Bardzo, bardzo polecam. Smacznego!
musze wypróbować bo to połączenie moich dwóch przysmaków :0
OdpowiedzUsuńWygląda obłędnie i z pewnością tak samo smakuje. Zapisuję sobie przepis :))
OdpowiedzUsuńBardzo pysznie wygląda Twoja tarta. Mniam!:)
OdpowiedzUsuńMmm, ale pyszności:)
OdpowiedzUsuńWygląda rewelacyjnie. Przygotuję w sezonie z świeżych malin.
OdpowiedzUsuńO nie, zdecydowanie nie potrzeba dodatkowej zachety. Slowo "czekolada" jest wystarczajaco kuszace :)
OdpowiedzUsuńoj też mam ją w zakładkach:)czaruje swoja urodą:)
OdpowiedzUsuńWyszła wyśmienicie, tyle, że bez mięty:) Ciekawa wariacja smakowa:)
OdpowiedzUsuńpychota:D ale wg. przepisu 2 tabliczki czekolady to trochę za dużo... Jedna cała i ewentualnie ze 3-4 kostki z następnej wystarczą:)
OdpowiedzUsuńHaha, o kurczę, moja babcia podała mi kiedyś taki sam przepis. Od lat robię taką tarę, jest świetna. Właśnie zamieszczam taki sam przepis na swoim blogu xd
OdpowiedzUsuńJak widać naprawdę dobre przepisy są dostępne z baaardzo różnych źródeł :)
UsuńWygląda obłędnie! Myśli Pani, ze można by zastąpić ciemną czekoladę białą i użyć mrożonych jagód zamiast malin? Czy w temperaturze pokojowej krem się nie "topi"? Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJasne, że można zastąpić. Tylko kruche ciasto raczej bardziej nasiąknie od mrożonych owoców.
UsuńNie zastanawiałam się, czy krem się rozpływa w temperaturze pokojowej. Powinien się trzymać przy tej ilości czekolady, chociaż na dłuższą metę trzymałabym w lodówce.
Zrobiłam :) Wyszło przepysznie :) Miałam podczas robienia sporego pecha, ale nawet pękniecie spodu na kilka kawałków, zbyt długie jego pieczenie oraz za mała ilość masy czekoladowej, nie popsuły efektu końcowego :)) Masa czekoladowa aksamitna, delikatna, wytrawna...lekko kwaśne maliny i słodkie, kruche ciasto. Idealne połączenie. Polecam z całego serca.
OdpowiedzUsuńMam pytanie praktyczne - jaka średnica formy w tym przepisie ?
OdpowiedzUsuńMam pytanie praktyczne - jaka średnica formy w tym przepisie ?
OdpowiedzUsuńUżywałam formy o średnicy 24-25 cm
Usuń