Dzisiaj angielskie bułeczki z charakterystycznym krzyżykiem
na wierzchu – tradycyjnie piecze się je na Wielki Piątek, ale podobno są
dostępne cały rok i to przygotowywane na przeróżne sposoby.
Mój przepis nie zawiera pachnących przypraw, według oryginału
powinnam dodać 2 łyżeczki mieszanki przypraw składającej się głównie z
cynamonu, gałki muszkatołowej i ziela angielskiego oraz ewentualnie kardamonu,
goździków czy imbiru (czyli można wziąć przyprawę do pierników). Przyznam
jednak, że jako zagorzała wielbicielka prostych drożdżowych wypieków
poprzestałam na skórce otartej z cytryny i bardzo mi się to spodobało.
Przepis wypatrzyłam w książce „Good Food 101 Cupcakes &
small bakes”. Wzięłam tylko świeże drożdże zamiast suszonych, ostatecznie
dodałam nieco mniej mleka i podmieniłam rodzynki na żurawinę, bo rodzinnie nie
przepadamy za rodzynkami.
Wyszły bardzo puszyste, delikatne, leciutkie i pachnące
cytryną. Dla urozmaicenia upieczone w formie na muffiny.
Bardzo polecam, można nawet nie zawracać sobie głowy
krzyżykiem ;)
Anka
Składniki:
- 20 g świeżych drożdży
- 450 g mąki pszennej
- ½ łyżeczki soli
- 50 g cukru
- 2 łyżeczki przyprawy do piernika (nie dodałam)
- drobno otarta skórka z 1 niedużej cytryny
- 250 ml mleka (wzięłam ok. 200 ml)
- 2 jajka
- 50 g roztopionego i ostudzonego masła
- 125 g rodzynek i/lub żurawiny
krzyżyk:
- ok. 2 czubatych łyżek mąki
- odrobina zimnej wody
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową,
szczególnie trzeba pamiętać o wcześniejszym wyjęciu jajek z lodówki. Mleko
zawsze lekko podgrzewam w mikrofali, żeby było przynajmniej letnie.
Drożdże rozcieram z płaską łyżeczką cukru, przykrywam i
ostawiam na kwadrans. Jeśli mi się chce, dodaję jeszcze trochę mąki i mleka,
żeby zrobić klasyczny zaczyn, ale ostatnio mi się nie chce.
Przesiewam mąkę, mieszam z solą, cukrem, skórką otartą z
cytryny i ewentualnie przyprawami. Dodaję drożdże, jajka i mleko, dokładnie
wyrabiam ciasto. Formuję kulę i odstawiam do wyrośnięcia na około godzinę.
Formę do muffinek wykładam kwadratami papieru do pieczenia
(nacinając je od góry, żeby łatwiej było zrobić zakładkę). Zwykłe papilotki są
nieco za niskie i może być problem z wyjęciem bułeczek z formy. Idealnie będzie
jeśli uda się Wam dostać wysokie papilotki (tzw. „tulipany”), mi akurat zostało
kilka.
Nie ma też najmniejszego problemu, żebyście zrobili zwykłe
bułeczki, ale ja chciałam tym razem upiec nieco inaczej.
Odgazowuję ciasto i dodaję do niego rodzynki lub żurawinę,
chwilę zagniatam, żeby równomiernie rozprowadzić owoce. Formuję wałek i dzielę
ciasto na 12 części. Każdą wkładam do formy na muffinki. Przykrywam i odstawiam
do ponownego wyrastania na około pół godziny.
Dwie łyżki mąki dokładnie mieszam z zimną wodą tak, by
powstała dość gęsta pasta, którą da się włożyć do rękawa cukierniczego z małą
okrągłą tylką.
Smaruję wierzch bułeczek mlekiem (lub żółtkiem z mlekiem),
mączną pastą rysuję na bułeczkach krzyż.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 20
minut.
Smacznego!
Bardzo ładne bułeczki. Jeszcze ich nigdy nie robiłam. Muszę się skusic:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
już je zamieniłam na listę zakupów :)
OdpowiedzUsuńTe bułeczki zawsze wychodzą dobre i z krzyżykiem i bez ;-).
OdpowiedzUsuńWyglądają pysznie, muszę spróbować zrobić:)
OdpowiedzUsuńwyszły pyszne-dzięki!
OdpowiedzUsuńjednak dla mnie podstawą do drożdżowych wypieków i absolutnym hitem jest "drożdżowe ciasto na niedzielę"-pycha!!!
pięknie się prezentują :) czy tak samo ładnie wyszły by gdybym użyła oleju rzepakowego zamiast masła? muszę dbać o cholesterol ;)
OdpowiedzUsuń