czwartek, 24 maja 2012

Dwie Chochelki rozdają fartuszki

Kochane Czytelniczki, Drodzy Czytelnicy,

mamy dla Was wiosenne upominki: fartuszki dla kuchennych duetów, mamy i dziecka. Rozmiar damski – uniwersalny, dziecięcy – 3-7 lat. Fartuszki są dwustronne, uszyte bardzo starannie. Gdyby to była oferta na allegro, dopisałabym: Zdjęcia nie oddają ich rzeczywistego uroku :-) Do rozdania mamy trzy komplety, każdy inny, więc będą to właściwie trzy osobne konkursy. Na zdjęciach poniżej fartuszki z jednej i z drugiej strony:







Już dziś zaczynamy pierwszy konkurs, a zadanie brzmi: Opiszcie Wasze pomysły na posiłki dla dzieci - ma być zdrowo i jednocześnie tak, żeby dzieci chętnie jadły. Jakieś pomysły na przemycanie nielubianych a zdrowych składników, które w ząbki kolą?

Odpowiedzi prosimy umieszczać w komentarzach do tej notki. Komentarz, który najbardziej przypadnie nam do gustu, nagrodzimy zestawem nr 1:




Kwiestie formalne:

1. konkurs zakończy się w sobotę 26 maja o północy;
2. komentarze prosimy podpisywać imieniem lub nickiem i koniecznie zostawiać adres mailowy, żeby można było szybko skontaktować się z laureatem;
3. imię (nick) laureata ogłosimy w niedzielę.

Powodzenia :-)

9 komentarzy:

  1. Mam dwoje dzieci. Syna, który jak odkurzacz wciąga wszystko jak popadnie, nie marudzi, nie narzeka, rośnie i potrzebuje mega dużo jedzenia (nie wiem czy go lepiej karmić czy ubierać). No i mam córkę - klasycznego niejadka. I tak, jeśli chodzi o zupy, no cóż jada zupy kremy (sama je sobie miksuje!), bo nie widzi marchewki, groszku i takich tam warzyw. A inne warzywa? Z działki od babci zje, bo to zdrowe (udało mi się ją przekonać). Ma manię zdrowej żywności, więc pyta o wszystko czy świeże, czy termin ważności długi itp. Dlatego zabieram ją na zakupy i razem wybieramy co zjemy. Potem zapraszam ją do wspólnego przygotowywania potraw. Tak przekonałam ją do ryb! I nie paluszków -gotowych panierowanych, tylko do pstrąga, łososia. Sama sobie go przyprawia, sama zawija w folię i pieczemy w piekarniku. Lubi patrzeć jak cisto rośnie. Mamy stary mikser, który trzeba trzymać i to umiejętnie, bo trochę szwankuje, ale jak córka zabiera się za babeczki czekoladowe, to mistrzostwo świata, ja tylko wstawiam je do piekarnika. Także sposobów na niejadka jest wiele, podstawa to żeby we wszystkim uczestniczył, patrzył, wąchał, no bo przecież jedzenie zaczyna się od tego! Powodzenia wszystkim rodzicom niejadków! Dana (danput@wp.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie podobnie - jedna wszystkożerny "jadek", druga "niejadek", w dodatku "niejadek-wybrzydzacz" - szczerze mówiąc nie mam jakiegoś magicznego i super sprawdzającego się sposobu na tą drugą... W wielu książkach naczytałam się jak to dobrze kiedy jedzenie jest kolorowe, kiedy dziecko pomaga w przygotowaniu, samo wybiera, układa, jak to super, kiedy z jedzenia tworzone są jakieś obrazki, postaci, zwierzątka itp. Widziałam talerze z twarzą pana lub pani, które mają służyć do ich "ubierania" we włosy, korale, kolczyki, okulary etc. Ale nic z tych rzeczy u nas się w żaden sposób nie sprawdziło - owszem, córka lubi pomagać, lubi wybierać produkty, lubi układać różne zwierzątka, pod warunkiem, że nie dla siebie... cały czas szukałam metody i nic - sama jestem niestety z tych, którzy też raczej więcej rzeczy nie lubią niż lubią i nie ma siły, która mogłaby mnie przekonać do zjedzenia niektórych rzeczy, więc trochę ją rozumiem...
      Ale... ostatnio znalazła się i "metoda" na moją kruszynę, może nie zje dzięki niej nie wiadomo jakich ilości czegoś, za czym nie przepada, może nie zje wszystkiego, co ma na talerzu, choć porcje i tak dostaje bardzo (jak dla mnie) "głodowe" i niewielkie, ale dzięki niej chociaż próbuje - jest w stanie spróbować potraw i smakołyków, których wcześniej nie wzięłaby do ust, chociażby ze względu na wygląd, kolor czy zapach... ta "metoda" to moja rozmowa z jej brzuszkiem... ;-)) Nie pamiętam, jak to się stało, że pierwszy raz zagadałam z jej brzuszkiem i skąd ten pomysł właściwie się zrodził, to był jakiś zwyczajny, czysty przypadek... Noemi potrafi teraz coś jeść i pytać: "co mówi mój brzuszek?" - na moje np. "że jest bardzo głodny i chętnie spróbowałby pomidorka, chociaż malutki kawałek, żeby zobaczyć jak smakuje", ona z delikatną rezerwą, ale jednak próbuje i pyta "co na to mój brzuszek?" - ja np. mówię, że "bardzo mu smakuje pomidorek i chętnie zjadłby jeszcze kawałek" - zaskoczenie dla mnie, bo córka ostatnio często przystaje na "zachciewajki" swojego brzuszka i czasami widzę, że coś jej nie smakuje, że bardzo niechętnie, ale mimo wszystko stara się zaspokoić potrzeby swojego brzuszka tak, aby na koniec usłyszeć, że brzuszek jest bardzo zadowolony, bo zjadł dzisiaj coś, co mu bardzo smakowało, bo się najadł itp.
      Pozdrawiam, Cicha (cicha07987@interia.pl)

