To ja znowu w klasykę uderzę, proszę Szanownych Państwa i
tym razem dam przepis na drożdżówkę ze śliwkami.
Tak, wiem, drożdżówki były takie i śmakie na Dwóch Chochelkach,
ale przecież dobry placek nie jest zły. W warzywniakach mamy właśnie obfitość
śliweczek, to może przy weekendzie znajdziecie trochę czasu na wyrabianie i
wyrastanie ciasta.
Poza tym wiem, że pewnie większość zaglądających tu osób
robi ciasto drożdżowe z zamkniętymi oczami, ale może są i tacy Czytelnicy,
którzy podobnie jak ja jakiś czas temu, stawiają właśnie pierwsze kroki w tej
materii. Właśnie im polecam książkę Małgorzaty Zielińskiej „Ciasto drożdżowe na
różne sposoby”. Przede wszystkim z powodu bardzo rzetelnego wstępu, w którym
autorka w prosty i przystępny sposób opisuje najważniejsze zalecenia dotyczące
przygotowywania ciasta drożdżowego. Łopatologicznie i przy pomocy obrazków instruuje
jak zapleść chałkę i jak zwinąć rogaliki. Wśród przepisów znajdziemy mnóstwo
klasyków (rzeczony placek ze śliwkami, racuchy, jagodzianki, chałka, bułki z
różnymi nadzieniami, pizza), ale i ozdobne bułki fougasse, pieróg z mąki
razowej z warzywami i paluszki z kminkiem.
Książka przydaje mi się, gdy mam ochotę na coś drożdżowego,
a nie chcę, by skończyło się na wypieku, który robiłam już wielokrotnie. Przepisy
są bezpretensjonalne, klarowne, dość odchudzone i przystosowane do obecnych
czasów (Marja Disslowa na przykład do babki z rodzynkami na pół kilo mąki używa
10 żółtek i chociaż uważam, że wyjdzie pysznie, to rzadko robię ciasta
korzystając z takich proporcji).
Podsumowując: książka do używania, a nie tylko do oglądania.
No to do roboty!
Chochelka Grubsza
Składniki:
- 500 g mąki pszennej
- 3 żółtka
- ½ kostki masła
- ½ szklanki cukru
- 15 g drożdży
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub cukier waniliowy
- mleko
- ½ kg śliwek (najlepiej węgierki)
- cukier puder (lub w mojej wersji brązowy cukier)
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej – w
praktyce trzeba więc pamiętać o jajkach i wyjąć je wcześniej z lodówki, bo
mleko łatwo podgrzać.
Drożdże ucieram z łyżeczką cukru (dałam 20 g drożdży),
przykrywam i odstawiam w ciepłe miejsce na kwadrans (zazwyczaj poprzestaję roztarciu drożdży z cukrem i już nie robię klasycznego rozczynu z odrobiną mąki i mleka, bo mi
się nie chce, ale oczywiście można zgodnie z przepisem dodać tę mąkę i mleko –
w każdym razie ważne, by drożdże ruszyły i było widać pęcherzyki powietrza).
W czasie, gdy drożdże zaczynają pracować, przygotowuję
resztę składników. Roztapiam masło i odstawiam do przestudzenia (uznałam, że
kostka masła to jednak 200 g, więc dałam 100 g masła). Przesiewam mąkę i, co
stanowi zmianę w przepisie, dodaję szczyptę soli. Żółtka lekko ubijam z cukrem
(można cukier wsypać do mąki i dodać żółtka oddzielnie – zazwyczaj tak robię). Mleko
(wlałam około 250 ml), jeśli było w lodówce, podgrzewam do temperatury
pokojowej.
Wreszcie mieszam wszystkie składniki i wyrabiam mikserem z
mieszadłem hakowym. Jeśli nie macie robota, to zmieszajcie wszystko oprócz
masła i trochę zagniećcie, a potem wgniatajcie masło dodając je stopniowo (robiłam tak w czasach, gdy machałam
drożdżówki ręcznie i dzięki temu miałam wrażenie, że jest łatwiej, szczególnie,
jeśli miałam ręce w maśle).
Powinno wyjść niezbyt ścisłe ciasto. Przykrywam miskę z
ciastem i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około godzinę
(standardowo: aż podwoi objętość).
Prostokątną blachę o wymiarach około 30x20 cm wykładam
papierem do pieczenia. Śliwki przekrawam na pół i wyjmuję pestki.
Przebijam wyrośnięte ciasto pięścią, rozciągam na blasze.
Układam na cieście śliwki skórką do dołu, przykrywam i odstawiam na około pół
godziny do ponownego wyrośnięcia. Przed pieczeniem posypuję śliwki brązowym
cukrem lub cukrem pudrem od razu po upieczeniu (akurat miałam w zamrażalniku
resztkę kruszonki z poprzedniego pieczenia, więc też posypałam trochę przed wstawieniem
do piekarnika).
Piekę około 40 minut w 190 stopniach (w przepisie jest 180,
ale w moim piekarniku drożdżówki piekę zazwyczaj w 190-200 stopniach, trzymam przynajmniej
pięć minut dłużej i często przypiekam spód, bo się boję, że się nie dopiecze).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz