Wreszcie zrobiłam! Musiałam tylko zaczekać na sobotę bez
żadnych planów na popołudnie, co nie jest takie proste.
Panettone (dosłownie "duży chleb"), włoska świąteczna babka, kusiła mnie od dawna.
Przepis pochodzi z opasłego tomiszcza „Culinaria. Kuchnie Europy”, chociaż
zdecydowałam się na pewne zmiany.
Podstawowa różnica, to oczywiście zamiana rodzynek na
suszoną żurawinę. Nie do końca rozumiem, ale moje dzieci nie jadają
rodzynek, natomiast żurawinę wcinają niczym cukierki. Na zdrowie, owszem, ale
osobiście lubię drożdżówki z rodzynkami, a prawie ich nie robię.
Poza tym nie miałam przekonania co do pięciu całych jajek
dodanych do ciasta, więc podmieniłam co nieco na żółtka. Zresztą, od razu
zrobiłam bezy, bo i tak miałam taki zamiar.
Mam wrażenie (bo dopiero to sprawdzę), że panettone spokojnie można jeść nawet na trzeci dzień – co w przypadku ciasta drożdżowego
wcale nie jest częste – najlepsze przecież jest świeżo wyjęte z piekarnika, jeszcze
ciepłe. Tymczasem przepis wyraźnie mówi: podawać po upłynięciu co najmniej 12
godzin.
Anka
Składniki:
(w nawiasie moje zmiany)
zaczyn:
- 50 g świeżych drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 4 łyżki wody (wzięłam mleko)
- odrobina mąki
ciasto:
- zaczyn
- 600 g mąki pszennej (użyłam mąki włoskiej „00”)
- 150 g cukru (najlepiej waniliowego)
- szczypta soli
- 5 jajek (wzięłam 3 jajka + 3 żółtka)
- 200 g masła
- skórka otarta z jednej cytryny
- 250 g kandyzowanych owoców (wzięłam skórkę pomarańczową)
- 150 g rodzynek (lub żurawiny)
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki ciasta drożdżowego powinny być w
temperaturze pokojowej.
Drożdże rozcieram z cukrem, dodaję lekko ciepłe mleko oraz
mąkę, dokładnie mieszam. Przykrywam i odstawiam w ciepłe miejsce na około
kwadrans, aż rozczyn ruszy.
Mąkę przesiewam, mieszam z cukrem i solą. Dodaję gotowy
rozczyn, jajka oraz żółtka, skórkę cytrynową i wyrabiam.
Następnie w przepisie było podane, by dodać masło w
płatkach, ale nie zawracałam sobie tym głowy, tylko roztopiłam w mikrofalówce i
dodałam reszty składników, ale wyrabiał za mnie mikser. Jeśli porwiecie się na
to ciasto zamierzając wyrobić je ręcznie, to polecam dodawanie masła stopniowo
i może faktycznie nie w formie płynnej, a w płatkach.
Pod koniec wyrabiania dodaję skórkę pomarańczową i żurawinę.
Formuję kulę. Odstawiam na, uwaga!, 8 godzin. Tak naprawdę,
ale aż tyle czasu nie miałam, ciasto wyrastało trochę ponad 6 godzin, a i tak
skończyłam piec w sobotę o północy.
Po pierwszym wyrastaniu przebijam ciasto pięścią i wkładam
do papierowych form na panettone – miałam dwie o średnicach 12 i 15 cm. Kupiłam
je sobie kilka miesięcy temu, specjalnie na tę okazję, ale spokojnie można użyć
formy na babę z kominkiem, chociaż ciasta będzie raczej zbyt dużo. Dlatego
część można włożyć do małych foremek, tylko czas pieczenia trzeba wtedy
odpowiednio skrócić.
Zostawiam do wyrośnięcia na kolejne 2 godziny.
Piekłam około 40 minut w 200 stopniach, w połowie pieczenia
zmniejszyłam temperaturę do 180, bo nawet w moim piekarniku zaczęło się lekko
przypalać, ale u mnie ciasto zostało podzielone na dwie części. Oryginalny
przepis każe piec 50 minut w 220 stopniach.
Natychmiast po wyjęciu z piekarnika usuwam papier, studzę na
kratce.
Mówię Wam – dobre jest :)
" Mam wrażenie (bo dopiero to sprawdzę), że panettone spokojnie można jeść nawet na trzeci dzień – co w przypadku ciasta drożdżowego wcale nie jest częste – najlepsze przecież jest świeżo wyjęte z piekarnika, jeszcze ciepłe. Tymczasem przepis wyraźnie mówi: podawać po upłynięciu co najmniej 12 godzin."
OdpowiedzUsuńNie lubie drożdżowego na ciepło. Nie lubię na drugi dzień. Za to takie 4-5dniowe (o ile dotrwa) robi się naprawdę dobre :)
ale drożdżowe nawet jak się lekko zeschnie to można zamoczy w słodkim ciepłym mleku :) mi się propozycja niesamowicie podoba!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten smak :)
OdpowiedzUsuń