Błąd popełniłam przy bananie: w przepisie jest duży, mój wydawał mi się jakiś mikry, więc dodałam połowę drugiego. Ciasto wyszło dość płynne. Miałam pokusę wlać je do papilotek i upiec muffinki, ale postanowiłam kontynuować przyjętą linię. Zgodnie z przepisem wstawiłam na godzinę do lodówki, myśląc, że może stwardnieje.
Nie stwardniało. Wylałam ciasto na stolnicę obficie posypaną mąką i zagniatałam, zagniatałam, dosypywałam mąki, bo kleiło się strasznie, po czym znowu zagniatałam i dosypywałam, warcząc pod nosem na swoją skłonność do eksperymentów, przecież nic z tego nie będzie, wyjdą twarde jak kamień! A tu ostatkowi goście ante portas!...
Zagniotłam, uzyskując konsystencję w miarę nadającą się do wałkowania, wycięłam odpowiedni kształt, rzuciłam na wrzący smalec (odkryłam w tym roku, że jak się smaży na smalcu to owszem, smalec sam w sobie wonieje wieprzem, ale potem dom się wietrzy i nie ma śladu w atmosferze, czego o smażeniu na oleju nie można powiedzieć; ilekroć smażę na oleju, odczuwam potem silną potrzebę uprania firanek, dywanu i kanapy) i... i... I nieco za długo je smażyłam, nękana wizją surowej kluchy w środku, ale ku mojemu zaskoczeniu udały się! Pod chrupiącą skórką pączki były mięciutkie, puszyste, delikatnie cynamonowe. Moczyłam je jednostronnie w lukrze, ale też wyszedł za rzadki (w przepisie podaję więc jedną łyżkę mleka mniej, niż było u Kasi).
Morał z tej historii jest następujący: nikogo nie należy skreślać na starcie, nawet jeśli nie rokuje tak jak to ciasto.
Chuda
Przepis z minimalnymi zmianami – dałam więcej cynamonu, bo lubię.
Składniki na ok 12 sztuk:
- 220 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/3 łyżeczki sody
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka cukru pudru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 jajko
- 1/4 szklanki miodu
- 25 g kwaśnej śmietany
- 1 duży, mocno dojrzały banan
- 1 szklanka cukru pudru
- 2-3 łyżki mleka
- 3 kostki smalcu do smażenia
Mąkę przesiewam do miski, dodaję pozostałe suche składniki i mieszam. Banana kroję w plasterki i wrzucam do miski malaksera razem z jajkiem, śmietaną i miodem, miksuję razem. Następnie zakładam haki do ciasta i dosypuję składniki suche.
Gotowe ciasto powinno być bardziej gęste, niż mi wyszło, bo Kasia zaleca, aby owinąć je folią i włożyć do lodówki – ja wstawiłam z miską. Pobyt w chłodzie powinien trwać godzinę.
Po upływie tego czasu ciasto rozwałkowuję na podsypanej mąką stolnicy na placek o grubości ok. pół centymetra. Pączki wycinam szklanką, a dziurki nakrętką od butelki po wodzie mineralnej.
Smalec roztapiam w wysokim garnku, rzucam pączki na rozgrzany tłuszcz i smażę z obu stron na rumiano na średnim ogniu. Po wyjęciu układam na ręcznikach papierowych, by odciekły z nadmiaru tłuszczu.
Cukier puder ucieram z mlekiem i maczam w lukrze lekko przestudzone donaty, a następnie posypuję je posypką (albo i nie). Najlepsze są jak tylko przestygną.
Wyglądają świetnie ;) Banan i cynamon to cudowne połączenie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczką, banany i cynamon, PYCHA ! :)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepysznie! Nigdy takich nie jadłam. Może wproszę się na kawkę i jednego donuta? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny :-) Majanko, zapraszam :-)
OdpowiedzUsuń