Mniej więcej rok temu, na wakacjach, szukaliśmy czegoś do
jedzenia. Los i lokalni doradcy zaprowadzili nas do baru, w którym czas się
zatrzymał. Gdy tylko zobaczyłam wypisany w charakterystyczny sposób jadłospis,
wiedziałam co wybrać. Pomidorową, oczywiście!
Była dokładnie taka, jaką pamiętam ze stołówek: zabielana, z
ryżem, której smaku nie da się odtworzyć w domu i który pamiętam do dziś.
Tego dnia jadłam był obiad sentymentalny, ale muszę
przyznać, że moja ulubiona pomidorówka smakuje nieco inaczej.
Odkąd córka zaczęła głośno informować o swoich gustach
kulinarnych, pomidorową gotuję znacznie częściej niż kiedyś i od dłuższego
czasu powtarzam niemal do znudzenia (chociaż nigdy się nie nudzi!) jeden,
banalny przepis. Powiem więcej, to praktycznie ta sama receptura co w przypadku
mojego pomidorowego sosu do spaghetti, jednak jej zaletą jest fakt, że jeszcze
nigdy mnie nie zawiodła. Sekret tkwi jak zawsze w składnikach: dobre
pomidory (z radością używam tych w puszce, bo oszczędzają czas i tylko w
sezonie, gdy pomidory naprawdę pachną pomidorami, chce mi się obierać i
wyjmować pestki, a i to rzadko), świeża bazylia, czosnek i oczywiście domowy
rosołek. Pomidorówkę, jak powszechnie wiadomo, robi się następnego dnia po
ugotowaniu rosołu. Żelazna zasada kuchni polskiej ;)
Smacznego!
Anka
Składniki:
- kilka suszonych pomidorków
- 1-3 ząbki czosnku
- garść świeżych liści bazylii
- 2 puszki pomidorów bez skóry lub ok. 1 kg mięsistych pomidorów (obranych ze skóry i wypestkowanych)
- 1 litr bulionu (lub mniej)
- odrobina oliwy (może być ta od suszonych pomidorków)
- sól, pieprz, cukier
Sposób przygotowania:
W garnku z grubym dnem rozgrzewam oliwę, wrzucam pokrojony
na plasterki czosnek i suszone pomidorki. Nie bawię się w dokładne siekanie, bo
potem i tak wszystko zmiksuję, czasami nie kroję w ogóle, czosnek tylko
obowiązkowo miażdżę płaską stroną noża.
Smażę około minuty lub dwóch, pilnuję, by nie przypalić
czosnku, dodaję bazylię. Potem dodaję pomidory, sól, pieprz i cukier (cukru co
najmniej około łyżeczki, zależy od kwaśności pomidorów). Gotuję na wolnym ogniu
kilka minut, dodaję bulion.
Wszystko gotuję jeszcze około 20 minut, dokładnie miksuję.
Próbuję i doprawiam jeśli trzeba. I tu przyznaję, że miksuję razem z liśćmi
bazylii, ale jeśli komuś zależy na ładniejszym wyglądzie (potem w zupie pływają
ciemne pypcie), to może bazylię wyłowić z garnka. Osobiście jednak uważam, że
zmiksowanie wszystkiego razem poprawia smak.
Podaję z makaronem, ryżem lub grzankami.
Mniam! Fanastyczny kolor.Uwielbiam pomidorową:)
OdpowiedzUsuńPomidorową uwielbiam w każdej postaci. Zapraszam do mojej akcji Warzywa psiankowate http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=4451
OdpowiedzUsuńKremu lubię najbardziej, a jak mowa o pomidorowej to już w zupełności chociaż częściej jadam z ryżem :)
OdpowiedzUsuń,,Zelazna zasada kuchni polskiej,,Spodobalo mi sie to.i masz racje tak wlasnie jest!!taka podobna pomidorowke pomidory zamiast przecieru robila moja babcia,teraz dla mojego syna zrobila moja mama,no i moj syn juz innej nie chce:))pycha,narobilas mi smaka:)
OdpowiedzUsuńPolecam jeszcze dodatek tymianku oraz tartego sera - najlepiej wędzonego. Oscypek sprawdza się rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://waniliowysmoczek.blogspot.com/2012/08/placuszki-z-kabaczka-rozpusta-w-dniu.html
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie Kochane cos o Was ode mnie :*