      Usuń
  2. Fajnym sposobem na zachęcenie dziecka do jedzenia są dostępne w sklepach talerzyki. Maluch posiadający swoją "zastawę" i zestaw sztućców(takich bezpiecznych) chętniej sięga po to, co znajduje się na talerzu. Szczególnie jeśli na dnie talerzyka widnieje obrazek z ulubionym bohaterem smyka, który zajada wszelkie warzywka by jak najszybciej ujrzeć obrazek. Do tego warto również tworzyć istne krajobrazy na talerzu. Zwyczajne domki na plasterku sera, ze szczypiorkiem tworzącym okna, czy tworzone w trójwymiarze myszki z rzodkiewek, węże z ogórków i muchomorki z pomidorków. Oprócz wspólnych zakupów i wspólnego gotowania, można też zaprosić niejadka na "wieczór próbowania", posadzić go na tronie i pozwolić na testowanie i odkrywanie wszelkich smaków, kolorów i kształtów. Możliwości jest mnóstwo, a widok dzieciaczka zajadającego marchewkę zamiast chipsów najlepszą nagrodą! W chwilach zwątpienia warto sięgać po inspiracje do internetu :) Pozdrawiam, DD
    dagus90@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje dziecko w drodze ale zbieram już pomysły na jedzonko w razie gdyby w przyszłości były problemy z jedzeniem tak jak u mojej bratanicy. Pierwsza podstawowa rzecz to potrawa powinna być kolorowa, zachęcająca dziecko do zjedzenia. Dzieciaki bardzo często nie lubią warzyw. Ja mam sposób na warzywka nielubiane,sposób przetestowany już na moim mężu. Jak widzi seler od razu fuj, więc, któregoś dnia zrobiłam zupę selerową w formie kremu. Wpierdzielał aż mu się uszy trzęsły. Jak już talerz był pusty powiedziałam mu co zjadł. Stwierdził,że jednak seler jest dobry. Myślę,że na dzieciaki byłby to też świetny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najfajniej jest kiedy gotuje się razem z dziećmi.
    Moja córka ma 8 lat – od kiedy pamiętam (czyli jak już umiała porządnie siedzieć, tak koło roku) towarzyszyła mi w przyrządzaniu posiłków. Sadzałam ją na blacie i działała – mieszała, dosypywała, próbowała. Hitem tamtego czasu były racuszko -naleśniki (ciasto jak na naleśniki biszkoptowe z dodatkiem jabłek/bananów). Przygotowanie, nawet z dzieckiem – 5 minut a mała uwielbiała je. Teraz przyrządza takie naleśniki sama (ha! nauka nie poszła „w las”), pozostawiając mamie smażenie Rok temu pojawiły się o bliźniaczki – i tu mam zgryz - bo obydwie chcą siedzieć na blacie i pomagać (historia jakby się powtarza-w genach to mają czy jak?:))… a ja mam „tylko” 2 ręce. Opracowuję sposób gotowania z tą 2…pozostaje bezpieczna podłoga
    Co do zdrowych posiłków, takich robionych z dziećmi – polecam tortille. Ciasto jak na naleśniki – wymaga tylko drobnych modyfikacji. Składniki – w zależności od pory roku U nas króluje: sos czosnkowy, kurczak i maaaasa świeżych warzyw (łącznie z normalnie niezjadliwą sałatą, którą w tortilli pochłania się tonami). A i ryba wyjątkowo smakuje! (robię łososia a i nawet udaje mi się „przemycić” szpinak!) I samemu można nakładać, mieszać, dodawać no i zwijać!!!
    Pozdrawiam, Mati (minnxxx@wp.pl)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam
    mam w domu małego asystenta, pomocnika wszędobylskiego, który bardzo rwie się do wszelkich prac związanych z przesiewaniem mąki, rozbijaniem jajek a także dosypywaniem cukru oraz ważeniem (oczywiście wygląda przy tym strasznie poważnie rozsypując przy okazji wszystko co znajduje się w zasięgu... ale jest cudny!) Omlet z brokułem akurat nie w moim wykonaniu a męża jest daniem śniadaniowym jednym z ulubionych synek od pół roku straszny niejadek sie zrobił. Ostatnio zjada kanapkę graham z rzodkiewką (mamy od tygodnia swoje z ogrodu) "Słynne KOKO" udko, skrzydełko gotowane w rosole, jest zjadane do niedawna z kiszonym ogórkiem obecnie już nie..... Oczywiścei rosół jest lubiany a raczej makaron z odrobiną rosołu, zupa pomidorowa ( ze swojskiego przecieru) Czasem pomaga mi przy robieniu kopytek ziemniaczanych lub leniwych klusek, które zjada w ilości kilku ale posypane muszą być cukrem i cynamonem. Uznanie zyskała jajeczniczka (szczęsliwie mamy dostep do wiejskich jaj od mojej siostry) z pietruszką na masełku a ostatnio nawet polubił placki ziemniaczane i to zimne. Z deserów biszkopt domowy potrafi nic nie zjeśc cały dzeiń tylko podskubywać okrągły placek, poza tym królują biszkopty i niezniszczalne muffnki zawsze piekę jedną w foremce w kształcie miśka, oraz serduszek wyjątkowe są czekoladowe (czekolada, jajka, cukier brązowy - bez dodatku mąki) bananowo- jogurtowe z dodakiem czekolady, oraz jabłkowe, jogurtowe oraz wyjątkowe w swoim rodzaju maślane brioszki _ muffinki ponadto nieźle sprawdza się budyń domowy - z mąk i mleka ale niestety od kiedy skonczyły się jagódki w syropie... żadnych owoców do tegoż budyniu już nie uznaje. Nie dalej jak wczoraj polubił herbatę z plasterkami jabłka (jabłko pokroiła w plasterki babcia) jednka wieczorem synek wziął herbatę męża i dodał do niej plasterki jabłka, delektując się jaka pyszna i zdrowa. Sprawdza się u nas "kaszaczek z manny, masła, kakako dodaję jeszcze gorzką czekoladę i wylewam pomiędzy wartwę herbatników". Jeżeli chodzi o zastawę dla malucha faktycznie sprawdza się miseczka z "kubciem" oraz talerzyk ze smokiem, jednak napoje już wypija, te które babcia przyrządza dla siebie, herbatki ziołowe. Bardzo polubił kakao ( z naturalnego sproszkowanego kakao) oraz zaparzaną kawę zbożową z dodatkiem mleka. Próbujemy koktaile na bazie maślanki z musem truskawkowym domowej roboty.
    To taka nasze propozycje, które synek zajada.
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  6. przepraszm nie przedstawiałm się AnkaGD
    anq.g@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!Jestem mamą trójki chłopców.Mimo,iż każdemu od małego starałam się proponować różne smaki i dwójką młodszych nie mam problemu to najstarszy 4,5latek nie lubi zup,nie przepada za warzywami czy białym serem.Wyjście-zupy krem np.brokułowa,gdzie oprocz mnóstwa warzyw są płatki owsiane i czosnek albo dyniowa,korzenna z całą gamą zdrowych rzeczy,doprawiona gałką,cynamonem i imbirem,koniecznie z domowej roboty grzankami. Zupy te mają piekną barwę,świetnie smakują i nie wzbudząją grymasu.A sposób na ser? Zapożyczone z "Dwóch chochelek" bułeczki z twarożkiem i żurawiną-wspólnie robione i lubiane przez wszystkich,makaron z masłem,serem i cynamonem-proste a smaczne czy herbatniki lub biszkopty z rumiankiem/herbatą i serem typu Bieluch-choć to danie dla maluszków,to mój syn podjada je najmłodszemu smykowi:-) Rozwiązaniem bywają też nasze rozmowy-opowieści o tym skąd się bierze razowy chleb, w jaki sposób prababcia chłopców robiła kiedyś twaróg,jak przywędrowały do Polski pomidory etc.Wtedy różne rzeczy na talerzu stają sie bardziej ciekawe i przyjazne:-)) Pozdrawiam wszystkie Mamy!
    Mama trzech Budrysów tenah@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm. najlepszy sposób? Chyba dodanie do ciasta. No bo przecież zielone ciasto to jest coś, kto by sie tam zastanawiała z czego sie składa? ;)A tak po za tym to chyba kanapki. Różne kształty typu baranki, ośmiornic i inne takie dziwolągi. Może banalne, ale zawsze skutkuje ;-)

    Pozdrawiam
    simple_plan27@interia.pl

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */